Zapraszamy do lektury rozmowy z Ewą Bauer, która debiutowała jako pisarka w 2011 roku powieścią W nadziei na lepsze jutro.

 Monika Olasek: Dzień dobry, Ewo, odpoczęłaś przez Święta?

Ewa Bauer: Witaj, Moniko. O odpoczynek w święta nie tak prosto. Wszędzie pełno ludzi, rozbrykane dzieciaki, obżarstwo. Teraz muszę odespać te kilka dni. Ale mogę powiedzieć też, że się zrelaksowałam, rodzinka skutecznie odwiodła mnie od pracy zawodowej i zagoniła do grania w karty. Święta mają swój niepowtarzalny urok.

MO: Z wykształcenia prawnik, z zamiłowania psycholog, a poza tym pisarka. Skąd takie połączenie specjalizacji?

Ewa: W klasie maturalnej zastanawiałam się kim chciałabym zostać w przyszłości. Wyszło mi, że nie posiadam żadnych szczególnych zdolności więc kierunki artystyczne, które tak mi się podobały, odpadły. Poszłam na łatwiznę… wybrałam prawo. A potem, tak się rozpędziłam, że zaraz po studiach skończyłam aplikację. Jeśli chodzi o psychologię to nigdy nie chciałam jej studiować, natomiast od zawsze uwielbiałam obserwować ludzi, analizować ich postawy, przewidywać zachowania i reakcje. Z czasem nauczyłam się to wykorzystywać w mojej pracy. Myślę, że dobry prawnik musi być też psychologiem. Pisanie było moim hobby od zawsze, nigdy nie traktowałam tego w kategoriach specjalizacji.

MO: I pewnie już jako uczennica podstawówki miałaś w szufladzie zeszyty pełne opowiadań, planów powieści i innych zapisków?

Ewa: Do tej pory mam pełną szufladę. Głównie pisałam opowiadania, ale też zaczęłam kilka powieści i oczywiście mam kilka tomów pamiętników. Wszystko jest napisane ręcznie i nie jestem pewna, czy dałabym radę teraz to odczytać.

MO: Pamiętasz te swoje pomysły? Czy któryś z nich planujesz kiedyś rozwinąć? Wydać w postaci powieści lub opowiadania? Czy traktujesz je jako wprawki amatorskie, które na wieki pozostaną w szufladzie?

Ewa: Wszystko pamiętam! Nie wiem tylko czy nadają się do druku, w końcu nastolatka widzi świat inaczej niż dorosła kobieta. Kiedyś do tego wrócę, nie chcę rozpoczynać zbyt wielu projektów naraz, bo nie podołam. Lubię wyznaczać sobie realne cele, a jeśli chodzi o pisanie, ciągle niestety jest to działalność uboczna. Książkami nie nakarmię dzieci.

MO: Ten rok był dla Ciebie pracowity pod względem pisarskim: wydałaś debiutancką powieść, Twoje opowiadania znalazły się w zbiorku O, choinka, czyli jak przetrwać święta i na Gryzipiórku. A podobno miałaś pisać dopiero na emeryturze. Co spowodowało taką zmianę planów (do emerytury masz jeszcze bardzo daleko)?

Ewa: Ten rok był bardzo pracowity, bo oprócz wymienionych przez Ciebie pozycji, napisałam jeszcze powieść, która ma ponad czterysta stron! A odpowiadając na Twoje pytanie: uznałam, że do emerytury jest strasznie daleko… Za dużo mam teraz pomysłów, żeby je odkładać na potem.

MO: Czy ta powieść to drugi tom W nadziei na lepsze jutro? Czy inny, nowy projekt?

Ewa: To zupełnie inny projekt. Bardzo osobisty. Jest to opowieść o sile więzów krwi. Na razie nie zdradzę nic więcej. Natomiast, drugi tom W nadziei na lepsze jutro jest w przygotowaniu.

MO: Gryzipiórek i O, choinka, blog literacki i e-book, to nieco inna forma kontaktu z czytelnikiem niż „prawdziwa” drukowana książka. Trudno było namówić Cię na taką „awangardę”?

Ewa: Jestem otwarta na nowości i inne niż tradycyjne formy przekazu. Zresztą, w miarę wolnego czasu, zawsze chętnie angażuję się w różnego rodzaju inicjatywy.

MO: Czyli jesteś otwarta na kolejne propozycje?

Ewa: Oczywiście!

MO: Prowadzisz też swojego bloga. Odpowiada Ci taka forma kontaktu z czytelnikami? Myślisz, że łatwiej do nich w ten sposób dotrzeć, czy może jest to forma uzupełnienia Twojej twórczości?

Ewa: Autor powinien dać się trochę poznać czytelnikowi. Kiedyś służyły temu spotkania autorskie, ale zauważyłam – i mówię to z żalem, bo nie ma to jak bezpośredni kontakt – że na takie spotkania przychodzi coraz mniej osób. Wielu, kiedy usłyszą czyjeś nazwisko, natychmiast zaczyna sprawdzać w internecie co napisano na temat tej osoby. Kiedy nic nie znajdują, czują się zawiedzeni. Blogiem chcę trafić do tych, którzy nie mają odwagi bądź nie mogą przyjść porozmawiać ze mną osobiście. Prowadzę stronę autorską, która głownie ma charakter informacyjny i współprowadzę Gryzipiórka, gdzie będzie można znaleźć moje opowiadania.

MO: W opowiadaniu Wyścig szczurów bardzo obrazowo opisujesz dzień z życia młodej kobiety, pracowniczki wielkiej korporacji. Te hektolitry kawy, papieros za papierosem, wieczna adrenalina. Mogłabyś tak żyć? W ciągłym pędzie, stresie?

Ewa: Trochę tak żyję… Niemal codziennie słyszę pytanie: Pracujesz zawodowo, masz rodzinę i jeszcze masz czas na pisanie. Jak ty to robisz? Zawsze odpowiadam, że umiem rozciągać dobę. A tak serio, to wszystko kwestia organizacji. Nie umiem się nudzić. Zawsze robię tysiąc rzeczy, w biegu. Odpocznę na emeryturze (śmiech). Różnię się natomiast od bohaterki opowiadania. Staram się zdrowo odżywiać, nie palę, nie piję kawy, nie stawiam kariery ponad wszystko. Trzeba znać umiar i równo dzielić swój czas pomiędzy pracę, obowiązki domowe, hobby, przyjemności i odpoczynek.

MO: Ewa, jak to odpoczniesz na emeryturze, przecież na emeryturze masz pisać. Co jeszcze zostawiasz sobie na emeryturę poza odpoczynkiem?

Ewa: Zaczęłam pisać i wydawać już teraz, zmieniły się priorytety. Wiem, że raczej tak nie będzie ale miło jest marzyć, że na emeryturze będę oddawała się „nicnierobieniu”, spała długo, wygrzewała w słoneczku we własnym ogródku i przestanę wreszcie martwić się o sprawy życia codziennego. Ale znając mnie… jest to niewykonalne.

MO: Polowanie to jakby zupełnie inny biegun. Tu mamy tradycję, celebrowanie rodzinnych świąt, czas przeznaczony na różne czynności. Czy Ty masz takie własne rytuały, bez których nie wyobrażasz sobie świąt?

Ewa: Tradycyjnie ubieranie choinki, przygotowanie stołu świątecznego, a na Wielkanoc koszyczka. Uwielbiam przygotowywać z synem lukrowane pierniczki, łańcuchy i ozdoby z papieru. Czasem robimy naszyjniki z surowców naturalnych lub wyszywamy woreczki mikołajowe. Niestety nie mogę nazwać tych czynności rytuałami bez których nie wyobrażam sobie świąt, bo robię to z doskoku i nie co rok. Nie zawsze mam na to czas i bardzo mi przykro z tego powodu.

MO: Twoje opowiadania do zbiorku O, choinka nie są typowymi świątecznymi, lekkimi i łatwymi opowiadaniami. Cud narodzin ma przynajmniej happy end, ale Polowanie już nie kończy się wesoło. Skąd taki pomysł na opowiadania świąteczne?

Ewa: Od początku wiedziałam, że to ryzykowne zagranie opublikować smutne opowiadanie w zbiorku świątecznym, po który sięga się raczej w dobrym nastroju. Założenie jednak było takie, by opowiadania różniły się od siebie, by pokazały różne aspekty świąt. Choć życzyłabym sobie inaczej, niestety nie każdy jest w święta szczęśliwy. Czasem my dorośli nie zdajemy sobie sprawy, że kogoś krzywdzimy. Często są to dzieci, które nie rozumieją świata dorosłych i wszystko biorą bardzo osobiście. Jeżeli moim opowiadaniem uświadomię ludziom kilka spraw, to osiągnęłam swój cel.

MO: W nadziei na lepsze jutro, Twoja debiutancka powieść zbiera bardzo dobre recenzje. Pomysł, aby wprowadzić w życie małżeństwa po kryzysie dwie kobiety, które mogą poważnie zakłócić chwiejną jeszcze równowagę w życiu małżonków jest odważny. Jak Ty przyjęłabyś taką sytuację?

Ewa: Pytasz czy przyjęłabym pod swój dach dwie obce kobiety? Myślę, że nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie. Wiedząc co mogłoby się wydarzyć, odpowiedziałabym „nie”, ale łatwo nam komentować czyjeś zachowanie znając jego historię. W rzeczywistości co dzień spotykają nas różne nieprzewidywalne sytuacje, podejmujemy jakieś decyzje, które dopiero z perspektywy czasu możemy ocenić. W książce chciałam pokazać jak bardzo różni się sposób rozumowania w zależności od punktu siedzenia.
 
MO: W powieści przywołujesz wiele miejsc. Anna jest w Barcelonie, ktoś mieszka w Niemczech, ktoś inny wyjeżdża do Brazylii, jeszcze ktoś odwiedza Grecję. Czy zwiedziłaś wszystkie te miejsca? Lubisz podróżować?

Ewa: Uwielbiam podróżować. Kilkanaście lat temu zwiedziłam kawał świata. Żałuję, że te czasy się skończyły, rodzina i praca skutecznie przygwoździły mnie do jednego miejsca. Barcelonę natomiast znam bardzo dobrze, bywam tam przynajmniej raz na dwa lata. To przepiękne miasto!

MO: Anna, Sabina, Helena – trzy kobiety w Twojej powieści. Dołóżmy pracoholiczkę z Wyścigu Szczurów i żonę policjanta z Cudu narodzin. Do której z nich jest Ci najbliżej?

Ewa: Każda z nich ma cząstkę mnie. W końcu to ja je stworzyłam.

MO: A czy mogłabyś wymienić jedną cechę, która łączy Cię z każdą z tych kobiet?

Ewa: Hmmm, nie wiem czy chcę je wymieniać. Wystarczy, że czytelnicy będą wiedzieć, że coś tam w nich jest ze mnie. Niech uruchomią wyobraźnię.

MO: Kiedy najlepiej Ci się pisze? Kiedy zdania się same układają w głowie tak, że palce nie nadążają stukać po klawiaturze? Rano? Czy może nocą, gdy wokół cisza i ciemność?

Ewa: Pora dnia nie ma dla mnie znaczenia. Ważne by wokół był spokój. Muszę mieć jeszcze wolny umysł i poczucie, że czas mnie nie goni. Dlatego czasem piszę dzień po dniu, a czasem przez miesiąc nawet nie otwieram pliku, bo zżera mnie jakiś stres związany z pracą zawodową albo problemami domowymi.

MO: Co robisz w chwilach wolnych od codzienności i pisania?

Ewa: W chwilach wolnych od codzienności piszę. W chwilach wolnych od pisania robię wszystko inne.

MO: No tak, pisanie i codzienność pewnie nie zostawiają już dużo czasu na sen. Jesteś raczej śpiochem, czy wystarczy Ci dosłownie 5-6 godzin snu i funkcjonujesz bez problemów?

Ewa: Uwielbiam spać, kiedyś dziesiąta to był dla mnie wczesny ranek. Dzieciaki nauczyły mnie jednak wstawania o świcie, nie mam już z tym problemu. Do tego dolicz jeszcze kilka pobudek w nocy do malucha i wychodzi, że łącznie nie śpię więcej niż 6-7 godzin. Na co dzień mi to nie przeszkadza, ale raz na jakiś czas dopada mnie takie zmęczenie, że zasypiam nawet na stojąco.

MO: Rozmawiamy w szczególnym okresie, między Bożym Narodzeniem i Sylwestrem. Na życzenia świąteczne już za późno, ale czego Ci życzyć na 2012 rok?

Ewa: Nie będę oryginalna jak powiem „zdrowia”, ale nic mnie tak nie rozstraja jak choroby moje albo dzieci. Cały mój misterny plan i organizacja biorą wtedy w łeb. Żyję w stresie, bo nie mogę podołać temu co sobie narzuciłam, cierpi na tym przede wszystkim pisanie i praca.

MO: A z życzeń takich bardziej wyjątkowych? Jakieś ukryte marzenia, plany, których spełnienia należałoby Ci życzyć?

w-nadziei-na-lepsze-jutroEwa: Chciałabym wydać w 2012 roku dwie powieści, a życzeniem jest by zostały dobrze przyjęte przez czytelników. A z przekory dodam jeszcze, że marzę o słodkim lenistwie. (śmiech)

MO: Tego właśnie Ci życzę wobec tego. Dziękuję, że znalazłaś chwilę na rozmowę. Udanego Sylwestra i wszystkiego dobrego w nowym roku.

Ewa: I ja dziękuję. Było mi bardzo przyjemnie rozmawiać z Tobą. Ja także życzę Tobie i wszystkim czytelnikom spełnienia marzeń w 2012 roku.

Ewa Bauer – prawniczka z wykształcenia, psycholożka z zamiłowania. Choć zawsze mówiła, że pisanie książek pozostawia sobie na emeryturę, postanowiła przyśpieszyć ten proces, czego efektem jest wydana w 2011 roku przez wydawnictwo Radwan debiutancka powieść W nadziei na lepsze jutro. Włada kilkoma językami obcymi, uwielbia podróże w nieznane, ale korzenie zapuściła w Krakowie. Przygotowuje kolejne dwie powieści, których wydanie planuje na 2012 rok. Publikowała opowiadania w zbiorze O, choinka! Czyli jak przetrwać święta.

 

Tekst oryginalnie ukazał się na blogu Gryzipiórek.blogspot.com.