Stwórca Wszechświata chciałby obecnie przeprosić nie tylko za kapryśne i natarczywe towarzystwo, na jakie był Pan narażony w czasie trwania eksperymentu, lecz również za brud i smród na samej planecie. Stwórca tak zaprogramował roboty, żeby nadużywały jej przez miliony lat, żeby przypominała trujący, zgliwiały ser, kiedy Pan się tam znajdzie.
Powyższe zdania przeczytał Dwayne Hoover w powieści pod tytułem Teraz można to ujawnić – to ona właśnie sprawiła, że szkodliwe substancje, jakie od dawna zatruwały jego mózg, zwyciężyły ostatecznie i doprowadziły go do obłędu. Książka ta była autorstwa Kilgore’a Trouta: zarówno on, jaki i Hoover to dwóch samotnych, chudych, dość starych ludzi na szybko umierającej planecie – a Śniadanie mistrzów opowiada o ich spotkaniu.
Kurt Vonnegut to pisarz kultowy – od kilku dekad popularność jego książek nie maleje, a jego samego od dawna uważa się za jedną z ważniejszych i najbardziej kontrowersyjnych postaci kultury amerykańskiej. Jego twórczość bywała tyleż samo razy nagradzana i wychwalana, co krytykowana i odsądzana od czci i wiary. Jego dzieła trafiały na listy najlepszych powieści XX wieku, określane bywały jako głos (bardzo cyniczny i do bólu szczery) pokolenia – a z drugiej strony umieszczano je na indeksie Książek Zakazanych Stowarzyszenia Bibliotek Amerykańskich. Był jednym z tych twórców, którzy potrafili połączyć groteskę i wątki fantastyczne z dogłębną analizą rzeczywistości i natury ludzkiej, a także satyrę i komizm z wrażliwym, pełnym wyrozumiałości oraz troski spojrzeniem na człowieka. I mimo że nie było dla niego rzeczy świętych, to jego drwina nigdy nie bywała jedynie środkiem mającym rozbawić czytelnika: owszem, wywołuje śmiech, ale często jest to śmiech przez łzy, albo uśmiech bardzo mocno zaprawiony goryczą. Takie jest też Śniadanie mistrzów – pozycja bardzo antyamerykańska, bardzo krytyczna, ale także pokazująca, że każdy człowiek bez wyjątku jest wart uwagi, ponieważ każdy z nas nosi w sobie myśli, uczucia, wspomnienia i pragnienia, które składają się na naszą świadomość – ona zaś jest jedynym, co mamy w sobie żywego, a może i świętego. Może człowiek jest tylko skomplikowaną maszynerią, napędzaną przez przeróżne substancje – jednakże jest w nim pewna cząstka, która sprawia, że nie wolno traktować go przedmiotowo.
Akcja powieści rozgrywa się w fikcyjnym mieście Midland City. Do niego to zmierza sfrustrowany i opuszczony przez świat, starzejący się pisarz science fiction (pracujący na co dzień jako monter okien aluminiowych) Kilgore Trout. Nikt nigdy nie docenił jego twórczości – jego utwory wydawane były w pisemkach pornograficznych i sprzedawały się tylko dlatego, że wydawca zmieniał ich tytuły tak, aby kojarzyły się z erotyką, oraz umieszczał na okładce reklamę obiecującą nabywcom czasopisma zbliżenia bobrów. I nagle Trout otrzymał zaproszenie na festiwal sztuki – ktoś zachwycił się jego dziełami i błaga, by ten uświetnił wspomnianą imprezę swoją obecnością. Mężczyzna wyrusza więc w długą podróż, pomimo że zaproszenie uznał z początku za żart, a festiwal najchętniej by zbojkotował. Przemierza kolejne stany Ameryki i widzi jej powolne zniszczenie przez wielkie koncerny, ludzką podłość i pogoń za władzą, pieniędzmi oraz seksem, a także zauważa wiele absurdów oraz dziwactw, jakie można dostrzec, kiedy się uważnie obserwuje rzeczywistość. Tymczasem Dwayne Hoover, najbogatszy człowiek w Midland City, którego żona zabiła się, spożywając Drano, i dla którego jedyną naprawdę bliską istotą jest jego pies, powoli zaczyna popadać w obłęd. Nikt tego jednak nie zauważa… do pewnego momentu. Droga, jaką muszą przejść obaj bohaterowie – jeden dosłowną, z miasta do miasta, a drugi od zagubienia w świecie aż do szaleństwa – to tak naprawdę tylko pretekst do przedstawienia w nietypowy i nieco abstrakcyjny sposób krytycznej oceny współczesnej kultury i społeczeństwa amerykańskiego. Widać tu wyraźne obalenie mitów o Ameryce jako raju na ziemi; autor zadaje kłam tej wizji, ukazując szarą, często bardzo brutalną rzeczywistość zwykłych ludzi, którzy muszą codziennie mierzyć się z życiem.
Nie tylko treść Śniadania mistrzów jest godna uwagi – zasługuje na nią także zastosowany język oraz forma narracji. Już od samego początku narrator nie jest przezroczysty; wypowiada się w pierwszej osobie liczby pojedynczej i zwraca wprost do czytelnika. Z czasem coraz bardziej namacalnie ingeruje on w wykreowany świat, by w końcu znaleźć się w nim osobiście i ujawnić jako autor powieści. Podczas tworzenia fikcyjnej rzeczywistości po części ulega wymyślonym przez siebie postaciom, przestaje mieć wpływ na ich zachowania i decyzje: siada obok nich w restauracji, uczestniczy w wydarzeniach, zostaje też zaatakowany przez psa, który… miał grać dość ważną rolę w pierwotnej wersji powieści i nie dał się całkiem wyeliminować pomimo zmiany koncepcji twórcy. Vonnegut był pisarzem postmodernistycznym i w recenzowanym tekście widać to wyraźnie: właśnie w chęci zdemaskowania literackości dzieła i fikcjonalności prezentowanego świata – ponadto, autor dał w ten sposób do zrozumienia, iż wykreowana przez niego rzeczywistość nie jest jedynie czymś nieprawdziwym i nieistniejącym, ale wręcz przeciwnie: ma znamiona realności, przenika się z nią i jej dotyczy.
Przy tej okazji warto pochwalić jakość polskiego tłumaczenia – Lech Jęczmyk nie bez powodu jest uważany za jednego z najlepszych tłumaczy literatury fantastycznej: przekład jest naprawdę świetny, idealnie oddaje charakterystyczny styl Vonneguta; podczas lektury nie zarejestrowałam żadnych niefortunnie brzmiących zdań czy błędów: to także dowód na solidną pracę korekty i redakcji. Ta ostatnia spisała się także pod względem technicznym i formalnym: książka jest wydana na dobrej jakości papierze, ma przyciągającą uwagę i ciekawie nawiązującą do treści okładkę (ze skrzydełkami, co osobiście uważam za pomysł ze wszech miar dobry, bo praktyczny – i ratujący tych czytelników, którzy mają tendencję do gubienia zakładek), na której wykorzystano także grafiki wykonane przez samego autora.
Rysunki Vonneguta to ostatnia kwestia, jaką należy omówić – pełnią one bowiem rolę nie tylko zwyczajnego elementu urozmaicającego i uzupełniającego treści. Z pozoru mogą się wydawać jedynie poglądowymi ilustracjami, objaśniającymi omawiane w powieści zagadnienia, ale w rzeczywistości ukazują często drugie dno kryjące się w fabule, lub są ironicznym wizualnym komentarzem, mającym podkreślić satyrę zawartą w słowach.
Podsumowując – nie powiem nic nowego ani odkrywczego, polecając Śniadanie mistrzów każdemu. Pozycja ta zapisała się już na trwałe w historii literatury i została doceniona przez wiele pokoleń czytelników i krytyków literackich: mnie pozostaje jedynie wyrażenie radości, że w naszym kraju wciąż pojawiają się jej wznowienia. Powinien ją przeczytać każdy miłośnik fantastyki – sama książka wprawdzie nie należy do tego gatunku, jednakże porusza kwestie, które ściśle się z nią wiążą. Ukazuje portret dwójki ludzi, w których głowach rodzą się niesamowite, nieistniejące światy – jeden z nich jest genialnym twórcą, opisującym fantastyczne rzeczywistości i żyjące w nich przedziwne istoty; drugi zaś – to ktoś, kto bierze je za coś realnego. Co z tego wyniknie? O tym niech czytelnik przekona się sam.
O Kurcie Vonnegucie więcej przeczytasz TUTAJ.
Autor: Kurt Vonnegut
Tytuł: Śniadanie mistrzów, czyli żegnaj, czarny poniedziałku!
Tytuł oryginału: Breakfast of Champions, or Goodbye Blue Monday
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Lech Jęczmyk
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2011
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Projekt okładki: Jacek Kopaliński, Kurt Vonnegut
Ilustracje: Kurt Vonnegut
ISBN: 978-83-7659-381-4
Liczba stron: 280
Format: 145×205 mm