Arkadiusz Stasiak: Na sam początek pytanie dla osób, które znają Pana jako pisarza, lecz nie posiadają wiedzy na temat ścieżki do tego wspaniałego zawodu.
Jak zaczęło się Pana zamiłowanie do książek? Czy były to godziny spędzone na czytaniu, a może wprowadził Pana w ten świat ktoś już obeznany w temacie?
Andrzej Pilipiuk: Czytałem od zawsze bardzo dużo. Bodaj w wieku lat 9-ciu (lub 10-ciu) przeczytałem samodzielnie i za jednym zamachem całego „Psa Baskerville’ów”. Bardzo dużo czytałem w podstawówce i stopniowo zapragnąłem zacząć pisać – moje ulubione książki za szybko się kończyły…
A. S.: Kiedy stwierdził Pan, że pisanie to właśnie jedna z ważniejszych, jeżeli nie najważniejsza rzecz, którą chce Pan robić w życiu?
A. P.: Nigdy. Po prostu nie miałem lepszych pomysłów.
A. S.: Trzeba przyznać, że pomimo, iż samo pisanie sprawia przyjemność, to z reguły nie jest wcale łatwe. Nie wspominając już o dojściu do jakiegokolwiek stopnia popularności w kraju i za granicą.
A. P.: Pisanie nie sprawia mi przyjemności – to ciężka, niewdzięczna harówka. Lubię gdy książka jest gotowa – napisana, a najlepiej już wydana. Łatwe to oczywiście nie jest. Co do zdobytej popularności – miałem trochę szczęścia. Trafiłem w gusta Czytelników, zaczęli sobie polecać moje wypociny. Potem wystarczyło przez 15 lat konsekwentnie robić swoje.
A. S.: Czy Pańskie zamiłowania, takie jak archeologia czy numizmatyka były pomocne przy tworzeniu kolejnych dzieł?
A. P.: Archeologią interesowałem się od małego – studia były konsekwencją zainteresowań. Moja proza bazuje właśnie na zainteresowaniach. Studia dały mi głównie pewną wiedzę ogólną, oraz umiejętność sprawniejszego wyszukiwania i interpretowania źródeł.
A. S.: Wiadomo, że nie istnieje coś takiego jak dobry sposób na książkę, gdyż każdy z tworzących jest innym człowiekiem i chce ze swoim dziełem trafić do innej grupy odbiorców. Jednak każdy z autorów ma pewien swoisty patent, może nie na sam bestseller, ale na wytrwanie w tym zawodzie… Jak wygląda ta sprawa u Pana i czy może Pan podzielić się pewnymi spostrzeżeniami i wskazówkami z młodymi, dopiero zaczynającymi pisarzami?
A. P.: Przede wszystkim piszę ksiązki takie jakie sam chciałbym przeczytać. Staram się być naturalny. Piszę o tym co mnie interesuje. Pokazuję różne ciekawostki wygrzebane tu i ówdzie. Wyszukuję ciekawe miejsca i wydarzenia, mogące stanowić tło dla historii, które chcę opowiedzieć.
Co mogę doradzić? To taki zawód gdzie umiejętności rosną wraz ze zdobytym doświadczeniem. By doskonale pisać trzeba poświęcić kilka tysięcy godzin na ćwiczenie. To nie jest błyskawiczna kariera. Tu pozycję buduje się nie latami ale dekadami.
Piszcie o tym co was kręci. I pracujcie konsekwentnie aż do skutku.
A. S.: Jak wyobraża Pan sobie swoją dalszą karierę pisarza? Chce Pan pisać dopóki pozwoli na to zdrowie, czy też zakłada Pan, że na pewnym etapie życia przestanie Pan pisać, lub też będzie tworzył tylko do szuflady, lub dla bliskich?
A. P.: Na razie planuję przez kolejną dekadę robić nadal to samo – tzn. pisać książki. Potem się zobaczy. Ale prawdopodobnie będę pracował na niwie literackiej do późnej starości. To jest moja praca, moja kariera, tak buduję sobie pozycję zawodową.
A. S.: Znany jest Pan również jako publicysta, który tworzy nie tylko do czasopism literackich, ale również zamieszcza teksty na swoim blogu. Traktuje to Pan jako oderwanie od pisanie prozy czy też oddaje się Pan jednakowo i jednemu i drugiemu?
A. P.: Wraz z likwidacją portalu netbird chwilowo zawiesiłem blog. Publicystykę traktowałem jako miejsce wyładowania frustracji, których bez przerwy dostarcza otaczająca nas, chora rzeczywistość.
A. S.: Jednocześnie nasuwa się pytanie – nie obawia się Pan, że odbiór publicystyki wpłynie na zdanie o Pańskiej prozie lub analogicznie – odbiór prozy wpłynie na opinię o publicystyce?
A. P.: Moja publicystyka i moja proza są odbiciem tego jak myślę. Jeśli kogoś odrzuca mój stosunek do rzeczywistości prezentowany w artykułach, to i książki sprawią mu ból przy czytaniu.
Andrzej Pilipiuk (ur. 20 marca 1974 w Warszawie) – polski pisarz i publicysta, laureat nagrody literackiej im. Janusza A. Zajdla za rok 2002. Z wykształcenia archeolog. Najbardziej znany jest z wykazującego w pewnym stopniu cechy gawędy cyklu opowiadań o przygodach Jakuba Wędrowycza – zamieszkującego w Starym Majdanie koło Wojsławic plugawego degenerata, bimbrownika i egzorcysty.