Na kontynuację powieści Ja, diablica zatytułowaną Ja, anielica czekałam z niecierpliwością. W swojej poprzedniej książce Katarzyna Berenika Miszczuk udowodniła, że potrafi stworzyć ciekawą i pełną humoru opowieść, zastanawiało mnie więc, jakie będą dalsze losy Wiktorii Biankowskiej, głównej bohaterki.
W pierwszym tomie Wiktoria została zamordowana, po czym trafiła do Piekła, gdzie otrzymała etat diablicy. Pod koniec powieści przywrócono ją jednak do życia – po tym zabiegu dziewczyna była nieświadoma tego, że przez pewien czas egzystowała w zaświatach. Fabuła książki Ja, anielica zaczyna się kilka miesięcy później. Wiktoria jest szczęśliwa w związku z Piotrusiem, jednak jednocześnie zaczyna się dziać wiele rzeczy: chłopak rani jej uczucia, a tajemniczy nieznajomy częstuje na ulicy dziewczynę jabłkiem.
Czytelnicy pierwszego tomu z łatwością domyślą się, iż to jabłko z Drzewa Poznania Dobra i Zła, dzięki któremu Wiktoria odzyskuje pamięć oraz diabelskie moce. A nieznajomy to oczywiście Beleth, seksowny diabeł o złotych oczach, który wciąż twierdzi, że darzy byłą diablicę silnym uczuciem. Poza tym prosi ją o pomoc w pewnej sprawie…
…która, jak wskazuje tytuł, będzie wymagała od Wiktorii wizyty w Arkadii, czyli w Niebie.
Opis zaświatów w powieści Ja, anielica spodobał mi się jeszcze bardziej niż w poprzedniej części – widać, że Katarzyna Miszczuk wciąż się rozwija. Arkadia została przedstawiona interesująco i dowcipnie, ale jednocześnie z większą głębią niż Niższa Arkadia. Nic dziwnego, że taka wizja życia wiecznego przypada do gustu także Wiktorii. Powieść ta jest też o wiele bardziej poruszająca; w końcu do Nieba trafili zmarli rodzice dziewczyny, a ona może spotkać się z nimi po raz pierwszy od dziesięciu lat…
Jeszcze mocniej niż w historii piekielnej na pierwszy plan wysuwa się wątek romantyczny. Piotruś i Beleth zaciekle walczą o uczucia i zainteresowanie Wiktorii. Postać chłopaka została mocno rozwinięta, dzięki czemu wydaje się on godnym konkurentem uwodzicielskiego diabła. Główna bohaterka waha się, którego z nich kocha naprawdę i zastanawia się, któremu może zaufać, a panowie to zyskują w jej oczach, to tracą. Wątek prowadzony jest tak interesująco, że trudno nie kibicować jednemu lub drugiemu. Tylko w jednym miejscu zabrakło mi płynności względem pierwszego tomu – choć zmieniło się podejście Wiktorii do relacji intymnych, to rozwój postaci widać w nich tylko z jednym z konkurentów. To oczywiste, że traktowanie ich „sprawiedliwie” w tym wypadku nie wchodzi w grę, ale zabrakło mi choćby zmienionej formy odmowy. Ponadto w pewnym momencie seksualne aluzje pojawiały się w dialogach zbyt często, tworząc wrażenie sztuczności.
Poza tym jednak Ja, anielica we wszystkich pozostałych sferach przewyższa tom pierwszy. Powracają ciekawie rozwinięte postaci znanych już bohaterów – pojawi się więc Azazel, Śmierć czy Kleopatra; poznajemy też nowych, w tym czarnoskrzydłego anioła imieniem Moroni. Akcja powieści trzyma w napięciu i wciąga, a między bohaterami piętrzą się intrygi. Wszystko to autorka podaje z pełnym wdzięku dowcipem, narracja jest prowadzona bardzo sprawnie i płynnie. Katarzyna Miszczuk ponownie zaskakuje czytelnika pomysłami – jak na przykład ujawnieniem kulisów kontrolowania pogody na ziemi.
W podsumowaniu waham się, czy napisać „niestety”, czy też „na szczęście” – Ja, anielica to dopiero druga część trylogii. Wiktoria powróci jeszcze w powieści Ja, potępiona. Niestety – bo oznacza to, iż nie było mi jeszcze dane poznać finału historii. Na szczęście – ponieważ znów spotkam się z bohaterami Katarzyny Miszczuk. Już teraz nie mogę się doczekać kontynuacji!
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Ja, anielica
Wydawca: Wydawnictwo W.A.B.
Oprawa: miękka
Data premiery: 28.09.2011
ISBN: 978-83-7747-518-8
Liczba stron: 440
Wymiary: 123 x 195 mm