Agnieszka Woś: Wielu autorów zwierza się, że pierwsze opowiadania, a nawet powieści, pisało już we wczesnym dzieciństwie. Jak było z Tobą?
Dariusz Domagalski: Podobnie. Moja dziecięca twórczość była porażająca (śmiech).
A. W.: Czy Twoje pierwsze teksty mieściły się w ramach jakiegoś konkretnego gatunku?
D. D.: Oczywiście – w space operze. Takie utwory literackie wówczas mnie zachwycały i w tych właśnie klimatach chciałem pisać.
A. W.: Niech zgadnę – fascynacja space operą zaczęła się od Gwiezdnych Wojen George’a Lucasa.
D. D.: Gwiezdne Wojny na pewno miały na to wpływ, ale również i dobór lektur. Kiedy inne dzieci czytały Rogasia z Doliny Roztoki, ja już siedziałem w science fiction. Wiem, po czymś takim nie można być normalnym.
A. W.: Podgatunek już znam, ale ciekawi mnie, o czym opowiadał Twój pierwszy tekst.
D. D.: O bohaterskim komandosie sił specjalnych strzelającym z lasera i tępiącym kosmitów. No i oczywiście wszystkie przedstawicielki płci pięknej z całej Galaktyki się w nim kochały. Takie moje alter ego. Niestety, nie mogę przypomnieć sobie tytułu. Do tej pory mam problemy z ich wymyślaniem i wychodzą takie kwiatki jak Delikatne uderzenie pioruna (śmiech).
A. W.: Pamiętasz pierwszego wymyślonego przez Ciebie antagonistę?
D. D.: Taki osobowy pojawił się dopiero w późniejszej twórczości (powstałej, gdy miałem około dwunastu lat) i był nim książę pragnący zdetronizować starszego brata w mojej genialnej powieści fantasy otwietrającej dwunastotomowy cykl, który na szczęście nigdy nie powstał.
A. W.: Skoro tworzyłeś czarne charaktery, to musiałeś pisać o walce dobra ze złem. Co ją reprezentowało?
D. D.: Agnieszka, zlituj się! Skąd miałem wtedy wiedzieć coś o archetypach, czy powtarzalności mitów. Nie umiałem zdefiniować tego, o czym pisałem, ale oczywiście instynktownie wiedziałem, że musi zaistnieć walka między dobrem a złem. Nie była to jednak idea, a raczej wredni kosmici. Do teraz nie cierpię Szaraków.
A. W.: Dzieci często absorbują schematy z różnych źródeł. Stąd pytanie.
D. D.: To prawda. Zapawne intuicyjnie chwytałem temat. Zło reprezentowała zdrada, brak honoru, okrucieństwo – standard.
A. W.: Czy zdarzyło Ci się pisać mniej grzecznie, niż na małego chłopca przystało?
D. D.: Sceny seksu zacząłem opisywać dopiero wtedy, gdy zrozumiałem, o co w tym wszystkim chodzi. Jeśli chodzi o wulgaryzmy – absolutnie nie. Nawet teraz unikam ich w tekstach, jak i w życiu. Chyba, że chcę coś zaakcentować. Przemoc natomiast podobna była do tej prezentowanej w serialu… Simon Templar wkracza do akcji. Uwielbiam Świętego.
A. W.: Czy jakiś pomysł z dziecięcej twórczości wykorzystałeś w już opublikowanych tekstach?
D. D.: W opowiadaniu Elementy wszechświata będącym space operą zawarłem wiele z tego, o czym chciałem pisać w dzieciństwie. Powstająca właśnie powieść Paradoks Elektry jest również hołdem oddanym moim dziecięcym fascynacjom i kosmicznym przygodom w sensacyjnym klimacie.
A. W.: Nierzadko dzieci wyładowują złość rysując karykatury i pisząc o swoich antypatiach prześmiewcze historie. Czy i Tobie się to zdarzało?
D. D.: Nie, raczej nie. Nie przypominam sobie. Do tego trzeba mieć dystans, pewien rozwinięty już aparat postrzegania otoczenia. Karykaturuję dopiero teraz. W opowiadaniach ORP „Dzik” nawet samego siebie.
A. W.: Czy pamiętasz najbardziej niedorzeczny pomysł, jaki postanowiłeś opisać jako dziecko?
D. D.: W mojej dziecięcej twórczości nie epatowałem absurdalnymi pomysłami, w przeciwieństwie do życia prawdziwego. Pewnego razu przy pomocy pudełka po kremie, saletry i prochu próbowałem wysłać na Marsa mrówki. Z kosmolotu nic nie zostało, ale przez długi czas wierzyłem, że udało mi się osiągnąć cel.
A. W.: Co natchnęło Cię w dzieciństwie do tego, żeby zacząć pisać?
D. D.: To ma się w sobie. Po prostu wiedziałem, że muszę pisać i już. Istnieje taki zwyczaj, że w pierwsze urodziny kładzie się na stole przed dzieckiem różne przedmioty. Ten, za który chwyci ma określać jego przyszłość. Ponoć ja najpierw sięgnąłem po pieniądze. Szybko jednak wyrzuciłem monetę i z radością chwyciłem książkę.
A. W.: Zdarza się, że dorośli pisarze przechowują swoje dziecięce zapiski w formie pamiątki. Masz jakąś specjalną szufladę, w której trzymasz opowiadania o kosmitach i żądnym władzy księciu?
D. D.: Niestety, wszystko gdzieś przepadło. A szkoda! Może dałoby się trochę podrasować i podrzucić jakiemuś wydawnictwu (śmiech).
A. W.: Jak oceniasz siebie jako dziecko-raczkującego pisarza?
D. D.: Prawdopodobnie moja twórczość dziecięca nie odbiegała od innych „wypocin” moich równieśników. Pomysły brałem z książek i filmów. Nie miałem jeszcze odpowiedniego aparatu poznawczego, żeby uczynić z moich utworów coś więcej, niż tylko kalkę tego, co przeczytałem i obejrzałem. Najważniejsze jednak w dziecięcej twórczości są marzenia o wielkiej sławie i dobra zabawa.
O autorze:
Dariusz Domagalski – pisarz, publicysta, twórca komiksów. Wiking niemogący żyć bez morza i wiatru. Jak sam pisze o sobie – nad stan berserka przedkłada jednak buddyjski spokój. Urodził się w Gdyni 14 października 1972 roku. Mieszka w Gdańsku. Specjalista do spraw marketingu i systemów zarządzania jakością, ale przede wszystkim wielki pasjonat historii. Interesuje go głównie starożytność i średniowiecze.
Pisał od dzieciństwa, zadebiutował jako scenarzysta komiksów o przygodach Jarla i jego hirdu nieokrzesanych wikingów. Pierwsze publikowane opowiadania to humoreski o dzielnych marynarzach polskiej floty wojennej z ORP Dzik, drukowane w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror (2006). Ma na koncie również teksty w poważniejszym tonie, w tym mini – powieść z gatunku hard s.f. Silentium Universi.
Z zamiłowania do historii zrodził się cykl powieściowy opisującej wielką wojnę z zakonem krzyżackim 1409-1411, obejmujący następujące pozycje książkowe: Delikatne uderzenie pioruna, Aksamitny dotyk nocy, Gniewny pomruk burzy. Trylogię krzyżacką uzupełnia zbiór opowiadań I niechaj cisza wznieci wojnę. Jego kolejna książka to Cherem – kryminał, poruszający wątki mistyczne, którego akcja osadzona jest w Trójmieście.
W tym miesiącu ukazuje się kolejna jego książka, Vlad Dracula, opowiadająca barwną historię tej niezwykłej postaci, opartą o fakty historyczne. Akcja powieści rozgrywa się w roku 1462, kiedy Imperium Osmańskie rośnie w siłę ilada dzień sto tysięcy tureckich żołnierzy zaleje chrześcijańskie ziemie, zniewalając całe narody. Wydaje się, że nie ma już ratunku. Janos Lechoczky, kapitan elitarnej gwardii Czarnych Szeregów, podejmuje się tajnej misji zleconej przez króla Węgier. Wyrusza na Wołoszczyznę, na spotkanie człowieka na tyle silnego, odważnego i szalonego, żeby postawić się całej tureckiej potędze. Człowiekiem tym jest hospodar Wołoszczyzny Vlad Dracula… Autor poszukuje odpowiedzi na pytania o to, czy słynny Dracula w istocie był krwiożerczym psychopatą, jakim każą go nam widzieć legendy, czy może przeciwnie, był bohaterem gotowym zaryzykować wszystko w walce z najeźdźcą.
Autor jest stałym publicystą magazynu literackiego Science Fiction Fantasy i Horror, pisuje też felietony, recenzje i artykuły m. in. dla portali Kawerna.pl i Hatak.pl.