Oparte na faktach – kulisy tajemniczych i śmiałych akcji SAS, specjalnej jednostki brytyjskiej armii, zemsta, odwaga, brawura, męska przyjaźń i rywalizacja najlepszych agentów na świecie – a wszystko to w znakomitej obsadzie i w sugestywnych dekoracjach.
Robert De Niro, Jason Statham, Clive Oven i Dominic Purcell – od takiej obsady można wiele wymagać… Czy film spełnia obietnice, które daje?
Danny (Jason Statham) chciałby już przejść na emeryturę. Zabił już wystarczająco dużo ludzi. Teraz ma już swoje miejsce na Ziemi, remontuje zapomniany przez wszystkich wiejski dom, znalazł także dziewczynę. Jego spokój burzy otrzymana pocztą wiadomość – jego przyjaciel i mentor, Hunter (Robert de Niro) wpadł w poważne tarapaty. Jeśli Danny chce go uratować, musi raz jeszcze wrócić do gry. Czeka go wypełnienie niezwykle trudnego zadania – zlikwidowania kilku znakomicie wyszkolonych agentów SAS. Na drodze staje mu Spike (Clive Oven), doświadczony i nieugięty agent, lojalny wobec przyjaciół z SAS.
Początkowo wszystko idzie zgodnie z planem, z czasem jednak sytuacja komplikuje się coraz bardziej. Nie do końca także wiadomo, czyj plan, tak naprawdę, realizuje Danny… W sprawę zamieszane są bowiem wielkie siły; stawka także jest dużo wyższa, niż początkowo mogłoby się wydawać.
Elita zabójców to zdecydowanie film akcji. Bardzo dużo się ty dzieje: pościgi, strzelaniny, wybuchy, walka wręcz… Nie jest jednak efekciarsko – reżyser zadbał o specyficzny klimat. Fabuła filmu rozgrywa się w wielu miejscach na świecie: w Meksyku, w Anglii, w Omanie (arabskie państwo w Azji) a nawet we Francji. Wszystkie plenery przedstawione są bardzo realistycznie. W wielu miejscach panuje brud, kurz, ze ścian obłazi farba, a samochody są przerdzewiałe i rzadko przypominają wehikuły Bonda. Klimat budują dodatkowo dobre zdjęcia i sugestywna ścieżka dźwiękowa, a także udana stylizacja na lata 80 (bo wówczas właśnie rozgrywa się akcja filmu).
Aktorzy radzą sobie bardzo dobrze, choć czasem trudno uwierzyć, że zawodowi zabójcy mogą mieć tyle zalet charakteru. Na szczęście większość pojawiających się w filmie postaci jest już raczej takich, jakimi moglibyśmy ich sobie wyobrazić: niezbyt skomplikowanych psychologicznie, bezwzględnych, pragmatycznych i zainteresowanych głównie własnym interesem. Na tle pozbawionych skrupułów graczy, główni bohaterowie to naprawdę równi goście, którzy po prostu robią to, co najlepiej potrafią.
Jason Statham, który niewątpliwie jest głównym bohaterem tej historii, gra w swoim oszczędnym stylu, jednocześnie wykonując to, za co kochają go widzowie – masę brawurowych akcji, poddających niekiedy w wątpliwość zasady fizyki. Jego bohater jest prostolinijny, nie jest dumny z tego, czym się zajmował, zna znaczenie przyjaźni i miłości. Jednocześnie jest absolutnym twardzielem, opanowanym i niezwykle skutecznym. Hunter, mimo upływu lat, nadal jest świetnym agentem, od razu też zyskuje sympatię widza. Kreacja De Niro, który nadał swej postaci iskrę dowcipu i ciepła, w pewnym sensie wzbogaca oszczędny, chłodny rys psychologiczny postaci dominujący w filmie. Z rolą dobrze poradził sobie także Clive Oven w roli antagonisty Stathama, choć jego idiotycznie przystrzyżony wąsik (niewątpliwie element stylizacji) miejscami potrafił odwracać uwagę od kunsztu aktorskiego Ovena.
Dobrze było także z rolami drugoplanowymi. Wspomniany wyżej Dominic Purcell udanie gra w filmie bardziej stereotypowego najemnika – niezbyt refleksyjnego, bezwzględnego i z dużą potrzebą posiadania gotówki w wysokich nominałach. Wśród postaci drugiego planu nie zabraknie też zdeprawowanych polityków oraz wszelkiej maści agentów specjalnych i najemników. Niestety, dość słabiutka jest jedyna w filmie rola kobieca (Yvonne Strahovski). Annie, ukochana Dannego, po prostu jest i go kocha, i trochę się o niego boi – twórcy filmu uznali to za wystarczające. Poza tym sceny z jej udziałem, szczególnie początkowe, wyglądają trochę jak doklejone z innego filmu. Być może to zabieg celowy, mający pokazać różnicę, między życiem, jakie Danny prowadził dotychczas, a tym, którego pragnie. Zabieg ten jednak nie do końca przekonuje.
Akcja filmu jest bardzo wartka – mniej więcej do połowy, kiedy to scenariusz wprowadza „niespodziewane zwroty akcji”, następujące po sobie ciągiem już do końca filmu (nie pozwoliło to jednak twórcom uwolnić się od schematu). Jednocześnie akcja trochę zwalnia, traci na płynności, miejscami film wydaje się nieco przydługi. Zdaje się nawet, że w kilku momentach mógłby się już skończyć, widzów czeka jednak dość długa i nieco zagmatwana końcówka, coś w rodzaju epilogu. Zakończenie zaplanowano tak, by umożliwiło powstanie kolejnej części.
Mimo niedociągnięć, film uważam za warty polecenia, szczególnie – miłośnikom (i miłośniczkom) kina akcji w ogóle oraz talentu De Niro, Stathama i Ovena w szczególności. Na tle innych produkcji kina akcji film wypada zdecydowanie korzystnie, jest dobrze zagrany, wciąga, jest też dopracowany formalnie – zadbano o obraz, dźwięk i montaż.
Tytuł oryginalny: The Killer Elite
Czas trwania: 1 godz. 45 min.
Gatunek: Akcja, thriller
Reżyseria: Gary McKendry
Scenariusz: Gary McKendry, Matt Sherring
Premiera: 7 października 2011 (Polska) 22 września 2011 (Świat)
Muzyka: Reinhold Heil, Johnny Klimek
Zdjęcia: Simon Duggan, Alain Duplantier
Na podstawie: Ranulph Fiennes „Elita zabójców” (powieść)
Produkcja: Australia, USA
Dystrybucja: Monolith Films