W roli głównej występuje piękna i utalentowana Diane Lane, która na ekranie bardzo dobrze czuje się jako twarda i silna kobieta, która swoją nieustępliwością potrafiła osiągnąć tak wiele. Towarzyszy jej John Malkovich, który gra ekstrawaganckiego i specyficznego trenera Secretariata. Obie role są poprawne, ale nie uraczymy tutaj aktorskich fajerwerków. Role drugoplanowe są troche mało wyraźne, co może delikatnie irytować.
Reżyserowi Niezwyciężonego Secretariata mam do zarzucenia tak naprawdę jedną, dość istotną rzecz – złymi decyzjami popsuł wielki finał. Przede wszystkim chodzi o dobór muzyki – zamiast użyć partytury działającej na emocje, podkreślającej wagę tego, na co patrzymy, mamy piosenkę, która kompletnie nie pasuje do danej sceny i psuje jej efekt.
Praca kamery także w tym przypadku nie jest najlepsza – Wallace nie chce nam pokazać wyraźnie wielkości tego wydarzenia, aby widz poczuł zaskoczenie i miał świadomość, że jest to historyczna chwila. Lepiej wyglądało to na transmisjach z lat 70., które oddawały znaczenie tych wydarzeń. Z dzisiejszą techniką można było to rozwiązać znacznie lepiej.
Niezwyciężony Secretariat z jednej strony jest typowym filmem familijnym opartym na faktach, ale sama historia jest tak niezwykła i inspirująca, że ogląda się go z nieukrywaną przyjemnością. Produkcja w sam raz na seans w rodzinnym gronie.
Autorem recenzji jest Adam Siennica