Z każdą kolejną stroną wchodzimy głębiej w miasto. Adamkowicz zabiera nas na niezobowiązujący spacer po Gdańsku, swobodnie skręcając w kolejne uliczki, bez jasno określonego celu – miasto wciąga. W pierwszym opowiadaniu zaglądamy przez okna ekskluzywnej willi niemieckiego weterana wojen o kolonie w Afryce – jest grota szeptów w Parku Oliwskim, gdzie upragniona randka kończy się ciosem w głowę; jest obskurny drewniany barak nauczycielki francuskiego, która próbuje poukładać sobie życie po stracie męża. Mija czas, odwiedzamy Żuławy, wracamy do Gdańska na jarmark, by poznać byłego akowca, który, teraz na emeryturze, wyprzedaje stare pamiątki. Kolejne miejsca, kolejni ludzie. Mija niemal wiek i 22 maja 2006 roku stajemy obok zakochanej dziewczyny w tłumie ludzi przed płonącym kościołem Świętej Katarzyny. Jednak nie o zwiedzanie trójmiasta i okolic tutaj chodzi. Najważniejsi są przypadkowo spotykani ludzie, bagaż doświadczeń i emocji jaki z sobą niosą; Adamkowicz pozwala nam ich podglądać. Gdańsk jest tylko pretekstem, tłem dla jedenastu opowiadań składających się na książkę.
Autor skupia się na postaciach, ale w kolejnych opowiadaniach nie znajdziemy szczegółowo odmalowanych charakterystyk wyimaginowanych bohaterów, nosicieli sukcesu wzbudzających w czytelnikach tęsknotę za lepszym życiem. W zamian mamy prawdziwych ludzi, zmagających się ze swoją przeszłością, pragnieniami, żyjących w rzeczywistości, która nie zawsze okazuje się sielanką. Fabułą też nie będziemy powaleni na kolana – zwroty akcji są okrojone do niezbędnego minimum. Jeśli ktoś liczył na niespodziewane rozwiązania fabularne, będzie zawiedziony. W jakiś swoisty dla siebie sposób Adamkowicz snując główny wątek wokół pojedynczych, pozornie nieznaczących wydarzeń, daje nam głęboki wgląd w emocje swoich bohaterów bez nazywania ich wprost. Może „szepty” nie są wytworem wybujałej wyobraźni autora, może to zapis wywiadów z prawdziwymi świadkami historii. Może autor pozwala im zachować anonimowość nadając ich wspomnieniom literacką formę opowiadań… Z pewnością realizm wyzierający z książki pozostawia ogromne wrażenie.
Nasz „spacer” płynie w bardzo nostalgicznym nastroju i chociaż żadna z poznanych historii nie kończy się happy endem, nie czujemy się porażeni przytłaczającym smutkiem, emanującym z kolejnych biografii. Troska o najbliższych, pragnienie szczęścia, tęsknota za miłością – to mianownik łączący nas z bohaterami „Szeptów”. I tak, jak powojenny Gdańsk odbudowuje się z ruin, tak w nas powstaje nadzieja, że można się uporać ze swoimi upiorami i przynajmniej spróbować być szczęśliwym na swój własny sposób. Po prostu jak od wieków toczy się opowieść o życiu, która wymyka się z kart książki w codzienność.
Język jakim posługuje się autor jest bardzo prosty. Mimo że nie będziemy się potykać o literackie wygibasy i wyszukane słownictwo czy zachwycać wysublimowanymi opisami, między wersy wkrada się swoista poetyckość, czyniąc pióro Adamkowicza charakterystycznym. Gdzieś mimochodem poruszane są struny naszej wyobraźni, która stwarza nam nad wyraz realistyczne obrazy miejsc i ludzi.
Grassa pisanie o Gdańsku i jego mieszkańcach doprowadziło do zdobycia najważniejszych nagród. Czy nobel w dziedzinie literatury to zasługa mistrza, czy magia Gdańska wspierająca swoich autorów? Adamkowicz: dziennikarz, publicysta, prozaik ma na swoim koncie niemałe osiągnięcia, jednak „Szepty” są jego książkowym debiutem. Z niecierpliwością czekam na kolejne dzieła jego pióra, z chęcią przeczytałabym jakąś powieść jego autorstwa – tym bardziej, że może to być literatura najwyższych lotów.
Autor: Marek Adamkowicz
Wydawnictwo: Oficynka , Lipiec 2010
ISBN: 978-83-624-6500-2
Liczba stron: 176
Wymiary: 125 x 195 mm
Autorką recenzji jest Joanna Jasik.