DzwonyDzwony działają na słuch w taki sposób, w jaki Pachnidło działało na węch.

Powieść, która w równym stopniu angażuje umysł i zmysły.

„The New York Times”

Opowieść Mojżesza, syna księdza i głuchoniemej dziewczyny, obdarzonego genialnym słuchem i anielskim głosem.

Opactwo Nebelmatt w szwajcarskich Alpach, połowa XVIII wieku.

Przeklęte dzwony. Kiedy z górskiego kościoła rozlega się ich przenikliwe bicie, miejscowi osłaniają uszy, by dźwięk nie doprowadził ich do szaleństwa. Tylko jedna osoba jest w stanie wprawić je w ruch – pasterka, która wkrótce wyda na świat chłopca zdolnego z oceanu dźwięków wyłowić przepiękną melodię.

Muzyka będzie towarzyszyła Mojżeszowi już zawsze. Odrzucony przez mieszkańców, pewnej tragicznej nocy cudem uniknie śmierci. Przygarnięty przez mnichów, trafi do klasztornego chóru. Jednak za dar niezwykłego głosu zapłaci ogromną cenę – zostanie poddany kastracji. W trudnej drodze na sceny największych wiedeńskich oper doświadczy wielu upokorzeń i pozna smak zakazanej miłości. Nim stanie się słynnym Lo Svizzero, śpiewakiem, pod którego spojrzeniem omdlewały damy i który potrafił doprowadzić swoim głosem widownię do łez, sam zrozumie, co to znaczy kochać.

Niezwykle skomponowany debiut Richarda Harvella, obowiązkowy nie tylko dla pasjonatów muzyki klasycznej.

Byłem wtedy małym chłopcem, niemal o połowę niższym od mężczyzny, którym się później stałem.

Za moimi plecami stał nieruchomo chór. Chociaż nie śpiewałem głośno, mój głos wypełnił każdy zakątek pomieszczenia.

Czułem drżenie w podbródku za każdym razem, gdy rozciągałem sylabę na długość dwudziestu lub więcej dźwięków.

Słuchacze mogli sądzić, że przychodzi mi to bez wysiłku – nie mrużyłem oczu ani nie unosiłem ramion – niemniej partia ta wymagała ode mnie absolutnej koncentracji. Drobne ręce skierowałem w dół i wysunąłem nieco do przodu. Pieśń przepływała przez wszystkie wyciągnięte palce. Czułem ucisk w płucach, a mimo że mój głos miał wtedy zaledwie jedną dziesiątą mocy, do jakiej go później rozwinąłem, był czysty jak górskie powietrze otaczające kościół mojej matki.

W oczach widzów zgromadzonych w kaplicy Duft zakręciły się łzy. Amalia siedziała z napiętym czołem, ściskając kurczowo zbielałymi palcami krawędź ławki. Mój śpiew poruszał każdą cząstkę jej ciała.

Skończyłem. Zapanowała cisza. Feder stał nieruchomo obok mnie, Ulrich westchnął. Przeżywał to samo, co podczas naszego pierwszego spotkania. Duft nadal wpatrywał się w swój but.

Amalia siedziała nieruchomo, zamyślona i oczarowana, zupełnie jakby zaskroniec Jean-Jacques rozwinął nagle piękne skrzydła i na jej oczach wzbił się w powietrze.

fragment

Richard Harvell urodził się w New Hampshire w Stanach Zjednoczonych, mieszka w Szwajcarii. Pracuje jako nauczyciel matematyki i angielskiego w szkole średniej. Publikuje w „Massachusetts Review”, „Artisan” i „First Class”.

Dzwony to jego debiut literacki.

richardharvell.com