Mam wrażenie, że fani animacji są teraz mocno rozpieszczani, zarówno przez Marvela, jak i DC, którzy po sporych sukcesach filmowych adaptacji swoich komiksów (przynajmniej niektórych) zaczęli uwagę przykładać nie tylko do blockbusterów i finansowych pewniaków, ale również serii telewizyjnych i filmów animowanych. O ile jednak u Marvela z poziomem wypuszczanych produkcji bywa różnie, wydaje się, że DC znalazło jakiś złoty środek pomiędzy potencjałem komiksowych historii, możliwościami technicznymi i ograniczeniami budżetowymi. W cieniu Czerwonego Kaptura wydaje się zresztą tego doskonałym przykładem.
Fabuła obraca się wokół konfliktu Batmana z tytułowym Czerwonym Kapturem, wyjątkowo sprawnym i przebiegłym złoczyńcą. Konfliktu o tyle dziwnego, że obydwaj mają ten sam cel: oczyścić Gotham ze zła. Sęk w tym, że Red Hood nie posiada kodeksu etycznego, jakim kieruje się Mroczny Rycerz: dla niego drogą do zaprowadzenia porządku jest przejęcie kontroli nad światem przestępczym, a zabójstwo – jednym z dopuszczalnych środków. Wkrótce okazuje się też, że spokój w mieście nie jest wyłącznym celem Czerwonego Kaptura. Wciąga on Batmana w skomplikowaną intrygę obejmującą również Jokera i Black Maska – bossa półświatka w Gotham. Na światło dzienne zaczynają wychodzić grzechy przeszłości i zgoła nieoczekiwane, przerażające fakty…
Tutaj też objawia się największa moja wątpliwość co do tego filmu – nie potrafię ocenić jego grupy docelowej. W pierwszej chwili byłem przekonany, że obraz skierowany jest konkretnie do fanów komiksów o Batmanie. Film opiera się na dwóch niewydanych w Polsce opowieściach: Under the HoodDeath In the Family i wprowadza postacie, których próżno szukać u Burtona czy Nolana. Co więcej, kiedy na ekranie pojawia się Black Mask czy Nightwing, nie następuje żadna introdukcja czy wyjaśnienie, skąd dana postać się wzięła – zupełnie jakby widz już to wiedział. Trzeba jednak zaznaczyć, że nawet bez znajomości wymienionych komiksów widz jest w stanie W cieniu Czerwonego Kaptura oglądać z przyjemnością, bez irytującego poczucia zagubienia, choć nie ukrywam, że nawet szczątkowa znajomość przygód Batmana jest tu bardzo pomocna. oraz
Duża w tym zasługa fabuły: jest sprawnie skonstruowana, obfituje w liczne zwroty akcji i trzyma w napięciu, unikając mielizn. Miło również, że nie ograniczono filmu li tylko do efektownych pościgów i strzelanin, podsuwając widzowi również nieco osobistych dramatów. Mamy problem odpowiedzialności, kwestię moralnego prawa do zabijania przestępców i naprawiania świata poprzez zbrodnię. Postawione zostaje również pytanie, czy jest coś takiego jak sprawiedliwa i słuszna zemsta.
Widać, że scenarzysta przyłożył dużą wagę do tego, aby opowieść była zajmująca i pozbawiona infantylizmu. I choć nie udało się go do końca uniknąć, to jednak historia jest zaskakująco spójna, poważna… i brutalna. To kolejny ciekawy aspekt filmu Brandona Vietti: mimo ograniczeń wynikających z charakteru animacji (oraz bardziej prozaicznego ograniczenia wiekowego), w produkcji zawarty jest naprawdę duży ładunek brutalności. Nie mam tu na myśli tylko przemocy wynikającej na przykład z walki Batmana z najętymi mordercami; w trakcie seansu będzie można zobaczyć bezwzględność Red Hooda, który nie waha się przed pozbawieniem głów kilku dilerów narkotykowych, obserwować mafijne egzekucje, próby spalenia żywcem, a także śmiertelne porażenie prądem. Oczywiście reżyser często operuje – bardzo sprytnym zresztą – niedopowiedzeniem; bomby nie rozrywają ciała na kawałki, a herosi w zbliżeniach nigdy nie krwawią, ale mimo tego trudno mi nie odnieść wrażenia, że pod względem nagromadzenia przemocy i sposobu jej przedstawiania W cieniu Czerwonego Kaptura jest filmem zdecydowanie mocniejszym niż na przykład The Dark Knight Nolana.
W ślad za dobrą warstwą fabularną podąża świetnie zrealizowana strona wizualna. Oczywiście, jeśli ktoś liczy na fajerwerki niczym w filmach Pixara, to trafił pod zły adres. Trudno jednak odmówić twórcom sprawnie wykonanej roboty. Animacja jest płynna, projekty postaci – mimo pewnej karykaturalności i uproszczenia – wyglądają doskonale i nawet jeśli ktoś usilnie szukałby oznak „budżetowości” całego projektu, wątpię, czy udałoby mu się je znaleźć. Biorąc pod uwagę charakter produkcji (film trafił bezpośrednio na rynek DVD), naprawdę trzeba pogratulować DC profesjonalnego podejścia do kwestii wykonania. Także aktorskiego – bowiem ludzie podkładający głosy pod postacie spisali się znakomicie. Bruce Greenwood świetnie oddał złość i zgryzotę Batmana; Jansen Ackles (Red Hood) nadał postaci rys bezwzględnego łotra i luzaka jednocześnie, zaś Wade Williams zinterpretował Black Maska w nieco karykaturalny, ale bardzo ciekawy sposób. No i John DiMaggio w roli Jokera – zdecydowanie powinno się zapamiętać tę kreację. Psychol do kwadratu (choć jego konstrukcja jest w widoczny sposób postnolanowska. Ale trudno upatrywać w tym wady).
Batman: W cieniu Czerwonego Kaptura to kawał porządnego kina. Nie tylko w obrębie filmu animowanego czy adaptacji komiksów, ale kina akcji w ogóle. Dobry scenariusz, wyraziste postaci, sprawnie zrealizowana strona techniczna – zdecydowanie warto się z tą produkcją zaznajomić, nawet jeśli nie jest się wielkim fanem Mrocznego Rycerza.
{youtube}A2c9MsP3OVs{/youtube}
Tytuł polski: Batman: W cieniu Czerwonego Kaptura
Tytuł oryginalny: Batman: Under the Red Hood
Czas trwania: 75 minut
Kraj produkcji: USA
Obsada
Bruce Greenwood – Bruce Wayne / Batman
Jensen Ackles – Jason Todd / Red Hood
John DiMaggio – The Joker
Neil Patrick Harris – Dick Grayson / Nightwing
Jason Isaacs – Ra’s al Ghul
Wade Williams – Roman Sionis / Black Mask
Carlos Alazraqui – Chi Chi
Robert Clotworthy – Leon
Produkcja:
Reżyseria: Brandon Vietti
Scenariusz: Judd Winick
Muzyka : Christopher Drake
Studio: Warner Bros. Animation, Warner Premiere, DC Comics