Niewidoczni akademicyCo powstanie gdy połączymy Mustruma Ridcully’ego, orka, blaszaną puszkę, krasnoludzki dom mody Shwatta, twórczynię najlepszych zapiekanek na całym Świecie Dysku, Myślaka Stibbonsa i zatrutego banana? Ni mniej, ni więcej, tylko fabuła trzydziestej siódmej (ma facet zdrowie) książki Terry’ego Pratchetta „Niewidoczni akademicy”. Jesteście ciekawi jak mistrz pozszywał te kawałki w jedną całość? Posłuchajcie więc.

Piłka nożna to na Niewidocznym Uniwersytecie sport zapomniany – ostatni mecz z udziałem magów został rozegrany jakieś 200 lat temu. Niestety (głównie dla ciała pedagogicznego) istnieje zasada, która zobowiązuje ich do wzięcia udziału w meczu piłkarskim – i Havelock Vetinari o niej nie zapomniał. Magowie, jeśli nie chcą zostać pozbawieni możliwości zjadania dziesięciu posiłków dziennie, będą musieli zmienić się w drużynę. Przynajmniej na chwilę. Nadrektor (który jest zdecydowanie najbardziej męskim mężczyzną w całym cyklu, nawet biorąc pod uwagę Marchewę) jest tą perspektywą zachwycony. Jest też w swoim zachwycie całkowicie odosobniony. Niemniej, tradycji musi stać się zadość.


Tymczasem w kuchni Niewidzialnego Uniwersytetu dzieją się nie mniej ciekawe rzeczy. Nowoprzyjęta do pracy Juliet Strollop oszałamia swoją urodą, mimo iż gotowanie zdecydowanie nie jest jej najmocniejszą stroną. Nie to, co Glenda, której zapiekanka oracza stała się przysmakiem, o którym słyszała nawet Lady Margolotta z dalekiego Uberwaldu. Żeby nie sprawić wam zawodu, nie zdradzę, kim jest pan Nutt i czym się wsławił. Mogę tylko powiedzieć, że nikt lepiej niż on nie ocieka świec. Jak się ocieka świece? To jedna z tych rzeczy, których dowiecie się podczas czytania. W dodatku nie jedyna.

Lista zagadnień, z którymi zetkniecie się podczas lektury „Niewidzialnych akademików”: czy Myślak Stibbons siwieje? Ilu nadrektorów może pomieścić Świat Dysku? Jak upiec zapiekankę, żeby marynowane cebulki pozostały chrupiące? Jakie są zalety krasnoludzkiej mikrokolczugi? Co magowie wiedzą na temat seksu? Jak brzmią piłkarskie śpiewy w Ankh-Morpork? Dlaczego Trevor Likely kopie blaszaną puszkę? I czym ona jest naprawdę? Jakie są skutki podróży dyliżansem, niewyparzonego języka oraz przyczepienia sobie sztucznej krasnoludzkiej brody? Dlaczego Shwatta to ryzykowna nazwa dla domu mody? Oraz pytanie kluczowe: czym jest migdalenie (i inne bakalie)?

Jeśli zaintrygowały was te kwestie, cóż, nie macie po kolei w głowie. Ale ostatecznie, nie ma się czym przejmować. Pratchett po raz kolejny komponuje swoje uniwersum ze skrawków naszej popkultury. Tym razem na warsztat wziął piłkę nożną i towarzyszącą jej otoczkę, ale także świat mody, a nawet uwspółcześnioną wersję Romea i Julii. Umiejętnie balansuje na pograniczu kiczu, okraszając wszystko absurdalnym humorem. Mecze są tylko pretekstem dla kibiców, by móc jeść nieświeże zapiekanki i szukać okazji do bicia, modę tworzą krasnoludy, a więc rasa, u której ciężko odróżnić płeć, chyba, że sam zainteresowany ci ją zdradzi. Julia jest niesłychanie głupia, a Romeo prosi kolegę, by napisał dla niej romantyczny wiersz. Główna bohaterka poza tym, że jest kucharką, odkrywa w sobie pożądanie mordu i skrycie wyobraża sobie, że dokonuje zbrodni doskonałej.

Prawdopodobnie największa magia Pratchetta tkwi w tym, że nadaje on swoim postaciom charaktery tak wyraziste, że odciskają się w pamięci na długi czas. Są przy tym na tyle sympatyczne (nawet gdy mowa o takich osobnikach jak Nobby Nobbs, czy Gardło Sobie Podrzynam Dibbler), że chcemy spotkać się z nimi po raz kolejny, żeby przekonać się, jakie pokręcone przygody czekają na nich tym razem. Nie wiem jak Wy, ale ja ani razu się jeszcze nie zawiodłam.

Autor: Terry Pratchett
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka/ Prószyński Media
ISBN: 978-83-7648-377-1
Liczba stron: 488
Wymiary: 142 x 202 mm
Okładka: Miękka