Kick AssPrawdziwy bohater.

Nietrudno być bohaterem, gdy ma się siłę dwudziestu chłopa, pancerną skórę, pajęczy zmysł, czy choćby najnowocześniejsze zdobycze techniki na swój użytek. Superman, Batman, Spiderman i Ironman niczym nie ryzykują, zapobiegając napadowi na bank i ratując staruszkę przed złodziejem torebek. Herosi są ucieleśnieniem naszych marzeń nie ze względu na posiadanie supermocy, ale na fakt, że robią to, na co zwykłemu człowiekowi zazwyczaj brakuje odwagi – reagują na niesprawiedliwość. I ta cecha, fizyczna niemożność pogodzenia się z krzywdą innych, narastający w głębi gniew przeciw złu, łączy ich wszystkich z Davem Lizewskim z filmu „Kick-Ass”.


Wiele osób widzi w tym obrazie tylko komedię, w której przebrany za herosa dzieciak postanawia walczyć z przestępczością, co kończy się dla niego raną kłutą i wielokrotnymi złamaniami. Zważcie jednak na motywy, jakimi kieruje się Dave. Owszem, jest pasjonatem komiksów i podziwia superbohaterów, zazdrości im mocy i powszechnego uwielbienia. Do działania skłania go jednak co innego – wychodzi na ulice nie dla sławy, ale ponieważ wierzy, że obojętność równa jest przyzwoleniu na krzywdzenie innych. I właśnie przekonanie, że jednostka jednak może coś zdziałać, leży u podstaw tej historii.

Historii, którą podano jednak w bardzo lekki sposób, bo tylko w takiej formie miała szansę dotrzeć do szerszej widowi. W filmie „Kick-Ass” Matthew Vaughn igra także z tak zwanymi teenage movies, charakteryzującymi się schematem fabularnym, w którym szkolny nieudacznik i kujon zakochuje się w najładniejszej dziewczynie z klasy. Ona go jednak nie dostrzega, więc ten wzdycha tylko skrycie, zamieniając się w słup soli, gdy tylko jego luba jest w pobliżu, i w głębi serca liczy na cud… bla, bla, bla. Oczywiście wiadomo, jak to się skończy. Co warte jednak odnotowania, w tym wypadku filmowcom udało się sprawić, że cała historia nie wydaje się wymuszona, wszystko rozwija się bardzo naturalnie, bez większych zgrzytów czy wplatanych na siłę scen – wyciskaczy łez. Nawet Nicolas Cage wypada nad wyraz dobrze, może dlatego, że nie ma zbyt wiele do powiedzenia.

Kick AssJedynym fałszywym tonem był wątek Hit-Girl, która choć ciekawa jako postać, nie pasowała do wydźwięku całości – jej nadludzkie zdolności i rzucane na prawo i lewo one-linery kłóciły się z realizmem kreacji tytułowego Kick-Assa, rzadko kiedy wychodzącego ze starcia bez szwanku. Nie pomogły także raczej przeciętne umiejętności wcielającej się w dziewczynkę-postrach przestępców Chloe Moretz.

Podobnie jak „Hancock”, tak i „Kick-Ass” wyróżnia się oryginalnym podejściem do postaci superbohatera, które jednak rozmywa się w miarę upływania kolejnych minut – im bliżej finału, tym bardziej schematycznie. W przeciwieństwie do obrazu z Willem Smithem w roli głównej, opowieść o chłopcu, który chce być bohaterem, jedynie lekko skłania się ku „hollywoodzkości”, dzięki czemu widz cieszyć się może dobrym kinem akcji, okraszonym sporą dawką humoru i niekonwencjonalnym spojrzeniem na utarty temat. Obraz zdecydowanie wart polecenia.

{youtube}pxrRX64o6xA{/youtube}