WykolejonySą filmy, o których mało się słyszy. Pojawiają się, byśmy mogli zobaczyć je przez moment na sklepowej półce, a po wyjściu ze sklepu nie pamiętać już nawet zdjęcia na pudełku. Niewątpliwie jednym z takich filmów jest Wykolejony (Derailed), którego mam przyjemność dla was zrecenzować. A szkoda, bo jest to film z wszech miar wart tego, by zostać zauważonym i docenionym przez ogół, a nie tylko środowisko filmowców.

Mamy do czynienia z pełnokrwistym thrillerem, rzucającym nas w głąb zawiłej opowieści, w której nic nie jest tym, czym się wydaje. Film opowiada historię Charlesa Chaine’a (Clive Owen). Jest on facetem jakich tysiące. Robiącym karierę, ciapowatym mięczakiem, który wiedzie nudne, acz szczęśliwe życie. Ma wspaniałą, kochającą żonę i córkę chorą na cukrzycę. Całe życie odkłada pieniądze na zakup nowoczesnego leku, będącego jedyną nadzieją dla nastolatki. Pech chce, że pewnego dnia Charlie spóźnia się na pociąg i niestety musi jechać następnym. Nie jest to jego szczęśliwy dzień.


Nie zdąża bowiem nabyć biletu, a kiedy zmuszony jest go kupić od pani konduktor, okazuje się, że żona zabrała mu gotówkę. Na szczęście (lub nie) bilet funduje mu piękna nieznajoma (Jennifer Aniston).  Fascynacja, jaka powstaje między nimi szybko przeradza się w romans. Na drodze do ich szczęścia staje tajemniczy przestępca z wielkim pistoletem (Vincent Cassel) i brutalnie pozbawia ich pieniędzy oraz złudzeń o powodzeniu tego związku. Większość podobnych historii w tym właśnie miejscu się kończy. Dla Charlesa jednak, spotkanie w pociągu i napad rabunkowy stają się dopiero początkiem koszmaru…

Dlaczego warto obejrzeć ten film? Przede wszystkim ze względu na opowieść. Nie jest ona –jak mogłoby wynikać z poprzedniego akapitu – historyjką romansu znudzonego faceta i pięknej kobiety. Stanowi on tylko tło dla wydarzeń i przyczynek problemu, o którym opowiada film. Na ekranie dużo się dzieje (no może jak już przetrwamy pierwsze – dość nudne –dwadzieścia minut filmu). Kiedy historia się rozkręci, akcja nie zwalnia nawet na chwilę. Nie chodzi tu oczywiście o strzelaniny i pościgi. W Wykolejonym mamy do czynienia z psychologicznym dręczeniem głównego bohatera, który stara się znaleźć rozwiązanie sytuacji bez wyjścia. Każde z działań antagonisty wpływa tu bezpośrednio na życie głównego bohatera i pośrednio na jego psychikę, wykańczając go i popychając coraz bardziej ku krawędzi.
Tworzy to mocny klimat zaszczucia i niepewności, który towarzyszy widzowi do samego końca. A koniec z kolei zaskakuje i doskonale wieńczy całość.

Clave Owen to facet którego obsadziłbym raczej w filmach typu Czterdziestoletni Prawiczek. Jego typ urody pasuje do ról ciapowatych, starych kawalerów albo zabawnych nieudaczników. Dlatego zacząłem się zastanawiać, co jego twarz robi na okładce thrillera. Zresztą, do spółki z Jennifer Aniston, która też oszałamiającej kariery nie robi. Miałem naprawdę duże obawy, co do obsady, ale na szczęście spotkało mnie pozytywne zaskoczenie. Tylko na początku postać Owena zgadza się z „szufladką” w której go zamknąłem. Wraz z rozwojem fabuły i kolejnymi traumatycznymi wydarzeniami, nasz bohater nabiera przysłowiowych jaj i w niczym nie przypomina ciamajdowatego mięczaka. Jennifer Aniston również nie ma w sobie nic ze starej „przyjaciółki”, jaką znamy z ekranów telewizorów. Tutaj jest namiętną, silną i pewną siebie kobietą, przed którą kariera już dawno otworzyła swoje wrota. Kobietą, która przyciąga niczym Sharone Stone w Nagim Instynkcie.
Oboje poradzili sobie przyzwoicie ze swoimi rolami i zagrali je właśnie tak, jak powinny być zagrane. Niestety nie ma tu mowy o wielkim aktorstwie.  Żadne z nich – ani Aniston, ani Owen – nie dało swojej postaci nic, co sprawiłoby, że zapamiętamy tę kreację na długo (jak choćby Jim Carrey w 23). Niemniej, nie każdy stołek musi być wykonany przez  genialnego stolarza, żeby się na nim wygodnie siedziało.

Czy film ma słabe strony? To zależy głownie od tego, jak wiele widzieliście. Chodzi mi tu o przewidywalność.  Opowieść zaskakuje. To fakt. Ale ktoś, kto ostatnie zęby zjadł na thrillerach, może bez trudu przewidzieć powtarzający się schemat. Może, ale nie musi. Trzeba zwrócić uwagę na kilka drobnych szczegółów, żeby poskładać sobie całą historię przed napisami końcowymi. Trochę odstraszył mnie też nieco nudny początek. Dobry dreszczowiec powinien od pierwszych minut przyciągnąć uwagę widza, a nie brutalnie kazać czekać na rozwój wydarzeń. Lecz jeśli uda wam się przetrwać kilkanaście mniej ciekawych minut z życia Charlesa, na pewno nie będziecie żałować. Można by też wspomnieć o kilku błędach merytorycznych, ale są one niemal niezauważalne, a i dostrzeżone łatwo wybaczyć.

Podsumowując, Wykolejony to kawał mocnego kina sensacyjnego, które do samego końca trzyma w napięciu i bardzo ciekawie pokazuje, jak jedno wydarzenie potrafi zmienić człowieka i jego życie. Wielka szkoda, że film praktycznie przekradł się za naszymi plecami, bo – nie boję się tego powiedzieć – jest równie dobry, a miejscami nawet lepszy niż Nagi Instynkt.

{youtube}RS3sZ6tqx0Y{/youtube}