Mieszkańcy Moskwy, którzy przeżyli nuklearną katastrofę, schronili się w tunelach podziemnej komunikacji, zamienionych w skomplikowany system schronów. W postnuklearnym świecie szybko pojawiły się podziały. Wśród silnych osobowości, najczęściej pracowników metra, utworzyły się odrębne ugrupowania. W wyniku tego poszczególne stacje stały się mikro państwami-miastami z wyróżniającym je ustrojem. Na tle innych wybiły się: kapitaliści zrzeszeni w Związek Stacji Linii Okrężnej, inaczej Hanza, i Linia Czerwona – komuniści, obiecujący elektryfikację wszystkich tuneli i sowiecką władzę.
I to właśnie tu, w domu Artema pojawia się niebezpieczeństwo, które może doprowadzić do zagłady całego metra.
Artem zostaje wysłany z misją – ma dostarczyć informację o zagrożeniu do na wpół-mitycznego Polis, gdzie ludzie żyją jak ludzie. Jest to centralna stacja metra, gdzie panują dwie kasty: kszatrijów – wojowników, następców rosyjskiej armii, i braminów – mędrców, próbujących zachować dziedzictwo ludzkości: wiedzę i sztukę.
Dzięki Artemowi czytelnik poznaje skryte w ciemnych tunelach tajemnice.
Metro ma około 40 tysięcy mieszkańców. Ci którzy urodzili się pod ziemią są nieco słabsi i bledsi od reszty. Powszechną walutą na straganach jest amunicja kal. 7,62 mm. Dni upływają cywilom na naprawach, uprawie grzybów i drożdży, hodowli świń i kur. Większość mieszkańców traktuje książki jak świętość, są one bowiem źródłem zarówno wiedzy, jak i rozrywki, której oprócz lektur dostarczają jedynie muzyka i hazard. Kilkaset metrów od każdej stacji, w nieprzeniknionych ciemnościach tuneli czai się niebezpieczeństwo. Każda, nawet najbiedniejsza grupa, jakiej zależy na spokoju, wystawia umocnione posterunki, z karabinami maszynowymi, miotaczami płomieni i reflektorami.
Książka pełna jest specyficznego klimatu, owej niepowtarzalnej „rosyjskości”. Bohaterowie namiastkę herbaty nalewają do szklanek, traktując ją jak samogon. Najbardziej popularną zabawką dla dużych chłopców jest oczywiście AK-47, większość cywili paraduje w roboczych waciakach i kufajkach, a byli żołnierze z rozrzewnieniem śpiewają o Afganistanie.
Autor w kolejnych rozdziałach opisuje odwiedzane przez bohatera miejsca, przez co popada w pewien schemat (spacer od stacji do stacji). Rozeznanie w labiryncie bardzo ułatwia załączona, czytelna mapka.
Dzięki nietuzinkowym postaciom z krwi i kości oraz mrocznej atmosferze wypełniającej tunele metra nie sposób się nudzić.
W książce właściwie nie ma przedstawicielek płci pięknej. Na kartach aktywnie występują sami mężczyźni – brzydcy, dobrzy albo źli. Zagłębiając się w opis społeczeństwa, odnajdujemy krytykę zarówno dawnej Rosji radzieckiej, jak i dzisiejszego państwa rosyjskiego, w którym odżywają nastroje nacjonalistyczne. Artem na swojej drodze napotyka faszystów – założycieli IV Rzeszy, ale i komunistów – idealistów, członków Pierwszej Międzynarodowej Czerwonej Brygady Bojowej Metra Moskiewskiego. Korzysta z pomocy tajemniczego Chana – mistyka, wilka wśród szakali i jasnowidza, mającego wiele hipotez dotyczących dziwnych wydarzeń w podziemiach metra. Trafia na Michaiła Porfiriewicza, starego intelektualistę, który odkrywa przed Artemem tajemnice Polis.
Śledząc losy Artema, czytelnik natknie się również na największych bohaterów społeczności metra: stalkerów – zwiadowców. Uzbrojeni po zęby, penetrują pełen mutantów świat na powierzchni w poszukiwaniu potrzebnych przedmiotów, np. amunicji czy opału.
Polecam książkę wszystkim tym, którzy zarywali noce grając w Stalkera i Fallouta, cenią literaturę postapokaliptyczną, szukają zarówno wartkiej akcji, jak i głębszego przesłania. Świat Metra to skondensowane odbicie dzisiejszego społeczeństwa, z wszystkimi jego wadami i zaletami. Metro to również pytanie o to, czy ludzie powinni walczyć o przetrwanie za wszelką cenę, czy przyjąć z pokorą swój los – upadek ze szczytu drabiny ewolucji.
Zakończenie książki to majstersztyk, z którego przykład powinni brać autorzy science -fiction.
Autorem recenzji jest Wiktor Kozłowski