Ja, diablica to historia Wiktorii Biankowskiej, którą poznajemy krótko po tym, jak została zamordowana – a dokładniej w momencie, kiedy zostaje zmuszona do zmagania się z piekielną administracją. No tak, trzeba przyznać, że to było do przewidzenia, iż urzędy wymyślono po tej „ciemnej” stronie zaświatów! W każdym razie główna bohaterka, przebijając się przez pokoje o numerach 6, 66 i 666, dowiaduje się, iż może spędzić wieczność nietypowo – konkretniej jako diablica. Jeszcze tylko sześć parafek, parę porad, trochę książek do przejrzenia i może odebrać „klucz diabła” – narzędzie bez wątpienia skuteczniejsze od PKP – oraz wprowadzić się do willi w Los Diablos.
Piekło samo w sobie, jak się okazuje, nie jest takie złe – klimat jak w tropikach, przystojni adoratorzy, imprezy, alkohol i wszystko, czego się zapragnie, na wyciągnięcie ręki. Mimo to Wiktoria nie potrafi pogodzić się z tym, co straciła, więc rozpoczyna śledztwo, by odkryć, jak zginęła. Niestety, im więcej wie, tym więcej widzi nieścisłości i niewiadomych. Pewna jest tylko tego, że nie padła ofiarą zwyczajnego mordercy. Reszta przed nią – i przed czytelnikiem, który będzie uczestniczył w odkrywaniu tej zagadki.
Prócz wątku sensacyjnego w powieści ważny jest wątek romansowy. W jego centrum znajduje się oczywiście Wiktoria, a po obu jej stronach Piotruś i Beleth. Dziewczyna waha się, którego z nich pragnie. Z jednej strony nie potrafi zaufać diabłu, z drugiej czuje, że nie należy już do świata ludzi, więc nie ma prawa kochać śmiertelnika. Mężczyźni nie ułatwiają jej wyboru, zachowują się niejednoznacznie, co rusz zrażając ją do siebie, by potem przepraszać. Diablica jest zagubiona do tego stopnia, że chwilami przestaje zwracać uwagę na cokolwiek innego, nawet w sprawach życia i śmierci. A w takie zostanie uwikłana, gdyż w Piekle robi się naprawdę gorąco, a ona, chcąc nie chcąc, musi się opowiedzieć po jednej ze stron. Nie chce jednak psuć Czytelnikowi niespodzianki i pozostawię tę tajemnicę do samodzielnego odkrycia.
Oczywiście Beleth – diabeł o chłopięcym uroku i zniewalającej aparycji – nie jest jedynym mieszkańcem Piekła. Wiktoria zaprzyjaźni się też z inną, mocno wiekową już, diablicą – czyli z Kleopatrą. To relacja bardzo nietypowa, wybuchowa, humorystyczna, a przy tym… szczera. Kleo, choć dziwna, daje się lubić. Pojawia się też Azazel – egoista niepozbawiony uroku, czy anioły w sandałach-jezuskach. Dalszy plan wypełniają barwne postaci rodem z podręczników historii czy mitów, a wszystkie barwne i interesujące. W końcu kto nie chciałby się dowiedzieć, jak Napoleon zachowuje się na balu u Szatana?
Na uwagę zasługują same Piekło i Niebo. Autorka walczy ze stereotypem dobra i zła – zaświaty różnią się od siebie, ale tak naprawdę to człowiek decyduje, gdzie trafi. W Niebie będzie mógł się wyciszyć, w Piekle – wyszaleć. Nic więc dziwnego, że wybuchowa mieszanka bohaterów wybiera właśnie to miejsce, w które trafiła Wiktoria. Choćby dla klimatu… I oczywiście dla dowcipów, które Katarzyna Miszczuk serwuje swoim czytelnikom. Kleopatra kłócąca się z Hatszepsut czy jej rozważania o współczesnych mężczyznach… te sceny to prawdziwe perełki!
Ja, diablica to powieść interesująca i wciągająca. Czyta się ją lekko i szybko, w dodatku działa na czytelnika jak magiczna pigułka na poprawę humoru. Wciągająca, sensacyjna akcja, poruszający romans, sceny skrzące się humorem czy nawiązania do klasyki literatury – to chyba wystarczy, by polecić tę pozycję?
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Wydawnictwo: WAB , Październik 2010
ISBN: 978-83-7414-824-5
Wymiary: 125 x 195 mm