Tak! Dave jest tak wielki, że można go dostrzec z Kosmosu (widać go na Google Earth)! Woody jest właśnie na nim wzorowany – Dave był wyjątkowo brzydki, kiedy miał 6 miesięcy, ślamazarny i śmierdzący! Poza tym zawsze byłam fanką fantastyki, a szczególnie podobała mi się zdolność zmieniania kształtów u niektórych fantastycznych istot.
Do księgarń w Polsce trafił właśnie pierwszy tom serii. Co jest głównym przesłaniem tej książki?
Czy może pani zdradzić coś z treści następnych tomów? Czy Woody znajdzie inne wilkeny?
W następnej części Nat i Woody wyruszają na poszukiwania klanu Woody’ego, ale muszą zboczyć z drogi, kiedy zostają poproszeni o pomoc i użycie mocy wilkena, aby uratować zaginione dzieci ze szponów złej wdowy wampirzycy. Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów, ale b y ć m o ż e znajdą inne wilkeny.
Słyszałem, że w trzeciej książce z serii ma się znaleźć wątek polski – czy to prawda? Jak pani wpadła na tropy literackie w naszym kraju?
To prawda, w książce miały pojawić się polskie wilkołaki, ale fabuła okazała się zbyt skomplikowana, mój redaktor przekonał mnie więc, aby na razie ten wątek usunąć. Ale mam nadzieję, że pojawi się w kolejnej książce! Lubię Polaków, w moim mieście mieszka wielu waszych rodaków i zawsze chciałam odwiedzić Polskę. Wydaje się bardzo ciekawym miejscem.
Pisanie książek dla dzieci to duża odpowiedzialność. Zawsze oczekuje się, że poza fabułą autor dostarczy czytelnikowi jakiejś nauki. Nie odczuwa pani tej presji? Czy wypełniła pani ten postulat?
To naprawdę dobre pytanie! Nie odczuwałam presji, aby udzielić czytelnikom jakiejś moralnej lekcji, ponieważ „Wilken“ miał być po prostu fascynującą historią i okazją do kilku wybuchów śmiechu. Ale wydaje mi się, że na stronach książki widać też, jak ważne w życiu są lojalność wobec przyjaciół i odwaga. No i na pewno w jakiś sposób powieść uczy wrażliwości na los zwierząt i akceptacji ludzi, którzy są inni.
Za pani debiutem stoi odkrywca J.K. Rowling i Harry’ego Pottera, wydawca Barry Cunningham. Czy był pierwszym recenzentem pani książek?
Tak, to właśnie Barry’emu i jego angielskiemu wydawnictwu muszę dziękować za sukces „Wilkena“. Barry był pierwszym czytelnikiem moich tekstów, jego uwagi połączone z pracą redaktora Imogena Coopera pozwoliły mi dopracować i poprawić historię w nim opowiedzianą.
Pierwszą rzeczą, na którą czytelnik zwraca uwagę przed kupieniem książki, jest fantastyczna okładka. Czy dla pani to dodatkowa wartość? Nie obawia się pani, że ludzie kupują ją tylko dla okładki?
Tak, mam szczęście, że pracuję z Barrym, który słynie z fantastycznych pomysłów na książki! Jestem naprawdę zadowolona z obydwu okładek (premiera 2 tomu „Wilkena“ w Polsce zapowiedziana jest na początek 2011 roku) i właśnie zobaczyłam projekt trzeciej – jest równie genialny. Dostałam bardzo dużo pozytywnych komentarzy od czytelników, którzy byli zachwyceni i książką, i jej okładką.
„Wilken“ to pani debiut literacki. Co panią skłoniło do rozpoczęcia takiej wyjątkowo ryzykownej kariery?
Zgadzam się, że pisarstwo nie jest gwarancją dużej kariery, jednak kiedy zaczynałam pisać swoją książkę, nie myślałam, że będzie to mój sposób na życie. To było coś, co chciałam zrobić od lat i musiałam sobie udowodnić, że jestem do tego zdolna.
Jakie ma pani plany na swoją literacką przyszłość? Czy myśli już pani o następnych opowieściach?
Cały czas! Mam cztery czy pięć zupełnie nowych pomysłów na książki, nad którymi rozpocznę pracę, jak tylko skończę poprawiać trzecią część serii „Wilken“!
Autorem zdjęcia jest Dane Smith.