Istnieje legenda o złotej rybce. Nie, ta rybka nie będzie spełniała życzeń. Według legendy, gdy ktoś złapie złotą rybkę o ludzkiej twarzy, rybka ta sprowadzi tsunami… Mały Sousuke znalazł złotą rybkę na dole klifu, na którym mieszka. Ale jego złota rybka nie jest zła. Ma śmieszny pyszczek i lubi jeść szynkę. Potrafi nawet czarować! Dostaje więc czarodziejskie imię – Ponyo. Sousuke nie wie jednak, że Ponyo ma rodzinę, która będzie chciała wyrwać ją z rąk niebezpiecznych ludzi. Cóż z tego, że Ponyo wcale nie chce być ratowana?
Nie inaczej jest z „Ponyo”. Zaczyna się jak zwykła opowiastka na dobranoc – ot, chłopczyk znalazł złotą rybkę. Ale po skończonym seansie z zaskoczeniem stwierdzamy, że epitet „zwykły” jest zupełnie nie na miejscu. Niesamowita wyobraźnia Miyazakiego pozwala nam oglądać magiczne wręcz historie, których przesłanie możemy z łatwością przenieść do naszej rzeczywistości. I tak dotarliśmy do kolejnego wyznacznika filmów Miyazakiego – seans spodoba się nie tylko dzieciom, ale także dorosłym. Dzieciaki będą zachwycone mieniącymi się kolorowymi obrazkami, przygodami małego Sousuke, żartami uroczej rybki. Zrozumieją też najbardziej oczywiste przesłanie. Z kolei dorośli mogą śmiało doszukiwać się tych mniej oczywistych znaczeń.
Shrek i ekipa też były reklamowane jako świetna zabawa dla całej rodziny. Nie mam zamiaru tego negować, jak powiedziałam, lubię takie bajki. W końcu kto nie lubi się pośmiać? „Ponyo”, a także pozostałe dzieła Miyazakiego, polecam tym, którzy chcą się uśmiechnąć. Tak szczerze i całym sobą. Uśmiechnąć się na początku seansu. I jeszcze po seansie. Bo nagle okazuje się, że nie trzeba rzucać nam w twarz wyświechtanymi frazesami o potędze przyjaźni i miłości. Wystarczy trochę wyobraźni, a nawet ja, śmiejąca się do rozpuku z idiotycznych tekstów Shreka, oglądając „Ponyo” potrafię się po prostu uśmiechnąć. W końcu jestem tylko dzieckiem…