PratchettTerry Pratchett wkracza do równoległych światów science fiction

Autor najbardziej znany z cyklu o Świecie Dysku powraca do pomysłu, który powstał prawie 25 lat temu.

Chociaż to fantasy przyniosła mu fortunę, w swoim najbliższym projekcie Terry Pratchett zamierza zapuścić się do świata science fiction, powracając do pomysłu sprzed prawie 25 lat. Pisarz nawiązał współpracę z brytyjskim autorem science fiction, zdobywcą wielu nagród, Stephenem Baxterem.
Pratchett rozpoczął pracę nad powieścią o łańcuchu równoległych światów, zatytułowaną  Długa Ziemia, w roku 1986, tuż po ukończeniu Równoumagicznienia, trzeciej książki osadzonej w uniwersum Świata Dysku, w którym to świat spoczywa na grzbietach czterech słoni stojących na olbrzymim żółwiu. „Pomyślałem sobie, że [Świat Dysku] to fantastyka, a ja chcę powrócić do mojej pierwszej miłości, którą było science fiction”, powiedział Pratchett w wywiadzie dla Guardiana. Autor napisał wcześniej dwie powieści science fiction, w późnych latach 70. i wczesnych 80. – Dysk oraz Ciemną stronę Słońca.

Jednak gdy książki o Świecie Dysku zaczęły zyskiwać popularność, Pratchett zdecydował się podążyć ścieżką fantastyki. „Równoumagicznienie odniosło wielki sukces i właściwie bez podejmowania konkretnej decyzji w tej kwestii odkryłem, że podoba mi się pisanie książek o Świecie Dysku. Długa Ziemia została odłożona na później, aż w końcu to później zniknęło za horyzontem”, powiedział.

Przekopując niedawno swoje archiwum w poszukiwaniu materiałów do zbioru dzieł, jego agent, Colin Smythe, natknął się na niedokończoną powieść i dwa opowiadania. Wtedy Pratchett zdał sobie sprawę, że „tak wiele można by z tym jeszcze zrobić”.

„Pomysł opierał się po prostu na teorii kwantowej, zakładającej, że Ziemia jest jedną z niepoliczalnej ilości Ziem, z których każda różni się jednym elektronem. Tak samo jak z większością fantastyki naukowej, a przynajmniej tą częścią, która mnie interesuje, taki scenariusz może być początkiem świetnej zabawy”, dodał.

„Praktycznie przez przypadek ludzie odkrywają sposób na przedostanie się z jednego świata do drugiego. Łączącą to wszystko teorią jest hipoteza, że wojny spowodowane są brakiem lądu. Wyobraźmy sobie, że o grubość myśli stąd znajduje się inna Ziemia, prawie identyczna z naszą, i z tego co wiemy niezamieszkana przez nic ludzkiego. Pospolite ruszenie, które by nastąpiło, pobiłoby na głowę wszystkie poprzednie. No to idziemy, ale chwila, tam nie ma telefonów komórkowych… a więc pojawiają się pewne problemy: metal nie przechodzi tak łatwo przez eter, który przekraczasz w drodze do innego świata. Naprawdę trzeba zacząć wszystko od nowa, więc wychodzi z tego dziwna sytuacja – choć ludzi spotyka się niezwykle rzadko, to oni są najlepszym dostępnym zasobem.”

Pratchett współpracował już z innymi pisarzami (m.in. z Neilem Gaimanem nad Dobrym Omenem), tak więc z chęcią połączył swe siły z autorem science fiction, by rozwinąć serię  Długa Ziemia. Baxter, autor Flood, Ark oraz serii Time’s Tapestry i Destiny’s Children, a także zdobywca nagrody Brytyjskiego Stowarzyszenia Science Fiction i Nagrody im. Philipa K. Dicka, wydawał się do tego najlepszy.

„Myślę, że Stephen Baxter jest jednym z naszych najlepszych pisarzy science fiction, a najlepszym pisarzem hard science fiction”, powiedział. „Naprawdę lubię jego dzieła. To jest człowiek, któremu nieobce są biliony… Fajną rzeczą w pracy z nim jest to, że przeważnie któryś z nas potrafi rozwiązać każdy pojawiający się problem. To będzie dobra zabawa – antidotum na sytuację, kiedy reszta chłopców i dziewczynek może bawić się na dworze, a ty musisz pisać w samotności. A ja cierpię na chroniczną klaustrofobię. To jak posiadanie lustra, które odbija twoje pomysły, a jednocześnie ty jesteś lustrem dla niego. Poza tym pisanie hard science fiction ma z zwyczaju.”

Obecnie obaj pisarze pracują nad innymi książkami (kolejna książka Pratchetta o Świecie Dysku ma wyjść za rok jesienią), ale wymieniają się pomysłami i nakreślają zarys serii. Pierwsza książka ma zostać wydana przez wydawnictwo Doubleday wiosną 2012r. „Rozmowy telefoniczne są bardzo ożywione – prawdopodobnie będziemy bić się o to, który z nas napisze którą scenę”, powiedział Pratchett, który szczególnie nie może się doczekać opisania wizyty rdzennych Amerykanów w dziewiczym wydaniu Gór Czarnych Dakoty, „mówiących, że jest świetnie, ale chcieliby już móc włączyć telefony komórkowe, a ten koc i dym są naprawdę do bani”.

Ponieważ jest to seria autorstwa Pratchetta, oczywiście będzie w niej dużo humoru, ale autor szczerze przyznaje, że „w książce nie da się umieścić samego humoru”. Musi być coś, z czym można go skontrastować – tragiczna ulga”, zaznacza. „Humor powinien brać się z sytuacji, a nie ponieważ uważasz, że czas wrzucić jakiś żart”.

Obaj autorzy są zdecydowani opisać żelazne zasady swojego świata (swoich światów) zanim zabiorą się za pisanie. „Kiedy już masz naukę i tło, musisz pozostać im wierny. Jednym z problemów fikcji w stylu Doktora Who jest to, że możesz zmyślać na bieżąco. Jeśli zrobisz to właściwie, używasz gliny, którą masz w rękach”, mówi Pratchett. „Masz tylko jedną szansę na określenie, co jest możliwe. Wykonałem wiele telefonów do lekarzy i innych ludzi, pytając »Czy można to tak zrobić?« Trzeba znaleźć coś, co wydaje się właściwe i niezbyt rażące z naukowego punktu widzenia.”

Ogólnie „główną zasadą science fiction jest przyzwolenie na jedną niemożliwą rzecz”, powiedział. „My założyliśmy, że można odwiedzić sąsiedni świat – wszystkie sąsiednie światy. Zobaczmy teraz, co ludzie zrobią, kiedy to odkryją… Oczywiście, jako pisarze możemy bawić się tym, co wiemy na temat ludzkości – mając doskonały raj w zasięgu ręki, zawsze znajdziemy jakiś sposób, żeby namieszać”.

artykuł Alison Flood
tłumaczenie: Varali
oryginalny tekst dostępny na stronie Guardiana