Jak to w powieściach Žambocha, tak i w jego produkcji współtworzonej z Procházką, akcja zaczyna się szybko, już na pierwszych stronach. A potem jeszcze przyspiesza. „Przemytnika” czyta się tak, jakby oglądało się dobry film sensacyjny – co nie powinno zaskoczyć nikogo, kto miał już do czynienia z tymi twórcami.
Główny bohater to tytułowy JFK – poznajemy mężczyznę w momencie, gdy z hukiem wylatuje z pracy, a z jeszcze większym – z mieszkania, które dzielił z dziewczyną. I towarzysko, i zawodowo – jest spalony. Wspaniały moment, by zacząć od zera. I jak na zawołanie – otrzymuje propozycję z cyklu tych „nie do odrzucenia”… ale niestety nie ma możliwości dokończyć negocjacji. Dostaje się w krzyżowy ogień, próbuje ratować własną skórę i w rezultacie trafia w miejsce, które raczej nie przypada mu do gustu.
Autorzy nie ustrzegli się natomiast przed czymś innym… W wyniku tajemniczych okoliczności J. F. Kovářa trafia do innego świata – i bardzo szybko zdaje sobie z tego sprawę. Było to dla mnie niezrozumiałe. Zamiast podejrzewać, że to próba manipulacji, złamania go czy choćby podania mu narkotyków, po przeczytaniu dziwnej gazety dochodzi do wniosku, że opuścił swój świat. Skąd w ogóle wziął taki pomysł? Moim zdaniem zabrakło w powieści stopniowego obserwowania niepasujących elementów, uświadamiania sobie, że znalazł się w rzeczywistości odmiennej, niż ta, którą zna. Gdyby autorzy poświęcili temu kilka stron, postać głównego bohatera z pewnością zyskałaby na wiarygodności.
Dziwi też, że JFK, gdy tylko zauważa, gdzie się znalazł, od razu zaczyna myśleć o powrocie. W jego sytuacji, gdy z poprzednim życiem przestało go łączyć cokolwiek, bardziej zrozumiałe byłoby myślenie o długim urlopie czy wręcz zaczęciu od zera w nowym miejscu. Okazja pojawia się sama, nasz bohater nie radzi sobie źle, a jednak ani przez chwilę nie myśli, że mógłby się tu zatrzymać. Także w tym wypadku bardziej przekonałoby mnie, gdyby tęsknota za światem, który opuścił, pojawiła się z czasem. To wszystko jednak początek powieści – na szczęście później nie ma już takich zgrzytów i tekst czyta się z prawdziwą przyjemnością.
Wspomniałam już, że JFK trafił do innego świata – nie jest to jednak Śródziemie czy inny neverland. Mężczyzna ląduje w rzeczywistości całkiem podobnej do naszej – jednak z trochę inną sytuacją geopolityczną. Historia w tym drugim świecie poszła trochę innym torem – w ojczyźnie głównego bohatera najważniejszą różnicą jest to, że zamiast pierwszej i drugiej wojny światowej wybuchła pierwsza wojna europejska – którą zapoczątkowało samowolne wystąpienie Armii Czeskiej przeciwko aneksji granic w 1938 roku. Wśród ofiar wojny znalazło się dziesięć milionów Czechów.
Czytanie o takiej wizji świata było dla mnie zaskakujące – ta Republika Czeska przypisała sobie cechy typowo… polskie. Podczas gdy rzeczywiści Czesi unikali walki, dbając bardziej o przetrwanie narodu niż o wolność, Czesi ze świata Žambocha i Procházki walczyli w pierwszej linii, twardo stawiając się Niemcom. To ich kraj ucierpiał najbardziej, to na ich ziemi zostały ruiny po spalonych miastach. Czyżby autorzy dali ujście tęsknocie za romantycznymi zrywami, których mało było w ich prawdziwej historii?
Kolejną ważną cechą, odróżniającą świat, do którego trafił JFK, od tego, który znał dotąd, jest fach czarodzieja. Nie ma mowy o typowej magii – widać, że są to jednostki o wyjątkowych jednostkach parapsychologicznych. Są oni tak ważnym elementem społeczności, że w dużej mierze ich obecność wpłynęła na dzieje ludzkości. W jaki sposób? Przekonajcie się sami. Odbudowywanie historii tego dziwnego świata ze strzępów rozmów i przemyśleń może dać czytelnikowi naprawdę wiele radości.
Ale świat światem, a żyć trzeba. JFK jest jednostką wyjątkowo obrotną, więc dość szybko udaje mu się „ustawić”. Jego głównym celem jest powrót do własnego świata… ale to nie jest takie proste. Potrzebuje środków i silnych zwolenników. W dodatku jeść też trzeba…
Mężczyzna łatwo więc wplątuje się w sam środek wydarzeń, składających się na akcję powieści. Dzieje się dużo, szybko i ciekawie. Z ostrą amunicją i pięknymi kobietami w tle. Mogę zagwarantować, że ani przez chwilę nie będziecie znudzeni – autorzy nie zostawią czytelnikowi momentu na choćby jedno ziewnięcie.
Podstawową wadą powieści jest to, że jest dość krótka – urywa się w momencie, w którym kończy się pewna wielka przygoda agenta – z drugiej strony to dopiero pierwsza część wielotomowego cyklu. Już w tej chwili nie mogę doczekać się drugiego tomu – ponieważ i bohater, i historia, i przede wszystkim świat, w którym osadzona została większość wydarzeń – mają potencjał. Jestem ciekawa, w jaki sposób wykorzystają go autorzy, zarówno Miroslav Žamboch i Jiří W. Procházka, jak i pozostali, którzy dołączyli do cyklu w kolejnych odcinkach.
Ciekawa fabuła to oczywiście nie jedyny powód, by sięgnąć po tę powieść. Warto też np. dlatego, że bez wątpienia będzie się świetnie prezentowała na półce. Okładkę polskiego wykonał Piotr Cieśliński, chyba najbardziej rozpoznawany grafik w naszym fandomie. Książka wygląda o niebo lepiej niż czeski oryginał. Pokusiłabym się nawet o bluźniercze stwierdzenie, że to najładniejsza okładka Cieślińskiego – bo choć postaci Kłamcy czy Daimona Freya mocno zapadają w pamięć, to ta, choć niezwykle prosta okładka, jest o wiele bardziej dopracowana. Grafika gładko komponuje się z tytułem, nazwiskami autorów, a nawet numerem tomu i logo wydawnictwa. Mimo – już wspomnianej – prostoty, nie mogłam oderwać od niej oczu. Pewnym minusem wydania jest skrzydełko, na którym zaprezentowane zostały postaci autorów. Nie mogę zrozumieć, dlaczego znalazło się tam zdjęcie Žambocha, ale już nie Procházki. To dla mnie poważne niedopatrzenie i mam nadzieję, że Fabryka Słów zwróci na to uwagę w kolejnych tomach.
No i oczywiście są jeszcze ilustracje – autorstwa Dominika Brońka. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że jedne z jego najlepszych, naprawdę cieszą oko, choć chwilami nie do końca przystają do treści. Przykład – autorzy uraczają nas opisem kobiety, która ma odsłonięty kawałek biodra i brzucha, a na sąsiedniej stronie podziwiamy ilustrację kobiety z całym brzuchem na wierzchu. Z drugiej strony, postać jest tak ładna, że ciężko traktować to jako wadę…
Na koniec wspomnę o powodach, dla których tę książkę czytało mi się szczególnie przyjemnie. Pierwszy to oczywiście kraj pochodzenia autorów i miejsce akcji – czyli Czechy. Zdecydowanie trafiają do mnie historie, które rozgrywają się właśnie tam. W dodatku przekład Andrzeja Kossakowskiego stoi na naprawdę wysokim poziomie (choć na pierwszych stronach pojawiały się usterki językowe, później zostały one wyeliminowane) – nie miałam wrażenia, że zabił on dowcipne sformułowania, naprawdę ładnie zaserwował powieść polskiemu czytelnikowi.
I rzecz ostatnia – może drobna, ale w końcu to te małe rzeczy cieszą… Jedna z organizacji pojawiających się w „Przemytniku” nazywa się Equilibrii Ferrarius, w skrócie – EF. Czyli tak samo, jak Efantastyka (portal, na którym się udzielam). To powodowało, że mój patriotyzm lokalny uśmiechał się szeroko. Co nie znaczy, że powieść spodoba się tylko użytkownikom Efantastyki – polecam ją zdecydowanie szerszemu gronu!
autor: Miroslav Žamboch, Jiří W. Prochazka
tytuł: Agent JFK 1. Przemytnik
tytuł oryginału: Agent John Francis Kovář. Pašerák
język oryginału: czeski
tłumacz: Andrzej Kossakowski
cykl: Agent JFK
tom: 1
seria: Obca Krew
wydawnictwo: Fabryka Słów
ISBN-13: 978-83-7574-240-4
liczba stron: 216
wymiary: 125 x 195 mm
okładka: miękka
ilustracja na okładce: Piotr Cieśliński
data wydania: maj 2010 r.
cena detaliczna: 26,90 zł