Parafrazując słowa Juliana Caraxa:
„Mojej przyjaciółce Carlin, która zwróciła mi głos i pióro”.
Książka, za którą tęskniłem.
W wieku licealnym pochłaniałem dzieła Wiktora Hugo i Aleksandra Dumasa. Czytając powieci tych pisarzy ciarki przechodziły mi po plecach, oczy piekły od niewyspania a nauka schodziła na dalszy plan. Hrabia Monte Christo mówił mi „dobranoc” a nędzna Francja sprawiała, że historia stawała się jeszcze bardziej interesująca. Któż nie pragnął wtedy znaleźć się w centrum tajemniczych, niemalże mistycznych wydarzeń? Kogóż nie pociągała romantyczna historia, w której granica pomiędzy miłością a nienawiścią dawno przestała być dostrzegalna? Któż nie tęsknił?
Nie chciało mi się spać i nawet nich chciało mi się próbować zasnąć. Podszedłem do balkonu i ujrzałem świetliste opary wydobywające się z latarni na Puerta del Angel. Można się było tylko domyślać obecności stojącej tam nieruchomo postaci. Jej realność potwierdzał jedynie zarys cienia padającego na bruk i bursztynowe drżenie żaru papierosa odbijające się w jej oczach. Stała, ciemno ubrana, z jedną dłonią ukrytą w kieszeni marynarki, drugą przytrzymując papierosa, który prządł niebieskawą pajęczynę dymu wokół głowy. Patrzyła na mnie milcząco, kryjąc twarz za padającym z latarni światłem. Stała tak ponad minutę, paląc niedbale, z utkwionym we mnie spojrzeniem. Gdy o północy rozległy się dzwony katedry, postać leciutko kiwnęła głową w geście pozdrowienia i tylko domyślać się mogłem niewidocznego uśmiechu. Chciałem opowiedzieć, ale byłem sparaliżowany. Ów człowiek odwrócił się i zobaczyłem, jak powoli odchodzi, lekko kulejąc. (…) Opis podobnej sceny przeczytałem w „Cieniu wiatru”. W powieści główny bohater co noc wyglądał o północy przez balkon i spostrzegał, że obserwuje go, skrywając się w cieniu i niedbale paląc papierosa, jakiś dziwny nieznajomy. Jego twarz zawsze kryła się w mroku i tylko domyślać się można było żaru jego spojrzenia. Nieznajomy stał przez jakiś czas, prawą dłoń chowając w kieszeni czarnej marynarki, by następnie oddalić się, lekko kulejąc. W scenie, której właśnie byłem świadkiem, owym nieznajomym mógł być jakikolwiek przechodzień, postać bez twarzy i bez tożsamości. W powieści Caraxa owym nieznajomym był diabeł.
Życie Daniela nabiera niewyobrażalnego tempa. Z dnia na dzień główny bohater coraz bardziej zatraca się w plątaninie wydarzeń z przeszłości. Tajemnica pisarza Caraxa staje się dla niego niemalże obsesją. Daniel poddaje się nowemu hobby z niezwykłą energią. Posiadając znajomości w środowiskach księgarsko-bibliotecznych zaczyna zbierać informacje na temat autora Cienia wiatru. Jak każdy młody chłopak oczarowany cudowną zabawą, nie wie kiedy powiedzieć sobie „dość!”. Niewiedza bardzo szybko okazuje się tragiczna w skutkach.
O czym jest książka? Powiedziałbym, że o zmaganiach młodego chłopaka z dawno zapomnianą historią ale będzie to kłamstwo. Powiedziałbym, że o Julianie Caraxie ale wtedy także bym skłamał. Książka Carlosa Ruiza Zafona jest bowiem o uczuciach. O tych długowiecznych, najdłużej towarzyszących ludziom. O miłości silniejszej niż śmierć i nienawiści dojrzewającej przez całe życie. Miłości godnej pióra Marqueza i nienawiści zrodzonej przez Dumasa. Ktoś mógłby jednak zapytać: gdzie tajemnica i tworzący ją bohaterowie? Otóż postacie Cienia wiatru nie stanowią sedna powieści. Są nośnikiem informacji (jakże mogłoby być inaczej?) ale nie są główną osią książki. Nie są też specjalnie oryginalne. Czytając dzieło Zafona spotkamy zbiór charakterystycznych hugowsko-dumasowych marionetek, które sprawnie opowiedzą romantyczną historię ale nic więcej. Poznamy Fermina wesołka wprowadzającego w dobry nastrój, Fumero konspiratora wyjętego żywcem z Nędzników, tragiczną Nurię a także nowe wcielenie hrabiego Monte Christo. Każdy odnajdzie w nich dawno nie widzianych przyjaciół. Bohaterów, którzy kochali, nienawidzili i mścili się. Postacią, która jest poza powyższymi zarzutami jest Daniel Sempere. W powieści jest łącznikiem pomiędzy dawnymi, romantycznymi uczuciami a życiem każdego z nas. Bohaterem, który odkrywając przeszłość Juliana Caraxa zaczyna rozumieć, że tak naprawdę jest ona wieczna i dotyczy każdego człowieka, bez względu na czas. Daniel pragnie, kocha, tęskni. Można powiedzieć, że jest jak bohater wiersza Juliana Tuwima Romans romantyczny:
Śnieżnych iskier w zadymce elektryczne loty,
Przez miasto rozbłyskane samochód mnie niósł
I omdlewałem całą młodością z tęsknoty.
Jasnowłosej mimozy miałem wonny pęk
A w głowie mi parował koniak ciemnozłoty
I śpiewał mi daleki twego głosu dźwięk
I umierałem całą miłością z tęsknoty.
Nie tobie byłem pijany i nie tobiem wiózł
Błędne oczy i kwiaty i śnieżne zawroty,
Pamiętam ten wieczorny diamentowy mróz,
Gdy całym swym szaleństwem skonałem z tęsknoty.
I kiedy z samochodu wysiadł sztywny trup,
Jeszcze go śnieg przysypał popiołem martwoty.
Wtedy z wdzięcznością srogą wziąłem smutny ślub,
Ach, biedny oblubieniec! Ach, upiór tęsknoty!
Cień wiatru jest powieścią trzymającą w napięciu, sięgającą do najbardziej trwałych wyobrażeń ludzkich, miotającą czytelnikiem zarówno po sferze czynów jak i ich uczuć. Można powiedzieć, że jest historią samą w sobie.
Autorem recenzji jest Sylwester „Sharin” Kozdrój.