Opowieść powstała na podstawie krótkometrażowego filmu pod tym samym tytułem, napisanego i wyreżyserowanego przez Shanea Ackera — reżysera amatora, który ma na swoim koncie kilka krótkometrażowych produkcji. Wypuścił swoje 9 w 2005 roku, żeby w cztery lata później zostać poproszonym o wyreżyserowanie pełnometrażowej produkcji opartej o jego dzieło.
9 to unikalne połączenie steampunkowego (steampunk to jeszcze mało znany w Polsce odłam fantastyki, w którym dominują maszyny parowe i mechanizacja, bardzo często zintegrowane z wiktoriańskim dziewiętnastym wiekiem) i postapokalipycznego klimatu. Opowiada historię dziewięciu stworów-kukiełek uszytych z płóciennych worków. Każda z nich posada na plecach numerek. Domyślacie się zapewne, że głównym bohaterem jest lalka z numerem 9. Nasi bohaterowie muszą sobie radzić w trudnym, zniszczonym wojną świecie, w którym nie ma już nikogo prócz nich i Machiny. Kim są nasi bohaterowie, co to takiego ta tajemnicza Machina i dlaczego na świecie nie ma już ani jednego człowieka? Dowiecie się, zagłębiając w genialny świat 9.
A powiem Wam, że zapiera on dech w piersiach. Mamy do czynienia z najwyższej jakości grafiką komputerową, której szczegółowość, kolorystyka i animacja tworzą niezapomnianą całość, zapadającą w pamięć na bardzo długo. Widziałem sporo krótkometrażowych animacji, dużo filmów animowanych i naprawdę mnóstwo produkcji utrzymanych w postapokalipycznej rzeczywistości. Żadna nie ma tak dobrze zrobionego, a przy tym tak rzeczywistego w swojej konstrukcji świata. Nie znajdziecie tam żadnego przedmiotu czy postaci, które składałyby się z bliżej nieokreślonych kawałków, jak na przykład Mątwy z Matrixa. Jeśli nasi bohaterowie zmagają się z konstruktem przypominającym węża, to jest on zrobiony z ludzkiej czaszki, osadzonej na drewnianym, związanym sznurkami szkielecie i zaszytym w płócienny worek. Świetnym pomysłem na jeden z elementów wyposażenia tejże postaci jest harpun. Składa się z rybackiego haczyka (trzeba Wam wiedzieć, że główni bohaterowie są tak mali, że wszyscy mieszczą się w żołnierskim hełmie), przywiązanego do czerwonej nici nawiniętej na kilka szpulek, wszytych w gadzie plecy. Podobnie jest z Bestią, która prześladuje sympatyczne lalki. Gdyby ktoś z Was zechciał przestudiować jej anatomię, zapewne bez trudu rozpoznałby przedmioty codziennego użytku, z których została zrobiona. Pomysły na design postaci są bardzo oryginalne, a w przypadku protagonistów (wyżej wymieniony wąż) zahaczają nawet o granice psychodelicznego koszmaru.
Spotkałem się z opiniami, że 9 to dobry film, ale dość luźny, nieporywający. To nie jest jeden z tych, które skłaniają widza do myślenia. Wszystkim, którzy podzielają lub podzielą ten punkt widzenia przypominam scenę, kiedy 9 bierze w dłoń łuskę karabinu maszynowego. 2, widząc zajście, błyskawicznie wytrąca mu ją z ręki mówiąc: „Niektórych rzeczy na tym świecie nie powinno się dotykać”. Reżyser nie bez powodu często nawiązuje do drugiej wojny światowej, pokazując nam, czym kończą się nienawiść i żądza zabijania. Jeśli chodzi o aktorów użyczających głosów bohaterom, udało mi się rozpoznać tylko 9, którego zagrał Elijah Wood (Władca Pierścieni), niemniej brawa należą się polskiemu wydawcy (MONOLITH), za zaproszenie do pracy przy lokalizacji Jarosława Łukomskiego, który jako lektor sprawdził się pierwszorzędnie. Jego wysoki głos dodawał powagi całej opowieści i świetnie współgrał z klimatem stworzonym przez reżysera.
To wszystko wcale nie oznacza, że film nie jest wart zobaczenia. Wręcz przeciwnie. Uważam go za jedną z najlepszych animowanych produkcji ostatnich lat i sądzę, że gdyby za scenariusz wziął się nasz Tomek Bagiński, filmowi nie dałoby się zarzucić absolutnie nic.
To jest bezapelacyjny „must have” dla wszystkich fanów steampunku, postapokalipsy i ambitnego kina.
Na zakończenie warto wspomnieć o polskim wydaniu DVD. Tak powinno wyglądać każde tego typu wydanie! Nie mówię już nawet o świetnej oprawie graficznej menu. W żadnej kwestii nie ma nic do zarzucenia. Powiem więcej. Jest tu wszystko to, co kinomani lubią najbardziej. Płyta pęka w szwach od dodatków i bonusów. Na dzień dobry dostajemy oryginalne krótkometrażowe 9 z komentarzem reżysera lub bez. Mamy usunięte sceny, film dokumentalny z planu, w którym twórcy omawiają stworzone przez siebie dzieła, oddzielny dokument poświęcony efektom specjalnym i grze aktorskiej. Słuchajcie, poza samym filmem dostajemy niemal drugie tyle materiałów dodatkowych. Uważam, że jest to wydanie, za które warto zapłacić znacznie więcej, niż tyle, o ile prosi nas wydawca. Naprawdę jestem pod wrażeniem.
Autorem recenzji jest Piotr Mazurkiewicz.