
„Historia mojego upadku”, Grzegorz Krzymianowski – recenzja

Kiedy tylko przeczytałam opis książki, z którego wynikało, że jest to historia skazanych na swoje towarzystwo dwóch odwiecznych antagonistów – anioła i diabła – w dodatku opowiedziana z humorem, bez wahania skusiłam się na lekturę. Spodziewałam się lekkiej, dowcipnej, może nawet ironicznej opowieści – i nie zawiodłam się. Książka Grzegorza Polaczka rozbawiła mnie do łez, i to niejeden raz. Ale po kolei.
Uciekinier z piekła, diabeł z Departamentu Kuszeń o imieniu Seth ma nie lada problem: próbuje znaleźć na Ziemi schronienie przed swoimi rozwścieczonymi pobratymcami. W jednym z klubów, gdzie bezskutecznie próbuje znieczulić się alkoholem, jego wzrok pada na spitego do nieprzytomności osobnika, w którym bezbłędnie rozpoznaje anioła. W głowie zaintrygowanego Setha wykluwa się plan; postanawia wprosić się do jego domu i przechować tam do momentu przyschnięcia sprawy słusznie zakładając, że najciemniej pod latarnią i żadnemu diabłu nie przyjdzie do głowy szukać go w towarzystwie anioła.
Agnieszka Szygenda na kartach swojej niedużej powieści wprowadza troje głównych bohaterów. Olgierd to owładnięty żądzą władzy dorobkiewicz, idący przez życie na skróty, który, choć wiele osiągnął, jest pełen frustracji, tłumionego gniewu, zimny i nieszczęśliwy. Pewnego dnia postanawia odreagować, zabawiając się cudzym kosztem. Tomek, ubogi student, jest dla Olgierda inspiracją – to on dał ogłoszenie o sprzedaży ręki… Jest jeszcze 24-letnia Iga, której szczęście u boku ukochanego mężczyzny topnieje na naszych oczach; ona jednak gotowa jest zrobić wiele, by uratować swój związek. Losy tych trojga splotą się za sprawą przypadku, będą się komplikować i trzymać nas w niepewności.
Głównymi bohaterami jego następnej książki Tajemnice Sahary są młodzi małżonkowie, Lidia i Wiktor Galiccy. Udają się oni w podróż poślubną do RPA. Jednak ich wymarzona wyprawa przyjmuje nieoczekiwany zwrot. Samolot, którym lecą, ulega katastrofie. Właśnie tylko Galickim udaje się przeżyć, jednak, jak się okazuje, uratowanie się z katastrofy niekoniecznie oznacza ocalenie życia…