Tajemnice i sekrety z przeszłości najczęściej, prędzej czy później, wychodzą w końcu na jaw, dosięgając nas w najmniej spodziewanym momencie. Przekonali się o tym bohaterowie powieści Jamesa Scotta Bez litości.

Zima 1897 roku. Pracująca jako akuszerka Elspeth Howell powraca po dłuższej nieobecności do położonego na odludziu domu. Zastaje tam zamordowanych swoich bliskich – męża Joraha oraz czwórkę dzieci: Mary, Emmę, Amosa i Jessego. Okazuje się, że przeżył tylko dwunastoletni Caleb. Chcąc pomścić rodzinę, Elspeth wraz z synem opuszczają dotychczasowe miejsce zamieszkania i wyruszają tropem morderców. Wkrótce docierają do miasteczka Watersbridge, gdzie zatrzymują się na jakiś czas. To właśnie tutaj będą musieli zmierzyć się z obudzonymi demonami przeszłości.

Przyznam, że będąc już po lekturze książki Jamesa Scotta, mam wobec niej mieszane odczucia. Przede wszystkim przekonałam się, że choć okładkowy opis określa ją jako thriller, tak naprawdę z typowym thrillerem nie ma wiele wspólnego. Poszukiwania przez dwójkę bohaterów zabójców nie są tu najważniejsze, stanowią w moim odczuciu jedynie punkt wyjścia do innych wydarzeń, które dopiero nastąpią. Spodziewałam się prowadzonego przez Elspeth i Caleba śledztwa mającego wyjaśnić, kto i dlaczego wymordował ich rodzinę, pościgu, niebezpieczeństw grożących im ze strony morderców. Tymczasem przez większość fabuły powieści owo zagrożenie z ich strony jakby zupełnie nie istniało. Zupełnie inne natomiast niebezpieczeństwa czyhają na matkę i syna – te, które mają swoje źródło w tajemnicach z przeszłości, w sekretach skrywanych przez Elspeth. I choć na końcu okazuje się, że związek między tymi tajemnicami a zabójstwem rodziny Howellów jak najbardziej istnieje, wyjaśnienie to nie jest punktem kulminacyjnym fabuły, lecz tylko dopełnieniem tragedii, jaka dotyka dwoje bohaterów książki.

Te obserwacje skłaniają mnie do stwierdzenia, iż Bez litości to nie tyle klasyczny thriller, którego się spodziewałam, co raczej dramat psychologiczny. Nie akcja jest tu najważniejsza, która zresztą toczy się raczej powoli, choć miarowo. Na pierwsze miejsce wysuwają się tu charaktery bohaterów, ich osobowość, psychika oraz kierujące nimi motywy ich postępowania.

Do plusów tej powieści z pewnością zaliczyć można mroczną, nieco ciężką atmosferę, jaka panuje tu przez cały czas i nie opada w miarę rozwoju wydarzeń. Już od samego początku, na podstawie wspomnień snutych przez Elspeth, dowiadujemy się, że coś w jej rodzinie było nie tak, jak być powinno. Dziwne relacje, jakie w niej panowały, niejasności dotyczące jej przeszłości – wszystko to sprawia, że czytelnik podczas lektury czuje się trochę nieswojo. Dopiero stopniowo poznaje całą prawdę.

Atutem tej książki jest także bardzo dobra kreacja postaci, także tych drugoplanowych, a także pogłębiony, rozbudowany psychologizm bohaterów. Autor tak wyraziście oddał ich odczucia i emocje, że bez trudu możemy wczuć się w ich sytuację, wgłębić się w przeżywane przez nich osobiste dramaty.

Jako mankament tej książki wskazałabym natomiast dość dłużącą się dla mnie akcję. Przez większość czasu bowiem niewiele się dzieje, a przynajmniej nic takiego, co znacząco posuwałoby akcję do przodu. Zmienia się to dopiero na samym końcu. Z jednej strony domyślam się, że pewnie był to celowy zabieg pisarza, pragnącego w ten sposób pogłębić mroczny klimat powieści, jednak jak dla mnie trochę on tu przedobrzył, toteż podczas lektury nie odczuwałam właściwie w ogóle napięcia, ekscytacji, natężenia emocji. Towarzyszyła mi raczej ciekawość związana z tym, jak zakończy się opowiedziana tu historia, choć i tej ciekawości do końca nie zaspokoiłam, gdyż zakończenie jest moim zdaniem trochę dziwaczne, niejasne.

Jak więc oceniam tę książkę? Z jednej strony trochę mnie ona rozczarowała, przede wszystkim jednak dlatego, że spodziewałam się po niej zupełnie czegoś innego. Poza tym preferuję powieści charakteryzujące się wartką akcją, zaskakującymi wydarzeniami i wzrastającym napięciem. Tutaj tego mi zabrakło. Jednak patrząc na tę powieść obiektywnie, nie mogę oczywiście powiedzieć, że jest zła. Zresztą jak wspomniałam wcześniej, posiada swoje zalety i na pewno znajdzie grono odbiorców, którzy ocenią ją bardziej entuzjastycznie. Zachęcam więc wszystkich do tego, by osobiście przekonali się, czy debiutancka powieść Jamesa Scotta utrafi w ich gust. Bez litości to książka, która z pewnością spodoba się miłośnikom prozy psychologicznej, interesujących się motywami ludzkiego postępowania. Przede wszystkim im poleciłabym tę powieść.

Autor: James Scott
Tytuł: Bez litości
Tytuł oryginalny: The Kept
Przekład: Jerzy Malinowski
Data wydania: 18 lutego 2015
Wymiary: 150×225 mm
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: W.A.B.
ISBN: 978-83-280-1534-0
Gatunek: dramat psychologiczny