We współczesnej literaturze istnieje wyraźnie dostrzegalny, a mam wrażenie, że także coraz bardziej modny i popularny, nurt polegający na reinterpretacji wydarzeń opisanych w Ewangeliach – wystarczy wspomnieć twórców takich, jak Norman Mailer (Ewangelia według Syna), Jose Saramago (Ewangelia według Jezusa Chrystusa) czy nawet Dan Brown (Kod Leonarda da Vinci). Autorskie wariacje na temat historii biblijnych najczęściej budzą ogromne emocje i kontrowersje – obranie innej drogi niż obowiązujący kanon religii chrześcijańskiej z pewnością jest czymś kuszącym i w jakimś stopniu odzwierciedla ducha naszych czasów, niemniej jednak nie zawsze efekt jest współmierny do zamieszania wywołanego pojawieniem się publikacji, która miałaby wstrząsnąć posadami chrześcijańskiego porządku świata.

Czytaj dalej

Nazwisko Frankenstein zna każdy z nas. Nawet ci, którzy, mówiąc delikatnie, stronią od intelektualnych rozrywek i wytworów kultury, kojarzą je z… paskudnym monstrum – rosłym, kanciastym, z wybałuszonymi ślepiami, „pocerowaną” twarzą i trupio bladą cerą. A tymczasem owo monstrum, którego wizerunek w tak ekspresyjny sposób rozsławiło głównie kino, wcale nie nosiło nazwiska Frankenstein. To nazwisko należało do jego kreatora. Młodego naukowca, Wiktora Frankensteina, który opętany twórczą obsesją, pragnieniem pokonania śmierci i wiarą w nieograniczone możliwości nauki, powołuje do życia przerażającą istotę. Mary Shelley napisała swoją powieść blisko dwa wieki temu, mając zaledwie dziewiętnaście lat. Kiedy przystępowała do pracy, nie spodziewała się zapewne, że stworzy jeden z najpopularniejszych i najbardziej żywotnych mitów w historii kultury.

Czytaj dalej

Noc była mroczna jak knowania dyrektora do spraw marketingu.

W takich właśnie okolicznościach poznajemy CEO Slayera – odzianego w płaszcz i kapelusz, wyposażonego w zdobycze najnowszej technologii, słusznego wzrostu i o szerokich barach faceta o facjacie przywodzącej na myśl Clinta Eastwooda czy innego Paula Hogana (to ten od Krokodyla Dundee). Nasz bohater zmierza właśnie na akcję, którą wcześniej precyzyjnie zaplanował, akcję, która kończy się potężnym mordobiciem w męskiej toalecie ekskluzywnej restauracji. Oskarżony: Filip Chmiel, naddyrektor potężnej firmy, pozbawiony skrupułów finansista. Zbrodnia: bycie psychopatycznym palantem. Wyrok: wydany i wykonany jednoosobowo przez samozwańczego mściciela. Czas i miejsce akcji: Warszawa, 2048 rok w świecie, w którym rządzą bezkarne korporacje.

Czytaj dalej