Od Emilii, pierwszego tomu sagi Podróż po miłość Doroty Ponińskiej, nie mogłam się oderwać do późnej nocy – w sumie chyba już świtało, gdy padłam na posterunku. Przez kilka niedzielno-porannych godzin śniłam o Stambule i poezji Bliskiego Wschodu, a po przebudzeniu się, z kawą w ręku, porwałam część drugą. Z jakiego powodu desperacko „porwałam” zamiast kulturalnie „wziąć do ręki”? Winę za to ponosi autorka i jej książka – człowiek się po prostu dalszego ciągu doczekać nie może.

Tom drugi wylądował w moim ręku i – niech mi autorka wybaczy – naszły mnie mordercze myśli! Któż to widział, żeby tak traktować bohaterów, żeby ich w takie okoliczności rzucać? Któż to widział, żeby mi w spokojne, niedzielne przedpołudnie łzy w oczu wyciskać? Maria zaczyna się z przytupem – konstrukcja to zdradliwa i podstępna, bo czytelnik najmniejszej nie ma ochoty na odrywanie się od lektury, choćby obowiązki wzywały go przez megafon.

Niespodziewane zwroty akcji wzbudzają emocje, cieszą bądź smucą, zaskakują. W Marii znalazło się ich całkiem sporo. Poznajemy dalsze losy Emilii i jej męża, które wcale nie są tak sielankowe, jak z początku mogłoby się wydawać, a następnie towarzyszymy dorastającej córce głównej bohaterki, szybko stającej się pierwszoplanową postacią opowieści. Dzięki niebanalnemu charakterowi Marii możemy z bliska obserwować zmiany, jakie zachodziły nie tylko na scenie politycznej Rosji czy Turcji, ale także w sztuce.

Wraz z Emilią, która wyrusza na front wojny krymskiej, zostawiamy za plecami Stambuł i przez wody Morza Czarnego docieramy do portu w Sewastopolu. Fabuła prowadzi nas zawsze tam, gdzie najciekawiej, gdzie mimo pozornego spokoju toczy się burzliwe życie wielokulturowego społeczeństwa. Krym to nie tylko przepiękne krajobrazy i wspaniałe zabytki przeszłości, to przede wszystkim ludzie mówiący w najróżniejszych językach, wyznający rozmaite religie i wierzący w odmienne systemy polityczne. Życie w tym tyglu nie było proste. Emilia traci to, co dla niej najważniejsze, ale zyskuje możliwość niezależnego życia w olśniewającej scenerii starożytnego portu – Teodozji. Musi jednak nieustannie walczyć o spokój i bezpieczeństwo rodziny.

Podstawową zaletą Marii jest przesłanie podsumowane jednym, trafnym zdaniem: Każdy naród ma własną opowieść. Bohaterowie książki wywodzą się z najróżniejszych środowisk. Na XIX-wieczny Krym patrzymy oczyma Turków, Rosjan, Tatarów, Polaków… Każdy z nich spogląda na rzeczywistość przez pryzmat własnej historii, religii, przekonań. To, co dla jednego jest walką o wolność, dla drugiego będzie zdradą. Swoboda, z jaką autorka lawiruje pomiędzy poszczególnymi światopoglądami jest zadziwiająca. Bez wysiłku udaje się jej przekonać nas, że nie istnieje jedna prawda i jedna historia – każdy naród ma własną i nie ma powodu, by którąś z nich wynosić ponad inne.

Jedyną ideą, której nie przyznaje racji, jest rodzący się bolszewizm. Jego założenia, uznawanie wyimaginowanych wartości za ważniejsze od prawa ludzi do życia, skupianie się na niszczeniu i zabijaniu, stają się zalążkiem przyszłych nieszczęść, powodem ruiny marzeń o równości i spokojnej, wartościowej egzystencji. Dla bohaterów powieści nie jest on tylko dalekim echem dobiegającym ze stolicy, w której rewolucjoniści organizują zamachy na cara, staje się elementem ich życia, przyczyną niejednej tragedii.

Podróż po miłość to wyjątkowo barwna opowieść, w której znalazłam wszystko to, co kocham w książkach najbardziej. Oryginalna fabuła, daleka od konwencji i schematów, toczy się na tle złożonej historii stosunków między narodami zamieszkującymi Półwysep Krymski, Rosję, Turcję i Polskę. Od wielkiej, międzynarodowej historii i wspaniale opisanego życia wielokulturowego społeczeństwa, poprzez zarys działalności Polaków na rzecz niepodległości, rozwój dziewiętnastowiecznego malarstwa, a nawet motyw emigracji za ocean, aż po odkrywanie własnej tożsamości i konieczność podejmowania trudnych wyborów – ogrom tematów został przez autorkę ujarzmiony i przekazany w sposób niebanalny oraz wciągający. A wszystko to w egzotycznej, a jednocześnie dziwnie znajomej i bliskiej scenerii, znanej doskonale każdemu, kto zachwycał się Sonetami krymskimi Mickiewicza.

Mimo to Podróż po miłość w żadnym wypadku nie jest chaotyczna, nie sprawia wrażenia przeładowanej wątkami. Czyta się ją z zapartym tchem, z radością czerpiąc z niej wiedzę i z przyjemnością śledząc dzieje bohaterów.

Akcja Marii jest odrobinę mniej dynamiczna niż fabuła Emilii, spokojniejsza, ale za to przepełniona zachwytem nad życiem, sztuką, architekturą i przyrodą. Losy Polki, która została żoną tureckiego polityka, a ostatecznie wylądowała na Krymie, splatają się z życiem jednego z największych rosyjskich malarzy – Iwana Ajwazowskiego. Artysta zostaje przyjacielem i mentorem Marii, rozwija w niej pasję i miłość do sztuki, a my dzięki temu możemy nie tylko śledzić rozwój nowego nurtu w rosyjskim malarstwie, ale przede wszystkim lądujemy w Paryżu, gdzie właśnie rozkwita impresjonizm.

Niedawno miał swoją premierę trzeci tom sagi: Podróż po miłość. Lilianna. Po wrażeniach, jakich dostarczyły mi poprzednie części, zdecydowanie nie mogę się doczekać kolejnej zaczytanej nocy, spędzonej nad losami wnuczki Emilii, a córki Marii.

Autorka: Dorota Ponińska
Tytuł: Podróż po miłość. Maria
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 384
Oprawa: miękka
ISBN: 9788310125323
Kategoria: beletrystyka historyczna, powieść obyczajowa

Autorka recenzji prowadzi bloga poświęconego kulturze i literaturze: Zielono w głowie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *