Łączenie elementów thrillera, horroru i fantastyki z niesamowitą wyobraźnią literacką to znak rozpoznawczy Deana Koontza – jednego z najpopularniejszych współczesnych pisarzy amerykańskich, autora licznych powieści. Jedną z nich jest wydana nakładem wydawnictwa Albatros książka W świetle księżyca.

Przemierzając Stany Zjednoczone, Dylan O’Connor wraz ze swoim autystycznym bratem Sheperdem zatrzymują się na noc w motelu w małej miejscowości Dodge City. Zupełnie niespodziewanie Dylan zostaje ogłuszony przez nieznanego mu napastnika, który wstrzykuje mu do krwi jakąś tajemniczą substancję, mówiąc, iż jest ona dziełem jego życia, na każdego działa inaczej, zaś jej efekt jest zawsze interesujący, często zaskakujący, czasem nawet pozytywny. Zanim odejdzie, radzi Dylanowi, by jak najszybciej uciekał, jeśli nie chce zginąć z rąk ścigających go ludzi. Niedługo potem okazuje się, że tą samą substancją zainfekowana została także inna mieszkanka motelu – Jillian Jackson. Tak więc cała trójka musi uciekać, nie wiedząc nawet dokładnie przed kim i jakiego powodu, nie mając też pojęcia, jakie działanie wywrze na nich zaaplikowany zastrzyk. Jednak na pierwsze efekty nie będą musieli czekać zbyt długo, a okażą się one dokładnie takie, jak opisywał je tajemniczy naukowiec: interesujące i zaskakujące…

Mocny początek wydarzeń zapowiadał podobny dalszy ich ciąg. Taką miałam nadzieję i nie zawiodłam się. Powieść W świetle księżyca bardzo mnie ujęła i zafascynowała. Jednym z jej głównych atutów jest akcja – charakteryzująca się szybkim tempem rozwoju, wartka, trzymająca w napięciu i zaciekawieniu od początku do samego końca. Mamy tu do czynienia z jej nagłymi, nieoczekiwanymi zwrotami – co chwilę dzieje się coś nowego, kolejne zdarzenia zaskakują i zadziwiają, nie dając czytelnikowi wręcz ani chwili wytchnienia.

Fabuła stworzona przez autora jest niebanalna i wymyślna. W trakcie lektury szybko można się przekonać, iż wszystkie wątki, wydarzenia, fakty ściśle i zgrabnie łączą się ze sobą w ekscytującą całość. Podobnie świetnie zostali dobrani główni bohaterowie powieści. Mamy okazję dobrze ich poznać – ich przeszłość, charaktery, osobowość, upodobania. Autor nie zdradza nam od razu wszystkiego na ich temat, poszczególne fakty odsłania przed nami w miarę rozwoju akcji, jakby mimochodem. Dzięki czemu akcja nie zwalnia ani na moment przez niepotrzebne długie dygresja, a my i tak zyskujemy cenną wiedzę.

Co ciekawe, cała trójka tworzy grono osób wzajemnie uzupełniających się w podejmowanych działaniach. Postaci Jillian i Dylan zostały zestawione trochę na zasadzie kontrastu pod względem osobowości, stąd ich charaktery czasem lekko się ścierają, co dodatkowo ubarwia fabułę. Shep o nietypowej osobowości znakomicie dopasowuje się do tej dwójki, szczególnie że wynikające z autyzmu pewne ograniczenia będzie potrafił – jak się okaże – nadrobić w inny sposób.

Jak mogłam się nieraz przekonać, książki Deana Koontza charakteryzują się tym, że są dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, zarówno pod względem fabuły i świata przedstawionego, jak i języka oraz stylu. Przynajmniej tak mogę powiedzieć o tych, które miałam okazję czytać. Tak jest także i w przypadku powieści W świetle księżyca. Autor pisze żywo, zajmująco, barwnie, z polotem, sprawiając, że przed oczami czytelnika przelatują niesamowite, fantastyczne, nasycone kolorami obrazy.

Tu przechodzę do kolejnej, ogromnej i ważnej według mnie zalety tej książki, jaką jest to, o czym wspomniałam na samym początku, czyli literacka wyobraźnia pisarza, która wywołuje u mnie podziw i wręcz niedowierzanie, pobudzając przy okazji moją fantazję. To właśnie za sprawą tej wyobraźni autora i stworzonych przez niego obrazów powieść nabiera niepowtarzalnego, wyjątkowego klimatu.

Klimat ten tworzą i podtrzymują także różnorodne, bardzo silne emocje, jakie budzi w odbiorcy ta powieść: napięcie, oczekiwanie, grozę, fascynację, lęk, obawę, niepewność, wzruszenie. Chwilami zawarta tu historia jest bardzo smutna, w innych momentach podnosi na duchu. Pojawia się tu także umiejętnie wpleciony humor, który chwilowo rozładowuje nieco napięcie, lecz nie niweczy go całkowicie.

W ostatecznej wymowie W świetle księżyca to bardzo ciepła opowieść z pozytywnym, pełnym nadziei przesłaniem – tak charakterystycznym dla wielu powieści Deana Koontza, opartym na starciu się dobra ze złem i zwycięstwie tego pierwszego. Klimatyczna, przyciągająca wzrok okładka i wieloznaczny, pasujący do treści tytuł są świetnym dopełnieniem tej pozycji.

Te wszystkie cechy, o jakich tu wspomniałam, pozwoliły mi uznać, iż W świetle księżyca to rewelacyjna książka, będąca połączeniem thrillera, sensacji i fantastyki. Nie po raz pierwszy przekonałam się, że Dean Koontz, mimo tak wielu już wydanych książek, potrafi zaskoczyć pomysłem i znakomitym talentem literackim. Z satysfakcją przyznaję, że to spotkanie z autorem uważam za nadzwyczaj udane. Lektura tej książki, którą przeczytałam przysłowiowym jednym tchem, była dla mnie niezapomnianą przygodą. Myślę, że miłośników twórczości tego pisarza, nie muszę przekonywać, że warto osobiście przeżyć tę przygodę. Tych, którzy zaś jeszcze nie mieli okazji poznać bliżej tego autora, szczerze zachęcam do sprawdzenia, co wydarzyć się może W świetle księżyca.

Przeczytaj też nasze recenzje innych książek tego autora: Kątem oka i Mroczne popołudnie.

Autor: Dean Koontz
Tytuł: W świetle księżyca
Tytuł oryginalny: By The Light Of The Moon
Przekład: Łukasz Praski
Data wydania: 23 stycznia 2015
Wymiary: 121×195 mm
Liczba stron: 448
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Albatros
ISBN: 978-83-7885-538-5
Gatunek: sensacja, thriller, fantastyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *