Literatura młodzieżowa ma w moim sercu szczególne miejsce. To przecież dzięki niej jestem teraz nienormalnie w książkach zakochana. Gromadzę na półkach tomy pełne światów, przygód i tajemnic. „Zawieszam się” czasami, gdy na nie spoglądam i kontempluję je z głupawym uśmiechem na ustach (powiadacie, że to się leczy?). Czytam wszędzie, gdzie się da – czytam w wannie, w ogrodzie, czytam gotując i sprzątając, czytam w autobusie i w przychodni… I to wszystko dzięki temu, że w dzieciństwie miałam kogoś, kto podsuwał mi perełki, kto wiedział, co mi się spodoba, kto cudownie ukształtował mój gust czytelniczy.

Nieraz spoglądam zamglonym spojrzeniem na tę część biblioteczki, w której królują książki kiedyś przeze mnie ukochane – dziewczęce powieści w typie Ani z Zielonego Wzgórza, Emilki ze Srebrnego Nowiu czy Tajemniczego Opiekuna, przygodowe awantury Nienackiego, Bahdaja, Leżeńskiego, Makuszyńskiego, historyczne tomy Przyborowskiego, Sienkiewicza, Szalay-Groele, Domańskiej… Takie wymienianie tytułów i autorów sprawia, że mam wielką ochotę rzucić wszystko, zanurzyć się w świecie dzieciństwa i nie wracać do końca wakacji.

Nigdy nie przestałam kochać tych książek, nigdy nie odstawiłam ich na boczny tor. Co jakiś czas do grona najstarszych (młodzieżówki napisane w czasie, gdy moja nastoletniość była w pełni swego rozkwitu, leżą w zupełnie innym miejscu, podobnie jak te powstałe, gdy wspomniana nastoletniość przeminęła z wiatrem) dołącza kolejna, po raz pierwszy w Polsce wydana lub wznowiona po pięćdziesięciu a nawet stu latach… Niekiedy zdarza mi się zaopatrzyć się w nowy egzemplarz jakiejś wyjątkowo kochanej, zaczytanej „na śmierć” pozycji.

Współczesne powieści dla młodzieży, choć nie odmawiam im niczego, zazwyczaj bardzo różnią się od tych dawnych – językiem, stylem, doborem treści, walorami poznawczymi lub wartościami wychowawczymi. Coraz częściej trafiam na takie, którym czegoś brakuje, głównie tej rozczulającej naiwności, wiary w dobro, w honor i w prawdę, w drugiego człowieka, który nie zawiedzie, pomoże, obroni. Bohaterowie książek powstałych w czasach dzieciństwa mojej babci i mamy byli dla mnie przyjaciółmi, ale także wzorami do naśladowania. Wystarczy zerknąć do pierwszej z brzegu powieści Kornela Makuszyńskiego, by doszukać się w niej postaci kryształowo szlachetnych, dzielnych, dla których oczywistością była miłość do ojczyzny i słowo honoru. Autorzy dbali o to, by poprzez literaturę wychowywać młodzież na porządnych, dobrych ludzi.

Dzięki temu przydługiemu wstępowi możecie sobie wyobrazić, jak wiele spodziewałam się po Srebrnym mieczu, powieści napisanej w latach 50-tych XX wieku przez brytyjskiego nauczyciela języka angielskiego i uznanego twórcę książek dla młodzieży. Aż mi się ręce trzęsły z niecierpliwości. Tematyka, którą poruszył Serraillier jest mi bardzo bliska, nie przepuszczę żadnej książce, po której spodziewam się, że przeniesie mnie w czasy dzieciństwa i przypomni chwile, w których zaczytywałam się bez reszty w przygodach Jarka i Marka opisanych przez Cezarego Leżeńskiego. Moje oczekiwania wobec tego typu literatury są stałe i wyraźnie sprecyzowane.

Historia rodziny Balickich okazała się być dokładnie taką, jaką chciałam, by była. Zawsze bardzo cieszy mnie wiadomość, że tego typu książki są popularne, wznawiane i chętnie przez młodzież czytane – a ta zdecydowanie do takich należy. W Polsce właśnie ukazała się po raz pierwszy, ale od chwili powstania, czyli od 1956 roku, zdążyła już wejść na stałe do kanonu literatury dziecięcej i młodzieżowej w wielu krajach. Mam nadzieję, że stanie się tak także u nas, w końcu opowiada o losach polskiej rodziny, a spora część akcji toczy się w Warszawie.

Nie spodziewajcie się jednak, że powieść ta należy do nurtu patriotycznego. Została napisana przez Anglika, który pojęcie o wojnie w Polsce miał raczej mgliste. Część, w której bohaterowie przebywają w powrześniowej, a następnie walczącej Warszawie oraz poruszają się po terenach zdobytych przez Rosjan jest raczej sielankowo-bajkowym obrazem stworzonym przez kogoś, kto styczności z opisywaną przez siebie rzeczywistością nie miał żadnej. Spokojne życie w ruinach, wystarczająca ilość jedzenia, ciepłe koce, dobrzy i życzliwi żołnierze radzieccy… Zbyt wielkich wartości poznawczych od tej książki nie wymagajmy. Powstała niedługo po wojnie, kiedy jeszcze prawdy o tym, co działo się na frontach nie były powszechnie i dostatecznie znane. Przy tym nikt nie chciał, aby ze świeżo zakończonym koszmarem zapoznawały się dzieci urodzone już po pożodze. Mądrzy ludzie dbali natomiast o to, by pielęgnować wartości takie jak miłość, przyjaźń, honor i odwaga – te wszystkie cechy odnajdziemy u bohaterów Srebrnego miecza. Docenić trzeba fakt, iż autor bije się w piersi (dosyć lekko, ale jednak) pisząc o pozostawionej samej sobie w walce o wolność Warszawie. Szczerze mówi o tym, że kraje alianckie nie pospieszyły na pomoc, bo uważały, iż mają ważniejsze sprawy na głowie.

Ian Serraillier językiem prostym, a jednocześnie pięknym, tak charakterystycznym dla wielu dawnych książek skierowanych do młodego czytelnika, opisał wędrówkę czwórki dzieci z Warszawy do Szwajcarii. Ojciec trojga z nich, były dyrektor szkoły podstawowej, został aresztowany, matka trafiła na roboty do Niemiec. Dzieci, pozostawione same sobie, przez kilka lat muszą radzić sobie w ekstremalnych sytuacjach. Nie wiedzą, że ojcu udało się uciec z obozu i wrócić do stolicy w poszukiwaniu śladów rodziny. Niestety, do spotkania nie doszło. Po Powstaniu Warszawskim, kiedy miasto zamieniło się w kupę gruzów, a tęsknota stała się nieznośna, Ruta, Bronia i pomagający im osierocony Janek postanawiają wyruszyć w podróż. Cel – odnaleźć brata dziewczynek, który również trafił do Niemiec, a następnie rodziców, czekających być może u rodziny w Szwajcarii.

Rozpoczyna się epicka opowieść o bezdomności i wzajemnym wspieraniu się, o przyjaźni, radzeniu sobie z trudnościami i sile przetrwania. Wraz z młodymi Balickimi i ich przyjacielem Janem wędrujemy przez zrujnowaną Polskę, powojenne Niemcy, szwajcarskie Alpy. Towarzyszymy im podczas przygód tragicznych, niebezpiecznych i wzruszających. Podziwiamy ich dziecięce bohaterstwo, wolę walki, nie tylko o siebie, ale w równym, a może nawet większym stopniu, o towarzyszy. Bezpośredni styl zastosowany przez autora, pozbawiony przesadnych ozdobników, sprawia wrażenie niemal reporterskiego, a to z kolei pozwala czytelnikowi podejść do historii niezwykle emocjonalnie i śledzić ją z zapartym tchem.

Jest to powieść naprawdę wyjątkowa, pomijając wszelkie mankamenty, wobec których nie należy być zbyt surowym. Pamiętajmy, iż była to książka przeznaczona dla czytelnika bardzo młodego, a przy tym urodzonego zaraz po wojnie, któremu dorośli chcieli wówczas za wszelką cenę oszczędzić tragicznych opisów i nieszczęśliwych zakończeń. Pokazuje młodym ludziom wspaniałe wzorce zachowań, daje im bohaterów, których warto podziwiać i naśladować, a przy okazji zachęca do poszukiwania w rzeczywistości historycznej podobnych do nich postaci.

Autor: Ian Serraillier
Tytuł: Srebrny miecz
Wydawca: Zysk i S-ka
Data wydania: 2014
Wydanie: 1
Liczba stron: 216
Oprawa: miękka
Kategoria: wojenna, przygodowa

Autorka recenzji prowadzi bloga poświęconego kulturze i literaturze: Zielono w głowie