Żyję w kraju, w którym się nie urodziłam. Czy jestem imigrantką, zesłańcem, przesiedleńcem czy obcą? Każde z tych określeń zawiera cień prawdy, ale żadne z nich nie przekazuje w pełni siły wolnego wyboru w procesie asymilacji. Wkroczyłam w swoje obecne życie z otwartymi oczami – może nie widziałam lub nie mogłam zobaczyć pełni obrazu, ale to nie zaciemniło prawdy.

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak by to było zostawić za sobą wszystko, zrezygnować z tego, co było Wam bliskie i swojskie – kulturę, w której wyrośliście, która ukształtowała Wasz światopogląd, wrażliwość, system wartości, osobowość, która nadawała kierunek i sens każdemu działaniu – by zacząć nowe życie w jakimś dalekim zakątku świata i diametralnie odmiennej kulturze? Przyznam, że niejednokrotnie próbowałam sobie wyobrazić taką sytuację i sądziłam, że całkiem nieźle mi to wychodziło, jednak dopiero lektura książki Rebeki Otowy uświadomiła mi, jak naiwne i romantyczne były moje wizje i jak dalekie od rzeczywistości. Zaczęło do mnie docierać, jak ogromnym byłoby to wyzwaniem i jak wiele determinacji, siły, odwagi i samozaparcia wymagałoby sprostanie mu, a także – co skonstatowałam ze zdziwieniem – że nie byłby to jednorazowy wybór, a decyzja podejmowana każdego dnia na nowo.

Rebecca urodziła się w Kalifornii i wychowywała w Australii. Jej fascynacja kulturą i językiem Kraju Kwitnącej Wiśni zaowocowała podjęciem studiów na kierunku japonistyki; wtedy też, przed trzydziestu pięciu laty, wyjechała po raz pierwszy do Japonii. W Kioto poznała i zakochała się w młodym studencie Toshiro, potomku szacownej rodziny Otowa, która może poszczycić się trzystu pięćdziesięcioletnim rodowodem, co daje w przybliżeniu szesnaście pokoleń. Onieśmielona i przytłoczona nieco faktem, że oto stała się nic nie znaczącym ogniwem w długim, liczącym kilka stuleci łańcuchu pokoleń japońskiej rodziny, ale pełna nadziei panna młoda zamieszkała w rodowej posiadłości męża na prowincji i została jego gospodynią.

W Japonii czyli w domu to zapis doświadczeń i wyzwań, z którymi przyszło mierzyć się cudzoziemce w kraju, jaki wybrała sobie na ojczyznę. W opowieści Rebeki uderza kontrast, głęboka przepaść dzieląca kulturę, mentalność, filozofię i światopogląd ludzi Wschodu i Zachodu. To wielowymiarowy obraz życia codziennego i różnych aspektów kultury Japończyków ukazany oczami kobiety – już nie obcej, ale też nie do końca swojej – która od ponad trzydziestu lat próbuje odnaleźć się w tym zadziwiającym mikroświecie i poczuć jak u siebie w domu.

Autorka opowiada o specyfice japońskiej kultury, zrytualizowanej codzienności, zwyczaju celebrowania wszelkich okazji, tradycyjnej sztuce kulinarnej, o życiu w zgodzie z wielowiekową tradycją z kosmetycznymi jedynie ustępstwami na rzecz nowoczesności. Porusza wiele zagadnień, a każde z nich poparte jest jej własnym doświadczeniem, dzięki czemu zyskują one na wiarygodności. Najbardziej zaskakująca dla mnie była kwestia legendarnej japońskiej gościnności i uprzejmości, a zwłaszcza ogromne różnice w rozumieniu jej przez ludzi Wschodu i Zachodu, podobnie jak podejście do rytuału dawania i brania, gdzie Japończycy za punkt honoru postrzegają wzajemność. Mocno zaskoczyły mnie również różnice między japońskim a zachodnim systemem edukacji, głównie ciekawie przez autorkę omówiony nacisk, jaki kładzie się nie na rozwój osobowości jednostki i samorealizację, ale na to, by była ona w przyszłości użyteczna dla społeczeństwa. Z premedytacją, do najmłodszych lat wpaja się dziecku różnymi metodami, jak być uległym i użytecznym członkiem grupy, jak przestrzegać reguł i nigdy nie kwestionować autorytetu. Rozwijanie krytycznego umysłu i indywidualności musiało ustąpić wszechobecnej uniformizacji, która tłumi ciekawość świata, niszczy w zarodku większość pomysłowych innowacji, skutkuje brakiem autorefleksji, a zatem i rozwoju. Autorka co prawda dostrzega i zalety takiego systemy edukacji, ale raczej bez przekonania, przynajmniej w moim odczuciu.

Rebecca wiele miejsca poświęca roli kobiety i mężczyzny w społeczeństwie – co akurat nie dziwi, gdyż był to jeden z pierwszych problemów, z jakim zetknęła się jako świeżo upieczona japońska żona. Wspominając najważniejsze wydarzenia ze swego życia w nowym kraju, opowiada o reakcjach oraz oczekiwaniach rodziny męża i sąsiadów wobec niej. Początki jej asymilacji były niezwykle trudne, w próbach odnalezienia swego miejsca w japońskiej kulturze nieustannie towarzyszył jej lęk i wątpliwości, a także doskwierała samotność osoby wyobcowanej, pozbawionej wszystkiego, co do tej pory znała i kochała. Przez lata przyswajała sobie kulturę, reguły społeczne i wzorce osobowościowe obowiązujące w Japonii i nie ustawała w wysiłkach, by wpasować się w narzucony jej przez otoczenie szablon idealnej japońskiej żony, co automatycznie nadawało jej konkretny status w hierarchii społecznej i prowokowało bunt. Jej inność była nietolerowaną wadą, konieczną do skorygowania na wzór japoński, co było doświadczeniem bolesnym i peszącym. Konieczność sprostania wymaganiom i oczekiwaniom, zagubienie w meandrach tradycji i odseparowanie od własnej rodziny były dla autorki szczególnie stresujące – i to pomimo wsparcia ze strony męża. Rebeka opowiada o tym, jak trudno było jej się przyzwyczaić do braku prywatności (papierowe, przesuwane drzwi nie dawały nawet jej namiastki), usługiwania i słuchania rozkazów mężczyzn oraz konieczności zaskarbienia sobie przychylności i szacunku krewnych oraz sąsiadów. Z czasem dostrzegła, że ślepe podporządkowanie tradycji nie jest dobrym sposobem adaptacji, a z cała pewnością nie powinna ona się odbywać kosztem rezygnacji ze swojej osobowości i indywidualności. Zrozumienie tego faktu zajęło jej lata, ale umiejętne zrównoważenie prób sprostania oczekiwaniom i potrzebie bycia sobą zaowocowało upragnioną harmonią, szczęściem i poczuciem, że Japonia rzeczywiście jest jej miejscem na ziemi.

Czytając o zmaganiach Rebeki Otowy z japońską codziennością, zastanawiałam się, ile razy w ciągu tych trzydziestu lat przeklinała swój wybór, gdy presja otoczenia stawała się zbyt dojmująca, a samotność zbyt dokuczliwa; ile razy nachodziła ją refleksja, że może nie warto, że nigdy w pełni nie stanie się idealną japońską żoną, więc po co próbować dalej? Wciąż trudno mi to zrozumieć, nawet biorąc pod uwagę wsparcie i miłość męża, który – co można wyczytać między wierszami – przynajmniej w początkowym okresie oczekiwał, że Rebeka się dostosuje i raczej nie ingerował w działania rodziny mające na celu uświadomienie jej miejsca i roli. Autorka przyznaje, że było ciężko, że miała chwile załamania, ale również podkreśla, że był to jej wolny wybór, podejmowany każdego dnia od nowa. Nie skupia się specjalnie na tym, co straciła, potrafi dostrzec to, co zyskała; zmieniło się jej postrzeganie świata, pojęcie czasu i przestrzeni, poczucie prawdy i piękna. Japonia silnie na nią wpłynęła, lecz nie zmieniła jej całkowicie, wciąż istnieją sfery i kwestie, z którymi nie może i nie chce się pogodzić, są też takie, w których stała się bardziej japońska niż większość jej sąsiadów czy krewnych. Proces asymilacji trwa nadal, Japonia nieustannie czymś ją zaskakuje, ale z czystym sumieniem może stwierdzić, że stała się jej prawdziwym domem.

Książka Rebeki Otowy to niezwykle ciekawa opowieść o Japonii widzianej jednocześnie z zewnątrz i od wewnątrz, dlatego tak frapująca i wyjątkowa. Pełna ciekawostek, intrygujących spostrzeżeń i wnikliwych obserwacji, wzbogacona zapisem własnych wspomnień, doświadczeń i refleksji autorki, zaskakuje głębią kontrastu między kulturą Wschodu i Zachodu i pokazuje, że kulturowa asymilacja nie do końca jest jednak możliwa. W Japonii czyli w domu to zbiór luźnych przemyśleń i spostrzeżeń na temat japońskiej codzienności i tradycji, dość chaotyczny i przypadkowy, ale oscylujący wokół najważniejszych zagadnień: dom, rodzina, relacje towarzyskie i społeczne, mentalność i podejście do życia. Ja poczułam się usatysfakcjonowana tym, co autorka przekazała w swojej książce – może, a nawet na pewno nie wyczerpała tematu, ale za to podjęte kwestie omówiła na tyle dokładnie i rzetelnie, na ile pozwalało jej zdobyte doświadczenie, a taka wiedza jest chyba najważniejsza. Dowiedziałam się naprawdę sporo o współczesnej Japonii i jej mieszkańcach, o rytmie ich życia, filozofii życiowej, trochę lepiej poznałam ich mentalność – choć czuję, że raczej nie mam szans, bym ją zrozumiała. Przekonałam się, jak trudno wtopić się w całkowicie odmienną kulturę i system wartości, przyjąć ją za swoją, identyfikować się z nią i żyć zgodnie z jej wymogami.

Polecam książkę Rebeki Otowy każdemu, kto przeżywa fascynację kulturą Japonii – daje ona cenny wgląd w jej sedno, pozwala się przyjrzeć różnym jej aspektom i choć trochę zrozumieć jej kuszącą, magiczną egzotykę.

Autor: Rebecca Otowa
Tytuł: W Japonii czyli w domu
Tytuł oryginału: At home in Japan
Przekład: Iwona Kordzińska – Nawrocka
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: sierpień 2013
Liczba stron: 191
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-7943-003-1
Kategoria: kultura i podróże, pamiętniki i wspomnienia

Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *