piana-dni-b-iext22642593 Wybuchająca z młodzieńczą gwałtownością, intensywna, szybka, nietrwała, gasnąca po chwili współczesna miłość z trudem walczy o zachowanie swojej godności w świecie, w którym uczucie przestaje być źródłem siły. Staje się słabością, lub co gorsze, towarem rozmienianym na infantylne komedie, czerwone serduszka i kieszonkowe wydania Harlequinów. Słowa „romans” i „melodramat” wywołują już tylko ironiczny uśmiech, bo bardziej kojarzą się z brazylijską telenowelą niż arcydziełami literatury z poprzednich epok. A przecież jeszcze nie tak dawno, w ubiegłym stuleciu, wielu wielkich autorów udowadniało, że opowieść o miłości potrafi reprezentować wyrafinowaną formę sztuki.

Pośród wielu wybitnych autorów, których twórczość przypada na XX wiek, nie brakuje tych odważnie piszących o uczuciach. Spośród nich wyłania się sylwetka niezwykłego Francuza, który formowanie opowieści z czystych emocji opanował do perfekcji. Urodzony w 1920 roku w Ville-d’Avray Boris Vian w swoim krótkim, bo zaledwie 39 letnim życiu, obdarowany został mnogością talentów, którymi swobodnie można by obdzielić znacznie więcej niż jedną osobę. Pisarz, prozaik, poeta, scenarzysta, aktor, muzyk, tłumacz, a  z wykształcenia inżynier. Prawdziwy „człowiek-orkiestra”. Nic dziwnego, że Vian w paryskim towarzystwie uważany był za niezwykle barwnego i wszechstronnego artystę. Był uwielbiany za poczucie humoru, świeżość i bezkompromisowe wyrażanie myśli. Wzbudzał zainteresowanie i zachwyt. Zręcznie i odważnie naginał w swoje twórczości normy obyczajowe co nierzadko, poza zachwytem, budziło oburzenie opinii publicznej.

Mnogość talentów i doświadczeń, młodzieńczy nietuzinkowy tok myślenia oraz odwaga twórcza ujawniają się w jego dziełach, czyniąc z nich unikatowe literackie twory. Piana dni, przez krytyków okrzyknięta najwybitniejszym osiągnięciem Viana, to tylko z pozoru prosta historia miłosna. W jej centrum znajduje się zaledwie kilka postaci: Colin, jego przyjaciel Chic, kucharz Mikołaj, a także ich piękne przyjaciółki, Chloe, Aliza i Izis. Najważniejszy spośród nich jest oczywiście Colin. Beztroski, bogaty i przystojny jest niczym chłopiec zamknięty w ciele młodzieńca. Colin chce żyć, chce cieszyć się każdą chwilą, nigdy nie pracować, a przede wszystkim chce kochać. Kochać tak, jak to potrafią tylko młodzi ludzie pozbawieni wszelkich trosk. Kochać chcę także Chic, uboższy niż Colin, stale rujnujący się dla swojego hobby – zbierania pism Jeana-Sol Partre’a, ale równie beztroski i wolny. Wraz z nieprzeciętnie utalentowanym pisarzem Mikołajem tworzą tercet przypominający XIX-wiecznych dandysów poszukujących piękna i radości. Gdy  w życiu Chica pojawia się przepiękna Aliza pragnienie Coilna o wielkiej, nieskończonej miłości narasta i pewnego dnia na jednej z domowych prywatek chłopak w końcu dostrzega istotę, na którą czekał przez całe życie. Sam nie wie czy zjawiskowa Chloe jest prawdziwa, czy stanowie tylko wytwór jego wyobraźni zrodzony podczas słuchania Chloe w aranżacji Duke’a Ellingtona. Czytelnik też nie może być tego pewien, ponieważ cała książka Viana jest niczym surrealistyczny sen, w którym rzeczywistość miesza się z fikcją w cudownym mirażu. W uczuciu, jakie rodzi się pomiędzy Colinem a Chloe, jest magia, która objawia się także całemu otoczeniu bohaterów. Ich rzeczywistość to niezwykłe przemieszanie świata materialnego, realnego z bajkową wizją rodem z Alicji w Krainie Czarów. Świat Viana jest słodki i lekki jak wata cukrowa, ma kolory setek landrynek, zapach tysięcy kwiatów. Jest niesamowicie sensualny, delikatny i efemeryczny, jak gdyby Vian utkał go z cieniutkiej jedwabnej przędzy lub wyciął jak koronkowa wycinankę z papieru ryżowego.

Dzięki plastycznym opisom nie potrzeba bujnej wyobraźni, by od pierwszej chwili zobaczyć przed oczami eksplozję kolorów, smaków i zapachów. Świat młodych bohaterów jest taki jak oni – świeży, zdolny wytworzyć wszystko, pokonać każda granicę wyznaczoną przez racjonalny rozum. Piana dni jest słodka i delikatna, ale przecież to, co piękne, nigdy nie trwa wiecznie. Vian bardzo sprawnie, nie łamiąc zasad obranej konwencji, wplata w bajkę bolesną rzeczywistość. W polskich tłumaczeniach książka Viana funkcjonuje również pod innym, moim zdaniem znacznie trafniejszym  tytułem, Piana złudzeń. Dlaczego drugie tłumaczenie wydaje mi się lepsze mimo mniej precyzyjnej translacji względem tytułu francuskiego? Ponieważ zaklęty świat Colina, Chloe i ich przyjaciół jest jak bańka mydlana. Jej cienkie ścianki oddzielają, ale nie chronią bohaterów przez problemami. Izolują je na krótką chwilę, ale nie potrafią powstrzymać ich przenikania przez ledwie widoczną membranę. Młodzi ludzie żyją więc w ciągłym złudzeniu, które jak lekka piana pokrywa prawdę. Łudzą się, że miłość jest wieczna, pieniądze zawsze w kieszeni, a śmierć nie istnieje. Śmierć, która nie dotyka nikogo bliskiego, jest zupełnie nieistotna, trwa chwilę i przypomina bardziej wyłączenie robota niż odejście żywej istoty. Nawet jeśli dochodzi do niej w dramatycznych okolicznościach, przez bohaterów i ich świat odbierana jest z chłodną obojętnością. Dopiero w chwili, gdy pęka bańka mydlana i w bezpieczny krąg utworzony przez Colina i Chloe wkracza cień, życie zaczyna weryfikować ich system wartości. Ich świat się kurczy do rozmiarów, w których oparcia szukać można już tylko w miłości. Gorące i prawdziwe uczucie to jedyna autentyczna i czysta wartość jaką posiadają Colin i Chloe. To ona jest motorem ich wszelkich działań, jedynym prawdziwym sensem ich życia. Vian w Painie dni stworzył piękny model prawdziwego uczucia. Połączył dwoje młodych ludzi miłością skorą do poświęceń, czystą, a nade wszystko wieczną.

Podejrzewam jednak, że sama poruszająca historia oraz surrealistyczna konwencja w jakiej utrzymana jest powieść nie sprawiła, że Piana dni zajęła 10 miejsce w rankingu 100 najważniejszych książek XX wieku wg Le Monde. Kunszt i erudycja Viana pozwoliły mu na mistrzowskie przeniesienie do fabuły wielu bardzo przyziemnych problemów i osobistych przemyśleń. Wydaje się, że autor nie trudził się nawet zbyt mocno, by ukryć je przed czytelnikiem. Chociaż nadal ubrane w słodką otoczkę, wyraźnie manifestują się w treści powieści. Vian bez skrępowania kpi z klasy wyższej, wyśmiewając jej  marazm i lenistwo. Krytycznie portretuje chciwy i pozbawiony duchowości kler. Nie boi się naruszać ogólnie przyjętych zasad moralnych i obyczajowych. Ironizuje, sięga granic absurdu, dotyka najczulszych punktów zapatrzonej w siebie istoty ludzkiej. Francuz, bez naruszania zasad kierujących melodramatem, nie psując romantycznej aury powieści  zbyt rzeczowym wykładaniem swoich racji, udowadnia swój nieopisany talent.

Pianę dni czyta się cudownie. Nie potrafię w tym przypadku użyć innego słowa gdyż historia Colina i Chloe po prostu zachwyca pod każdym względem. Będą tacy, których ciężko będzie przekonać do lektury, ponieważ na wszystkie odmiany romantyczności reagują alergicznie – bez obaw, ja również cierpię na to schorzenie, ale w tym przypadku mamy okazję obcowania z literaturą na światowym poziomie, która nie ma nic wspólnego z naiwnym i prostym produktem kultury masowej, jakim jesteśmy codziennie karmieni. Jeśli mamy poznawać gatunek jakim jest romans, korzystajmy z okazji i sięgajmy po powieści z najwyższej półki!

 

Autor: Boris Vian
Tytuł: Piana dni
Wydawca: WAB
Data wydania: lipiec 2013
Typ okładki: miękka (skrzydełka)
Liczba stron: 272
Format: 125 x 195 mm
ISBN: 978-83-7747-897-4
EAN: 9788377478974
Kategoria: Literatura piękna, proza zagraniczna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *