Są eseje osobiste, wypolerowane, ugrzecznione i lekko fasadowe – tu bywałem, to widziałam, z tym piłem (ale tylko najlepszego szampana) a z tym panem to się nie lubimy. Ale są też eseje osobiste, które potrafią zręcznie ominąć tę fasadowość, odrzucić ją, zachowując przy tym całą powagę i estymę należną wielkiemu twórcy. Jedyne co autor ryzykuje, decydując się na ten krok, to szczera recenzja tego, o czym się mu zamarzyło opowiedzieć.

O fasadowych esejach, pisanych z punktu ego, nie sposób pisać. Bo cóż można tu komentować – czyste chwalipięctwo? Jak kto lubi. Zdecydowanie ciekawsze są – bardziej czy nawet mniej literacko/eseistycznie udane – teksty pisarzy, którzy potrafią zejść ze swego piedestału, choć na chwilę, i opowiedzieć o swoich doświadczeniach czy poglądach bez moralizowania, pouczania i mentorowania. Pisząc o zdiagnozowanej u siebie ospie miłosnej, William Styron określa swój stosunek do czytelnika bardzo wyraziście. Oto obsypany nagrodami autor Wyboru Zofii mówi o własnych chorobach wenerycznych. W 1995 roku (w The New Yorker) Styron umieszcza tekst o tym, jak to w 1944 roku, kiedy był młodym marine przygotowywanym w bazie wojskowej do wyprawy na front, trafił do szpitala z podejrzeniem kiły. Wszystko kończy się oczywiście dla młodego Williama Styrona dobrze. A esej Przypadek ospy miłosnej, powstały na kanwie tego doświadczenia jest chyba najlepszym tekstem w całym zbiorze. Posługując się swoim wspomnieniem, Styron wnika głębiej w znaczenia i symbole oplatające chorobę weneryczną, pokazuje jaką siłę miał stygmat „weneryka” w ciągu wieków, jak silnie było zakorzenione w świadomości zrównanie syfilityka z rozpustnikiem i z jaki wielkim krytycyzmem oraz społecznym odrzuceniem się spotykali chorzy. Opisuje przy tym diametralnie różne przypadki ludzi, którzy zapadli na chorobę weneryczną – od wujka umierającego na kiłę w zakładzie dla umysłowo chorych po zakwaterowanych w koszarowym szpitalu chorych na trypra cwaniaków, alfonsów i zatwardziałych kobieciarzy (oficjalnie żołnierzy US Marine). Przy okazji tych rozważań dostaje się mocno i krytycznie przede wszystkim hipokryzji i purytańskiemu społeczeństwu zachodniego świata. Jest to niezwykle ciekawie, erudycyjnie i – na przekór przerażeniu Styrona anno domini 1944 – zabawnie napisany tekst.

Z drugiej strony mamy otwierający tom esej o Kennedym, który jest chyba najbardziej wypolerowanym esejem ze wszystkich. Jest to ewidentnie hołd pisarza dla polityka, i nie wspomina tu się o Janusowym obliczu prezydenta. Styron nie ma potrzeby wkraczania na terytorium prywatne i rozprawiania o romansach J.F.K. Można powiedzieć o tym tekście, że jest jednostronny – ale chyba nie o to autorowi chodziło, żeby na kilku stronach rozprawiać się z mitem i prawdą o Kennedym. Przeciwnie, to raczej hołd dla wybitnego polityka, nie dla mężczyzny. No i dla tytułowych cygar.

Oczywiście zbiór zawiera wiele ciekawych uwag pod adresem pisarzy, wydawców i – znów – purytańskiej mentalności (namiętnie komentowanej na wszelkie sposoby). Trochę niewiarygodnie brzmi dzisiaj prośba wydawcy pierwszej powieści Styrona o to, by usunąć fragment o rozpiętym rozporku czy zamienić słowo dupa na tyłek. Można by zapytać, co za różnica (poza stylistyczną może)?

Wśród esejów zebranych w Hawany w Camelocie znajduje się też piękny tekst o Jamesie Baldwinie, w którym Stryon odnosi się do poruszanej w dyskusjach z przyjacielem  spornej kwestii przedstawiania niewolnictwa w amerykańskiej literaturze i tego, kto „ma do tego prawo”. Autor przytacza tu kwestię niejednoznaczności i złożoności tego problemu, znów posiłkując się swoją pamięcią, przeszłością i rodzinną historią – porusza wątek znany już poniekąd z Wyboru Zofii – i opowiada o swojej babce.

Styron nie stawia granic – z równą swobodą pisze o swoich problemach z prostatą, o wizycie u Mitterranda, spacerach z psem czy obiedzie z Kennedym. Nie ma tu wrażenia, że coś przemilcza, nawet jeśli to robi. Teksty Styrona są swobodne i zabawne, napisane z niewymuszoną nonszalancją i manierą przywodzącą na myśl chwilami Hemingwaya czy Steinbecka. Są soczyste i obfitujące w towarzyskie smaczki i anegdoty. Doprawdy, tylko szklaneczki whisky i tytułowej Hawany brak.

Autor: William Styron    
Tytuł: Hawany w Camelocie. Eseje osobiste
Wydawca: Świat Książki / Weltbild
Tłumaczenie: Jerzy Korpanty      
Seria: Sfery    
Data wydania: luty 2012
Liczba stron: 208
Format: 12,5×18,7 cm
Kategoria: proza zagraniczna

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *