Trup – tego właśnie było mi potrzeba po tej nudnej przerwie majowej, podczas której nigdy nie dzieje się nic prócz leżenia pępkiem do góry, grillowania i spania do południa. Co za okropność! Na szczęście szybko przyszedł mi z pomocą pan Jacek Rębacz, a właściwie jego nowa powieść Aż po ciemny las, dzięki której mogłam przez kilka godzin pobawić się w detektywa próbującego rozwikłać sprawę. Dostałam wszystko czego chciałam – trupy, śledztwo i kilka godzin rozrywki na dobrym poziomie.

Wszystko zaczyna się od obrabowania pewnego lubelskiego banku. Jakże prozaicznie, prawda? Włamywacze nie okazali dobrej woli i przy okazji zamordowali kilku pracowników, którzy mieli wątpliwe szczęście znajdować się tego dnia w pracy. Sprawą zajmuje się kryminalna z Lublina – starzy wyjadacze i jedna, młoda panna o niecodziennym imieniu, niejaka Vesna Suszko, której uporczywość jest w stanie rozgniewać nawet najbardziej cierpliwych i dobrodusznych. Sprawą napadu i morderstwa, a także osobą pani podkomisarz, interesuje się również pewien emerytowany policjant, który po przejściu na emeryturę zaczął zajmować się pisaniem kryminałów.

Choć fabuła powieści nie wydaje się w żaden sposób wyróżniać od przeciętnych kryminałów, to muszę przyznać, że im głębiej w ciemny las, tym przyjemniej czytało się o perypetiach młodej podkomisarz i detektywa na emeryturze. Co najważniejsze, Rębacz nie bawił się w zbyt skomplikowane i nagłe zwroty akcji, pozostawiając mnie przy tym kilka razy z otwartymi ustami i wyrazem zdziwienia na twarzy. Konsekwentnie wprowadzał kolejne wydarzenia, łącząc je w logiczną całość, wplątując przy tym pannę Vesnę w coraz to gorsze tarapaty. Intryga na kilku poziomach na pewno ucieszy wielu fanów dobrych kryminałów, bo chociaż nowa powieść Rębacza nie jest ani odkrywcza, ani wyjątkowa, to na pewno należy wrzucić ją do worka z napisem „dobra książka sensacyjna”.

Również w kwestiach językowych pan Rębacz dobrze sobie poradził. Chociaż sam styl autora nie wyróżnia się, niestety, na tle pisarzy kryminałów, takich jak chociażby Krajewski, to z przyjemnością stwierdzam, że nic mnie w tej kwestii nie ubodło. Dialogi, choć miejscami sprawiały wrażenie sztucznych, zostały dobrze wkomponowane w charaktery poszczególnych bohaterów. Miłą niespodzianką były cytaty i nawiązania do filmów oraz książek. Nie było ich zbyt wiele – i bardzo dobrze, bo musiałabym stwierdzić, że autor jest pseudointelektualistą zachwycającym się własną erudycją – ale od czasu do czasu urozmaicały lekturę.

Jest jednak coś w nowej powieści pana Rębacza, co niezbyt mi się spodobało, choć nie zniszczyło mi to zbytnio radości z pochłanianej książki. Tym „czymś” jest postać głównej bohaterki. Jest to stanowczo najsłabszy punkt całej książki. Bo chociaż mała i nieugięta, to jednak dałaby się zjeść na śniadanie twardym paniom detektyw typu Angeli Gennaro z serii Dennisa Lehane. Jej nieustępliwość została pokazana w wersji mini, tak samo zresztą jak sama pani podkomisarz. I tutaj kolejny zarzut. Autor bazuje wyraźnie na stereotypach na temat kobiet. Tworząc filigranową policjantkę o ładnej buzi oraz włosach koloru blond i nadając jej cechy rasowego rudzielca (choć znów wredota niezbyt została wyeksponowana), nie tworzy wbrew pozorom unikatowego obrazu postaci, lecz typową bohaterkę, w którą trzeba tchnąć trochę życia, by stała się wiarygodna. Samo zmieszanie nie pasujących do siebie na pierwszy (stereotypowy) rzut oka cech, nie wystarczy, aby postać nazwać skończoną i udaną. Jednak im dłużej czytałam, tym bliższa stawała mi się panna Suszko, a pod koniec książki nawet stwierdziłam, że to całkiem sympatyczne stworzenie. Jednak jak na główną bohaterkę – nie wystarcza. O wiele lepiej Rębaczowi poszło z postaciami męskimi. Policjant emeryt – Tomasz Burski – to naprawdę ciekawy bohater, który ma swoje pasje, szaleństwa i ukryte demony związane z „poprzednim życiem”. Autor dał mu dużo więcej życia niż Wiośnie, ale przede wszystkim nadał mu cechy, bez których dobry detektyw by się nie obył – świetną intuicję. To właśnie Burski aka Bury okazuje się tym najbardziej nieustępliwym, który powolutku doprowadza, razem z Vesną, do zakończenia śledztwa. I to on jest najlepszą postacią pierwszoplanową w tej powieści.

Jest jeszcze jedna rzecz, o której wspomnieć należy, gdyż w znacznym stopniu podwyższa ocenę tej powieści (z trochę powyżej przeciętnej na dobrą). Mowa oczywiście o klimacie. Choć autor nie bawił się w zatrważające opisy, to jednak atmosfera panująca w Lublinie jest dla czytelnika doskonale wyczuwalna. Smród unosi się z kartek powieści i doskonale wiemy, że coś w tym napadzie na bank nie gra. Mocny plus dla pana Rębacza.

W ogólnym rozrachunku Aż po ciemny las to naprawdę przyzwoity kryminał. Dobra fabuła, która, działając na kilku poziomach, będzie potrafiła nieźle zadziwić niejednego czytelnika, jest stanowczo najmocniejszym punktem tej pozycji. I chociaż w zachwytach się nie rozpływam, to nie mogę odmówić panu Rębaczowi jednego – podczas czytania bawiłam się setnie.

Tytuł: Aż po ciemny las
Autor: Jacek Rębacz
Data wydania: 24 kwietnia 2012
Liczba stron: 520
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Format: 125×195
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-7839-118-0
Gatunek: sensacja, kryminał

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *