Antologie są jak pudełko czekoladek: nigdy nie wiesz, co ci się trafi – tą parafrazą kultowej myśli Forresta Gumpa musieli kierować się redaktorzy wydawnictwa Replika, gdy przygotowywali 11 cięć. By jeszcze zwiększyć różnorodność oferowanych „dań”, postanowili umieścić obok siebie opowiadania amerykańskich i polskich pisarzy grozy, tak tuzów pokroju Mastertona czy Morta Castle’a, jak i mniej znanych twórców, reprezentowanych przez Pawła Palińskiego i Scotta Nicholsona. Rezultatem jest zbiorek, przy którym moje czytelnicze odczucia balansowały od prawdziwego zadowolenia (i grozy, wszak to horror mi zaserwowano), do rozpaczliwych wizji jedenastu cięć recenzenta, który nie może uwierzyć, że to takie złe. Ale po kolei.

Antologię otwiera Sponiewierana Grahama Mastertona i jest to jak cios obuchem w łeb. Nie, niestety nie dlatego, że opowiadanie jest takie mocne – lecz dlatego, że aż trudno uwierzyć, że pisarz jego pokroju napisał coś tak słabego. Tekst kończy się, zanim na dobre się zaczął, a jedyne, co może w nim przerazić, to kiepsko zawoalowane seksistowskie motto „sama była sobie winna”.

Na szczęście niesmak zmywa drugi w kolejce Paweł Paliński ze swoim Marzeniem. Historia wakacji życia, na które rodzice zabierają nastoletniego Jorge’a, jest wariacją na temat znanego motywu „uważaj, czego sobie życzysz”. Paliński ma ciekawy, potoczysty i bardzo zmysłowy styl, choć samemu tekstowi wyszłoby na dobre, gdyby był nieco krótszy. Chętnie zobaczyłabym tego autora w jakimś innym gatunku, bo z kreowaniem napięcia sobie nie radzi, za to nastrój tworzy bardzo sprawnie Jednak przewrotna końcówka opowiadania rekompensuje lekkie przegadanie i w ogólnej ocenie Marzenie wypada całkiem nieźle.

Tymczasem na następnych kartkach już czają się F. Paul Wilson i jego Futerka. W zasadzie sam tytuł zdradza, co czeka na czytelnika – tak, chodzi o opętane futro mordujące ludzi. (W tym momencie można zastosować wtręt historyczno-filmowy i napisać, że skoro były Ślimaki, Komary, a nawet Maglownica, to dlaczego nie futra? Niestety, to nie pomaga.) Opowiadanie jest tak niedorzeczne, że posądzałabym je o pastisz – gdyby nie to, że na samym końcu autor serwuje czerstwy morał, dając odbiorcom do zrozumienia, że wszystko traktuje poważnie. Niestety: skądinąd słuszny protest przeciwko noszeniu naturalnych futer nie jest jeszcze usprawiedliwieniem dla wypuszczania na rynek tak słabych tekstów.

Czytelnikom ogłuszonym Futerkami na ratunek nadciąga Radość Hetmana pióra Jakuba Małeckiego. Tekst dziwaczny, pokręcony, psychodeliczny i krwisty, jest niczym Alicja w krainie czarów przeszczepiona na polskie podwórko. Podczas partii szachów ze schorowanym dziadkiem Julka zostaje przeniesiona do świata zamieszkiwanego przez piony, skoczki i wieże. Świata, gdzie po jeziorach atramentu pływają wieczne pióra, gdzie można iść tylko w przód, gdzie ogon macha psem, a Hetman cierpi na kryzys tożsamości – nie wie, czy jest Hetmanem, czy Królową. Ten napisany zgrabnym językiem i pełen humoru tekst jest jednym z najlepszych w całym zbiorku. Małecki zdecydowanie pokazał klasę.

Jednak żeby nie było tak dobrze, w kolejce czeka już Mort Castle i jego Doktor, dziecko i duchy z jeziora. Opowiadanie o stosunkach ojciec – syn, bardzo amerykańskie w duchu i bardzo nużące. Tekst cierpi na przerost formy nad treścią, a w dodatku przemyca podskórne przesłanie, że zołzowate żony są winne całemu złu świata. Gdzieś w tle majaczą indiańskie duchy i motyw męskich wypraw na polowania, traktowanych jako sposób nawiązania więzi ojca z synkiem. Być może gdybym była amerykańskim mężczyzną, dostrzegłabym w tekście „to coś”; jednak będąc tym kim jestem, uznaję go za stratę czasu.

Zgodnie z logiką, którą  zapewne zdążyliście już zauważyć, teraz powinien pojawić  się tekst dobry. Wybór Lucy Jacka Rostockiego jest zaledwie niezły. Szkodzą mu pompatyczny wstęp, który skutecznie odstraszy czytelników uczulonych na patos oraz nieznośne dłużyzny. Sam pomysł – chłopiec, dla którego parkour jest drogą do wolności i tajemnicza dziewczynka, która przychodzi do niego po naukę – jest może i niepozorny, ale Rostocki rozwiązuje go w nieoczekiwany sposób i zamyka naprawdę mocną puentą. W całości zbiorku Wybór Lucy wybija się ponad przeciętność.  

Scott Nicholson w opowiadaniu Powiedz im, że kochasz postawił na szokowanie okrucieństwem. Motyw znęcania się nad zwierzętami nie jest moim ulubionym i bardziej mnie złości niż przeraża, jednak wielbiciele klimatów gore powinni być zadowoleni. Historia Dextera, dzieciaka z patologicznej rodziny, który kojarzy miłość wyłącznie z krzywdą i wykorzystaniem, byłaby dobrym, mocnym i prawdziwym tekstem z pogranicza naturalizmu w stylu Zoli, gdyby autor w pewnym momencie nie skręcił w stronę mistycyzmu i groteski. W rezultacie dostajemy opowiadanie wyłącznie dla wielbicieli gatunku; trochę szkoda zmarnowanego potencjału.

Następny w kolejności Głód Roberta Cichowlasa przekreśla dotychczas widoczną w antologii tendencję, że polscy autorzy piszą lepsze teksty niż ich amerykańscy koledzy. Opowiadanie jest krwawe, brutalne i pozbawione sensu. Główny bohater dostaje od tajemniczego akwizytora flakon niezwykłych perfum, które sprawiają, że nachodzi go nieodparta chęć na zjedzenie czegoś żywcem – tu następuje koniec fabuły i początek epatowania krwawym mięsem. Całości nie poprawia ani styl (całkiem przeciętny), ani zakończenie (przewidywalne do bólu). Strata czasu.

Diabeł  z Mrocznego Lasu autorstwa Guy’a N. Smitha jest z kolei tekstem całkiem przyjemnym, jeśli spojrzy się nań z przymrużeniem oka. Piszę tak dlatego, że nie mieści mi się w głowie, że ktokolwiek mógłby traktować serio horror o diabelskim dziku z Mrocznego Lasu, z bonusowymi nazistami w tle. Sytuacji nie poprawia tłumacz, dla którego zdanie „Dzik (…) wydawał z siebie niskie pomruki czystej dzikości” najwyraźniej nie brzmi ani trochę zabawnie. Jednak jeśli Diabła… potraktuje się z dystansem, okazuje się kwintesencją oldskulowego opowiadania grozy, z duchami i samotnym bohaterem zmuszonym do konfrontacji z nadprzyrodzonym.  

Lecz oto na horyzoncie widnieje już Amerykański horror Łukasza Orbitowskiego; tekst soczysty, mocny, wciągający i na wskroś polski. Autor przekształca motyw „american dream”, sielankowy obraz Polonii w Stanach przeplatając z gorzkim realizmem i najprawdziwszą grozą w lovecraftowskim stylu. Opowiadanie nie epatuje tanim gore, nastrój budowany jest stopniowo, aż do zaskakującego finału. Całości dopełnia fenomenalny styl Orbitowskiego, potoczysty i dosadny. Mimo że to najdłuższy tekst w zbiorku, czyta się go naprawdę szybko. Lekturę Amerykańskiego horroru z czystym sercem polecam każdemu.

Dla równowagi Dyniogłowego Johna Eversona polecam… w zasadzie sama nie wiem, kogo mogłaby zainteresować historia nastolatka przeżywającego fiksację na temat seksu z halloweenową dynią. Z pewnością byłby to doskonały scenariusz dla pornohorroru klasy C. Opowiadanko jest naprawdę krótkie i to jego jedyna zaleta.

Jak widać, teksty zebrane w 11 cięciach reprezentują bardzo nierówny poziom i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zbiorek wyszedłby lepiej, gdyby całkowicie zrezygnować z dzieł amerykańskich. W moim odczuciu są one zbyt przewidywalne, często sięgają po ograne chwyty, zamiast straszyć – brzydzą (a przynajmniej próbują). Dla odmiany polscy pisarze prezentują pomysły świeższe i ciekawsze; Orbitowski i Małecki zostawiają daleko w tyle całą konkurencję, wyprzedzając amerykańskie gwiazdy w osobach Mastertona i Castle’a.  

Od strony technicznej książce nie sposób nic zarzucić; okładka przyciąga wzrok, tekst rozplanowany jest bardzo czytelnie, a na końcu każdego opowiadania znajduje się  mała ilustracja. Także redakcja i korekta spisały się na medal; żadne błędy ani literówki nie utrudniały czytania.  

Podsumowując: trochę szkoda zmarnowanego potencjału. Rozumiem, że to znane nazwiska przyciągają  czytelników, jednak w tym wypadku to nie dla nich warto sięgnąć po tę książkę. Są tu teksty bardzo dobre, są słabe, są też całkowicie niedorzeczne. Wielbiciele gatunku – zwłaszcza ci zainteresowani scenami rzezi – będą zadowoleni; tym niezainteresowanym przesadnym okrucieństwem polecam tylko fenomenalny Amerykański horror i Radość Hetmana. Na długie jesienne wieczory będą jak znalazł.

Autorzy: Graham Masterton, Paweł Paliński, F. Paul Wilson, Jakub Małecki, Mort Castle, Jacek M. Rostocki, Scott Nicholson, Robert Cichowlas, Guy N. Smith, Łukasz Orbitowski, John Everson
Tytuł: 11 cięć
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: czerwiec 2011
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Projekt okładki: Wojciech Jan Pawlik
ISBN: 978-83-7674-117-8
Liczba stron: 316
Garunek: fantastyka, horror, opowiadania

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *