2011 rok to przynajmniej 2 okrągłe rocznice związane ze Stanisławem Lemem. 12 września obchodziliśmy 90 rocznicę jego urodzin, 23 listopada przypada zaś 60 rocznica ukazania się jego pierwszej książkowej publikacji, powieści Astronauci. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Czytelnik, a równolegle wydawana była w odcinkach w Sztandarze Młodych w 1951 i 1952 roku.

Debiutancka powieść Lema porusza tematy związane z zagrożeniami, jakie mogą przynieść ludzkości kontakty z obcymi cywilizacjami oraz z podróżami międzyplanetarnymi. Akcja powieści rozgrywa się na początku XXI wieku. Punktem wyjścia była katastrofa tunguska, w 1908 na syberyjskich kresach miał się jednak rozbić nie meteoryt, a statek z Wenus – planety, której cywilizacja okazała się wroga wobec ludzkości. Do napisania książki zachęcił Lema spotkany przypadkiem w Zakopanem w 1950 roku ówczesny prezes Spółdzielni Wydawniczej Czytelnik, Jerzy Pański. Powieść Astronauci powstała i została wydana bardzo szybko, bo już w następnym roku.

23 listopada 2011, z okazji 60 rocznicy wydania książki, zespół internetowej wyszukiwarki Google przygotował specjalnego tzw. doodle’a (logo Google) z animacją i minigrą opartą na motywach z jednego z najwybitniejszych dzieł Lema – Cyberiady i inspirowaną ilustracjami Daniela Mroza do książek Lema:

{youtube}15Oxn3Qm2pw{/youtube}

Dla swoich czytelniczek i czytelników Lem to znakomity pisarz, filozof, futurolog i wizjoner. Jego książki fascynują, budząc jednocześnie szacunek dla intelektu, który je stworzył. Dla bliskich i przyjaciół był koneserem marcepana i chałwy oraz wielbicielem cukierków, po których papierki upychał w najróżniejszych miejscach. Był też człowiekiem ciepłym, pogodnym i dowcipnym; pracowitym, zdyscyplinowanym twórcą, zaczynającym dzień pracy zawsze o 4 rano; zapalonym majsterkowiczem i konstruktorem. Nie lubił konwenansów i oficjalnych sytuacji. Jego syn pisał o nim:

Przed laty, na wiele lat przed moim urodzeniem, wybrał się na cmentarz, żeby towarzyszyć mojej przyszłej matce przy porządkach na grobie teścia. Z pewną zgrozą, ale i śmiechem opowiadała mi po latach, że rozsiadł się na sąsiednim grobie i spokojnie zajął lekturą „Szpilek”, od czasu do czasu wybuchając śmiechem. Nie czynił tego z braku szacunku dla zmarłych – Ojciec po prostu nie uznawał konwenansów. Z perspektywy czasu nabrałem przekonania, że niekiedy w ogóle nie zdawał sobie sprawy z ich istnienia.

Rodzina Lema w Polsce mieszkała w Krakowie, gdzie zmuszeni byli przenieść się z rodzinnego Lwowa. Zajmowali tam domek jednorodzinny. Poza samym Lemem, jego żoną Barbarą, matką żony oraz synem Tomaszem w skład domowników wchodzili także: Dikuś, żółtawo – brunatny kundelek, jamnik Pegaz, który często pojawia się na archiwalnych zdjęciach pisarza oraz Smolucha, kotka, o której syn Lema pisze: umilała nam życie, regularnie przyprowadzając wciąż nowe, już odchowane kocięta.

Syn Lema tak wspomina kontakt z ojcem z dzieciństwa:

lem000Ojciec nie skrytykował mojej sugestii, że pierścienie Saturna kręcą się coraz wolniej, a przecież zachowanie milczenia w obliczu poglądu stanowiącego tak bluźniercze pogwałcenie fundamentalnych zasad mechaniki musiało go sporo kosztować. Specjalnie na mój użytek zaprojektował pojazd napędzany psami i kotami (zamiast silnikiem). Jego bardziej zaawansowany model Ojciec wyposażył w dodatkowego psa i kota biegu wstecznego. Oba pojazdy naturalnie pozostały w fazie „projektów na deskach kreślarskich”, natomiast miarą poświęcenia dla syna niechaj będzie fakt, że napędzany korbką model kolejki na Kasprowy jego autorstwa kursował przez pewien czas pomiędzy stolikiem nocnym a regałem – po przekątnej gabinetu, niemal bezpośrednio nad biurkiem.

Stanisław Lem miał osobliwy system korekty swoich tekstów: jeśli coś mu się nie podobało, nie nanosił poprawek, ale zaczynał pisać całość od nowa, aż osiągnął zadowalający go rezultat (a miał wobec siebie wysokie wymagania). Niestety, próżno szukać tych nieudanych maszynopisów, ponieważ konsekwentnie je niszczył – a raczej robiła to jego żona, paląc je na łące za domem. Lem pisał wyłącznie na maszynie do pisania; dopiero przed śmiercią, gdy był już poważnie chory, zaczął korzystać z pomocy sekretarza. Obsługi komputera nie nauczył się nigdy.

Mimo ponadprzeciętnego umysłu, Lem nie unikał kultury masowej (choć nie unikał także jej krytyki). Lubił wprawdzie jazz i muzykę poważną, poezję Leśmiana (sam, wzorem poety, tworzył znakomite, liczne neologizmy) oraz artystyczną twórczość filmową Luisa Buñuela, przyznawał się jednak także do sympatii wobec niektórych piosenek Beatlesów, czy takich dzieł kinematografii jak cykle o King Kongu i Jamesie Bondzie, Gwiezdne wojny oraz Star Trek, choć te ostatnie krytykował za brak wierności prawom fizyki.

Syn Lema, Tomasz, wspominał po jego śmierci:

Ojciec, kiedy pisał – a jeśli akurat nie czytał, to zazwyczaj pisał – palił niemal bez przerwy. Kiedy wchodziło się do jego pokoju, pod sufitem unosiła się chmura mentolowego dymu Salemów. Atmosfera, na którą składał się dym papierosowy, zapach zakurzonych książek, stukot maszyny do pisania, przy której siedział nieobecny, zatopiony w myślach, miała w sobie coś, od czego mogło się zakręcić w głowie – coś głębokiego, nieuchwytnego, magicznego i podniosłego zarazem.

Książki Lema przełożono na 41 języków, a ich łączny nakład osiągnął 30 milionów egzemplarzy. Stanisław Lem stał się klasykiem światowej literatury fantastyczno – naukowej, jednym z najwybitniejszych twórców nie tylko w zakresie tego nurtu, ale literatury w ogóle.

Urodził się 12 września 1921 roku we Lwowie, gdzie mieszkał do 1946 roku, kiedy to, po zakończeniu II wojny światowej, miasto zostało włączone do ZSRR i pozostanie w nim wiązało się z koniecznością przyjęcia radzieckiego obywatelstwa. Wobec tej sytuacji cała rodzina Lema, bezpowrotnie tracąc niemal cały dobytek, opuściła Lwów i w ramach akcji repatriacyjnej osiadła w Krakowie. Lem, celowo, już nigdy więcej nie odwiedził rodzinnego miasta.

Uchodził za cudowne dziecko – w zastosowanym przed wojną teście na inteligencję osiągnął jeden z najlepszych wyników w kraju. Jego literacki debiut nastąpił w 1946 za sprawą publikowanej w odcinkach na łamach Nowego Świata Przygód noweli Człowiek z Marsa. Był to jego pierwszy utwór fantastyczno –  naukowy, o którym później twierdził, że jest najsłabszym jego dziełem. Pisywał także fraszki dla śląskiego Kocyndra (miał bowiem także uzdolnienia poetyckie), drukuwał w Kuźnicy i Żołnierzu Polskim. Pracował także jako redaktor Tygodnika Powszechnego, pozostając z nim związany aż do śmierci. Jest to tym bardziej ciekawe, że Lem był zdeklarowanym ateistą.

lem astronauciDebiut powieściowy Lema to Astronauci (1951). Publikacja książki zwróciła uwagę opinii publicznej na młodego pisarza, okazała się nieoczekiwanym sukcesem wydawniczym; Lem zaczął zyskiwać uznanie i popularność. Podjął też decyzję o pisaniu kolejnych utworów.

Świat docenił go po wydaniu powieści Solaris (1961), dwukrotnie przenoszonej na ekrany (w 1972 roku przez Andrieja Tarkowskiego i w 2002 roku przez Stevena Soderbergha). Sam pisarz jednak za najbardziej udaną ekranizację swej prozy uznawał wyreżyserowany przez Andrzeja Wajdę w burzliwym, 1968 roku Przekładaniec.

Lem miał wielką umiejętność przełamywania granic gatunków literackich. Tworzył bardzo różnorodne teksty. Oczywiście najbardziej znany jest jako autor fantastyki naukowej, w ramach której tworzył klasyczne opowiadania i powieści, ale także oryginalne, przesycone poczuciem humoru groteski, w tym utwory stylizowane na powiastki filozoficzne w oświeceniowym stylu, pamiętniki czy baśnie i eposy rycerskie pełne… robotów. Znakomicie poruszał się jednak także na polu powieści realistycznej, literatury pięknej, eseistyki filozoficznej, naukowej i futurystycznej a także mniejszych form literackich, np. felietonów.

Największe osiągnięcia literackie Lema spoza nurtu s – f, to powieść Szpital przemienienia (1948 – 1956; zatrzymana na 8 lat przez cenzurę), autobiograficzny Wysoki zamek (1966) oraz futurologiczny traktat Summa technologiae (1964), w którym przewidział m.in. powstanie rzeczywistości wirtualnej.

Ewenementem jest ponadczasowość jego dzieł. W swoich utworach fantastycznych Lem znakomicie połączył stosunkowo trywialny gatunek literacki ze swoją szeroką wiedzą, przenikliwymi spostrzeżeniami i prognozami, erudycją i znakomitym stylem literackim, który potrafił dowolnie dostosować do rodzaju dzieła, nad którym pracował.

Lem był futurystą; z czasem stał się wręcz prorokiem współczesnej cywilizacji, ponieważ to, co opisywał jako prognozę przyszłości, okazało się być precyzyjną, sceptyczną opowieścią o naszej teraźniejszości. To, co w jego utworach miało niegdyś charakter dystopii, w wielu punktach stało się, niestety, niepozbawioną podstaw prognozą czy wręcz konstatacją faktów. Trafność swoich przewidywań Lem zawdzięczał niewątpliwie swojemu zmysłowi obserwacji, znajomości ludzkiej natury i dynamiki społecznej oraz godnym pozazdroszczenia zdolnościom analizy i syntezy zjawisk.

Wielokrotnie pisał o zagrożeniach, jakie niesie ze sobą rozwój człowieczej cywilizacji. W swoich przewidywaniach był pionierem, niebezpieczeństwa zaczął bowiem dostrzegać jeszcze w czasach, kiedy inni twórcy s – f z ogromnym optymizmem odnosili się do rozwoju technologicznego jako do możliwości stworzenia ludzkości znakomitych warunków, w której całą pracę wykonywać będą za nas roboty i maszyny. Podczas gdy inni pisali jeszcze o „robotach donoszących nam nad basen drinki z palemką”, Lem podnosił tematy demoralizacji cywilizacyjnej, niebezpiecznych i nieodwracalnych zmianach kulturowych i społecznych. Nie tylko przewidział powstanie wirtualnej rzeczywistości, ale jeszcze przed jej powstaniem zwracał uwagę na to, że w obliczu przemieszania realnego i wirtualnego świata człowiek może stracić zdolność odróżniania dobra od zła oraz prawdy od fikcji.

Im był starszy, tym bardziej krytycznie odnosił się do ludzkości, światowej polityki i sytuacji w kraju, które wnikliwie obserwował i komentował. Zwracał uwagę na degradację etyki badań naukowych, komercjalizację nauki i szerzej – poznania w ogóle, na instrumentalne traktowanie informacji. Zawsze był na bieżąco z rozwojem nauki i, jak człowiek renesansu, swobodnie poruszał się na polu nie tylko technologii czy medycyny, ale także literatury, filozofii i nauk społecznych (niektóre pisma Lema to obowiązkowe lektury studentów socjologii czy filozofii).

Otrzymał liczne nagrody i wyróżnienia; zarówno bardzo prestiżowe na stricte literackim gruncie, jak i doktoraty honoris causa, honorowe obywatelstwo Krakowa; był także kawalerem Orderu Orła Białego. Jego nazwiskiem nazwano planetoidę 3836 Lem oraz, decyzją głosujących internautów, pierwszego polskiego sztucznego satelitę Lem.

Stanisław Lem posądzany był przez niektórych o pesymizm; zwykł bowiem mawiać: lepiej już było. Pod koniec życia pisał: Wierzyłem niegdyś, że można odrobinę chociaż poprawić świat, nawet pisaniem, ale już nie wierzę. Czytając jego dzieła, eseje i felietony, a także wywiady, można jednak dojść do wniosku, że był raczej twardo stąpającym po ziemi realistą, tyle że znakomicie poinformowanym. Sam o sobie mówił:

Nie jestem tak skrajnym pesymistą, jestem… ja bym ogólnie to nazwał optysemistą, tzn. że jestem trochę optymista, a trochę pesymista.

Nazwałem kiedyś siebie „optysemistą” i wolę pozostać przy tym określeniu. Mam wrażenie, że dobrze będzie zestawić skrajnię poglądów optymistycznych na możliwości, jakie kryje w sobie przyszłość, ze skrajnią poglądów pesymistycznych.

Czym właściwie jest optysemizm? Lem tłumaczy to na kartach Dzienników gwiazdowych:

Co prawda niektórzy filozofowie głosili już, że im większy postęp, tym więcej przesileń, i w braku kryzysów należałoby je prokurować, gdyż one aktywizują, jednoczą, budzą twórczy zapał, chęć walki i zespalają duchowo oraz materialnie, jednym słowem zagrzewają społeczeństwa do współpracy, a pod ich nieobecność panoszy się stagnacja, marazm i inne rozpadowe objawy. Poglądy te głosiła szkoła tak zwanych optysemistów, to jest filozofów, czerpiących optymizm na przyszłość z pesymistycznej oceny teraźniejszości.

Zmarł 27 marca 2006 roku w Krakowie, pozostawiając po sobie pustkę, ale i ogromną literacką spuściznę.

lem2

Stanisław Lem, garść cytatów:

Ateistą jestem z powodów moralnych. Uważam, że twórcę rozpoznajemy poprzez jego dzieło. W moim odczuciu świat jest skonstruowany tak fatalnie, że wolę wierzyć, iż nikt go nie stworzył!

(…) była to wielka i niezmiernie pracowita, na wiele stron maszynopisu rozłożona brednia(…).

Człowiek jest małpą, która potrafi zrobić najprecyzyjniejszą brzytwę, aby poderżnąć gardło drugiej małpie.

Dobrze zdaję sobie sprawę z kłopotów jakie sprawiłem i sprawiam w dalszym ciągu moim czytelnikom. Właśnie przez to, że zmieniałem diapazon i poziom trudności dzieł. Było moją ambicją pisać zawsze na tym samym poziomie. Ale tego się nie da utrzymać. Po prostu dlatego, że ja sam się zmieniałem. Doszedłem też do dość optymistycznego przekonania, że czytelnik, który kupuje moje książki, jest rozsądniejszy, niż można sądzić, że jeżeli nawet wszystkiego nie zrozumie, to jest jakiś stopień mojego zaangażowania w problematykę, który może tego czytelnika jakoś zapalić.

Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.

Filozoficzny bies kusi z latami coraz bardziej.

Im bardziej zaawansowane technicznie (doskonalsze!) medium, tym bardziej prymitywne, błahe i bezużyteczne wiadomości są przy jego pomocy przekazywane.

Jako Europejczyk wschodni wiem, znam tak dobrze, jak się zna twardość kamienia, wygląd sprzętów, zapach kwiatów i łajna, nadzwyczajną kruchość kultury, jej odwracalność totalną, jej chwilowe, chwiejne, wciąż erodowane trwanie, i świadomość ta nigdy właściwie w pełni mnie nie opuszcza.

Jak wiadomo, Pan Bóg jest wszechmocny i wszystko wie, a świat stworzył doskonały i nawet guzik od gaci nie może nikomu spaść bez woli Bożej.(…) Nie można prosić o nic: ani o zdrowie, ani o pomyślność, ani o niepodległość ojczyzny. Gdyby bowiem Bóg naprawił coś cudem, oznaczałoby to, że rzeczywistość jest niedoskonała. Stan doskonały jest wtedy, gdy niczego nie trzeba naprawiać.

Jedyną dobrą rzeczą, jaką można powiedzieć o Polsce, jest to, że mamy bardzo przystojne dziewczęta. Zła zaś to ta, że wolimy pójść w niedzielę do kościółka, a po mszy zapomnieć o wszystkim. Tak jest bezpieczniej. Polacy są, jak to powiedział Norwid, wspaniałym narodem i bezwartościowym społeczeństwem.

Jesteśmy jak na krze, która jest unoszona prądami technologii. Nie panujemy nad nią, nie wiemy dokąd nas niesie, nie wiemy jak nią sterować.

Konfrontacja moich futurologicznych wyobrażeń z rzeczywistością trochę przypomina kraksę. Nie to powstało, co było moim marzeniem. Z możliwości, które stwarza nam wiedza i technologia, zawsze wybieramy tylko niewielką część i ta niewielka wykorzystana część naszych możliwości determinuje paletę naszych następnych wyborów. Otóż kryteria wyboru, jakie stosowaliśmy przez ostatnie pół wieku, i zwłaszcza ostatnio, były inne, niż sobie wyobrażałem. Z tego, co przewidywałem, ziściło się to, co okazało się dochodowe, co dało się dobrze sprzedać. Nie to wzięliśmy z przyszłości, co było piękniejsze, sensowniejsze, bardziej ekscytujące, co mogło uczynić każdego z nas lepszym, ale to, co ludziom dysponującym pieniędzmi wydało się bardziej komercyjne, na co młodzież z wielkich agencji reklamowych miała lepsze marketingowe pomysły.

[…] liczących się dziś w Polsce inteligentów zmieściłby pan w tym pokoju, w którym rozmawiamy. Mamy też jedną liczącą się nagrodę literacką dla wszystkich. Jak ktoś napisze ciekawą książkę o filatelistyce, to też może konkurować do Nike. Przecież to nie jest normalne.

Ludzie okazali się nie tylko istotami naziemnymi. Okazali się też potomkami zwierząt drapieżnych. Trzeba naprawdę nic nie rozumieć z dwudziestego wieku, żeby nie widzieć, jaki to był koszmarny wiek.

Nauka nad religią ma tę przewagę, że się myli, ale potrafi jednak swoje błędy skorygować, mimo że fizycy wodzą się za łby. Wyznań jest wiele, ale każde chce udowodnić, że jest jedno.

Nie ma takich bredni, w które ludzie nie byliby w stanie uwierzyć.

[…] opinia autora o jego utworach nie należy do najistotniejszych. Ma ona znaczenie dla badaczy, zajmujących się curriculum vitae pisarza, ale nie jest żadną instancją decydującą. Po wtóre — wg moich teoretycznych przeświadczeń — nie jest ważne, co w ogóle pisarz chciał. Jego intencje się nie liczą, liczy się społeczny oddźwięk dzieła. To są rzeczy znane — już Norwid mówił, że nie na tych pokojach gości się u potomności, które się samemu obierało.

Optymistyczne jest to, że po śmierci panuje nicość. Rzeczą okropną byłoby przez milion lat wpatrywać się w oblicze Pana Boga, wiedząc, że przez następne milion milionów lat będzie się działo dokładnie to samo. Większej nudy nie mogę sobie wyobrazić. Nie jesteśmy stworzeni do wieczności. Ale z drugiej strony do nicości też nikt się nie pali.

Pomysły przychodzą mi do głowy w sposób czasem zupełnie zaskakujący, przypominający chyba najbardziej sposób w jaki różne rzeczy nam się śnią.

[…] Stany Zjednoczone, jak powiedział kanadyjski premier Paul Martin, to gigant bez głowy. Prezydent Bush ma bowiem tę właściwość, że jest głupi. Świadczy o tym choćby fakt, że wystąpił przeciwko teorii ewolucji na rzecz tzw. inteligentnego projektu, w którym chodzi o to, że nie wiadomo, o co chodzi. Cała jego administracja forsuje tę idiotyczną teorię, ale im po prostu brakuje rozumu.

Zawsze, jak magnes opiłki żelaza, przyciągałem wariatów.

Źródła: Solaris.lem.pl, Wikipedia.org, Pl.wikiquote.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *