Wybierając się na film „Sex Story” myślałam, że będzie to kolejna podrzędna komedia o seksie i miłości, jaką znowu serwuje nam kino amerykańskie. Ta sama fabuła, ci sami aktorzy i problematyka. Na szczęście bardzo się pomyliłam i film miło mnie zaskoczył.
Na początek warto zwrócić uwagę na obsadę. Ashton Kutcher, którego większość na pewno kojarzy z ról komediowych, to już jeden z powodów, dla których warto zobaczyć ten film. Nie tylko dlatego, gdyż jest zdolnym reprezentantem młodego pokolenia kina amerykańskiego i nie tylko dlatego, że wpada w oko nie jednej kobiecie, ale przede wszystkim dlatego, gdyż jest naprawdę wartym zwrócenia uwagi aktorem komediowym.
Drugą perełką w filmie, która zachwyca swoją niebywałą urodą jak i talentem aktorskim jest zdobywczyni Oscara, Natalie Portman, którą niedawno mogliśmy podziwiać na ekranach kin w roli baleriny w filmie pt. „Czarny łabędź”. Rola w „Sex Story” jest na pewno miłą niespodzianką dla wielu kino-maniaków, gdyż aktorki raczej nie kojarzymy z komedii, a raczej filmów obyczajowych. Natalie wcieliła się w rolę Emmy, lekarki, która boi się stałych związków, a właściwie ma na nie tzw. alergię. Jest samowystarczalna, skupia się na swojej karierze i nie wierzy w miłość. Czy da się jednak tak wytrzymać na dłuższą metę? Film jest w pewnym sensie odpowiedzią na to pytanie.
Emma i Adam poznali się podczas jednego z obozów w latach szkolnych. Adam już wtedy przejawiał sympatię do Emmy, ale ta szybko sprowadza go na ziemię. Jako już dorośli ludzie spotykają się niejednokrotnie. Przy kolejnym, dość zabawnym spotkaniu, kiedy Adam budzi się nagi w domu Emmy w otoczeniu jej przyjaciół lekarzy, dochodzi do ich „pierwszego zbliżenia”. Tak się zaczyna ich historia. Adam i Emma postanawiają stworzyć tzw. wolny związek, który będzie się opierał tylko i wyłącznie na kontakcie fizycznym, innymi słowy „przyjaciele od potrzeb”. Zero zazdrości i zobowiązań, kłamstw i romantycznych kolacji. No i pewnie wszystko było by cudownie, gdyby nie fakt, iż zakochują się w sobie. Adam gotowy jest być z Emmą, ale ta panicznie boi się związać z kimś na stałe. I tu zaczynają się schody…
Film jest odzwierciedleniem dzisiejszych czasów w jakich żyjemy, próbą pokazania tego, jaki mamy stosunek do partnerstwa, miłości, uczuć i oczywiście seksu. I choć cała akcja rozgrywa się w Ameryce, powoli możemy zaobserwować ten schemat w Polsce. Ludzie dążący za karierą, pieniędzmi i pozycją w świecie nie chcą angażować się w stałe związki, a tym bardziej nie mają na nie czasu i tylko czasem mają ochotę się do kogoś przytulić, poczuć jego bliskość, a potem pójść z tym kimś do łóżka. Film jest świetnym przykładem na to, że prędzej czy później, każdy z nas potrzebuje prawdziwej miłości i osoby, z którą będziemy blisko nie tylko w sferze łóżkowej.
Jeśli miałam bym się do czegoś w filmie przyczepić, to była by to rola Ashtona Kutchera, która w zasadzie nie różni się od innych, granych przez niego chociażby w takich komediach jak „Amerykańskie ciacho” czy „Walentynki”. Jednak, jeśli ktoś lubi tego aktora i nie wyobraża go sobie w innej postaci na pewno się nie zawiedzie. Portman natomiast świetnie poradziła sobie w nowym dla niej gatunku i pokazała, że potrafi odnaleźć się w każdej roli. Komedia jest lekka i przyjemna, a finał jej bardzo romantyczny. Może się wydawać, że kilka schematów w tym filmie jest powielonych, a w wielu scenach widzimy podobne lub identyczne sytuacje jak w znanych nam dotychczas produkcjach amerykańskiego kina z działu komedii romantycznych, ale i tak z czystym sumieniem polecam Wam ten film, choćby ze względu na wspaniałą obsadę.
Ocena: 7/10
Autor: Anna Grzymkowska