Nowy Jork, rok tysiąc dziewięćsetny. W szpitalu Knickerbocker, zwanym „pieszczotliwie” The Knick, zespół wykwalifikowanych lekarzy i pielęgniarek każdego dnia walczy o życie pacjentów. Przy czym walka ta często kończy się fiaskiem. Nikt nie słyszał o antybiotykach, a umieralność pacjentów, mimo postępu medycyny, pozostaje wciąż zatrważająco wysoka. Doktor John Tackery, szef zespołu, dwoi się i troi, by zmienić ten stan rzeczy. Ma na swoim koncie spore osiągnięcia, wciela w życie rewolucyjne metody leczenia i nie boi się przeprowadzać skomplikowanych operacji. I uczy się. Noc w noc ślęczy nad książkami i zmusza szpitalnego administratora do tego, by dostarczał mu nowych zwłok. Tak, zwłok. Bo o anatomii człowieka i procesach zachodzących w jego organizmie najlepiej uczyć się z natury. A co robi doktor Thackery, kiedy brak mu akurat materiału doświadczalnego? Wówczas, no cóż, ćwiczy na świniach… Bo świnia również zbudowana jest z organicznej materii. I lepsze to niż nic… Doktor Thackery zatem robi wszystko, by pogłębić swoją wiedzę i pchnąć medycynę – oraz chirurgię – na nowe tory. I oczywiście płaci za to wysoką cenę. By nie czuć zmęczenia, przyjmuje pokaźne dawki kokainy i egzystuje solo, okazjonalnie szukając zapomnienia w ramionach prostytutek. Przeżywa również osobistą tragedię, kiedy jego mentor i wieloletni przyjaciel popełnia samobójstwo po kolejnej nieudanej operacji. Mimo to Thackery usiłuje nadal jak najlepiej wykonywać swoją pracę. A jednak, choć jest wybitnym specjalistą, nie wszystko mu się udaje…
Filmy i seriale kostiumowe od zawsze cieszyły się wśród widzów dużą popularnością. Często jednak bywa tak, że określa się je mianem „kina gorsetowego” lub też przypisuje się im – dziwną dość i semantycznie niejasną – łatkę „kina kobiecego”. Ma to, rzecz jasna, pewne uzasadnienie. Produkcje kostiumowe zazwyczaj faktycznie ocierają się o melodramat i mydlaną operę, ograniczając się do ukazywania trudnej miłości na tle społecznych konwenansów. Nawet słynny w latach dziewięćdziesiątych serial Dr Quinn – który, przyznaję, jako uczennica oglądałam z wypiekami na twarzy, zachwycając się niewyparzonym językiem Jane Seymoure, tym, że potrafiła wyleczyć absolutnie każdą chorobę i jeszcze tym, że miała zawsze idealnie czyste suknie i misternie upięte włosy, mimo iż mieszkała na Dzikim Zachodzie, w drewnianej chacie bez wygódki – wydawał się raczej „miękki” i podkolorowany. The Knick pod żadnym względem nie przypomina Dr Quinn. To serial, który niczego nie zamierza upiększać. Dużo tu krwi, brudu, bólu, ludzkich – zupełnie nie „mydlanych” – dramatów, społecznej niesprawiedliwości, głupoty, niewiedzy i bezsensownych uprzedzeń. A bohaterowie? Bohaterowie często ustępują miejsca antybohaterom. Nikt nie jest tutaj idealny i nikt nie ma kryształowych intencji. Administrator szpitala topi się w korupcji. Kierowca szpitalnej karetki jest gburowaty i pozwala sobie na nieprzyzwoite docinki względem zakonnicy, która – tak, tak! – lubi popalać papieroski i umie się nieparlamentarnie odciąć. Nowy lekarz, Algernon Edwards, wyładowuje swoje frustracje w ulicznej bójkach. Doktor Everett Gallinger wolałby raczej uśmiercić kolejnego pacjenta niż przyznać rację stojącemu niżej w szpitalnej hierarchii koledze po fachu. A główny bohater, John Thackery, to zagubiony indywidualista, szalony naukowiec, artysta chirurgii, człowiek bezkompromisowy i do bólu profesjonalny, który pracy podporządkowuje całe życie. Przy tym wszystkim narkoman uzależniony od kokainy, stały bywalec domów publicznych, arogant i… rasista. Z czym nie zamierza się kryć nawet na chwilę. Zdarza się również, że nieładnie szydzi z kobiet… To takie skrzyżowanie House’a z Sherlockiem Holmesem, w genialnej interpretacji Clive’a Owena. Mam nadzieję, że ten serial przyniesie aktorowi szereg nagród, bo facet naprawdę sobie na to zasłużył. Warto również wspomnieć, iż rola doktora Thakcery’ego została w dużej mierze zainspirowana biografią Williama Stewarta Halsteda, wybitnego i rewolucyjnego medyka z początku dwudziestego wieku, który również uzależniony był od kokainy i morfiny.
Pod względem aktorskiej obsady The Knick to prawdziwa perełka. Wspomniany Clive Owen po mistrzowsku wciela się w rolę Johna Thackery’ego, z wielką subtelnością i precyzją oddając jego skomplikowany charakter, charyzmę, wady i zalety. Warto wspomnieć także o Juliet Rylance, serialowej Cornelii Robertson. To znakomita brytyjska aktorka teatralna, absolwentka prestiżowej Royal Academy of Dramatic Art, do tej pory ukazująca się na ekranach dość sporadycznie. Bardzo się cieszę, że zdecydowała się przyjąć rolę, dzięki której pozna ją szersza publiczność. W postać młodziutkiej pielęgniarki, Lucy Elkins, wciela się śliczna i zdolna Eve Hewson, córka Bono, a w postać doktora Alergnona Edwardsa – Andre Holland, aktor o wielkiej charyzmie i magnetyzującym głosie. Wszyscy oni ukazują galerię nietuzinkowych bohaterów, z którymi warto spędzić trochę czasu. I z którymi być może nawet warto się zaprzyjaźnić. Nie od dziś wiadomo bowiem, że najbardziej intrygujący i najbarwniejsi są ludzie dalecy od ideału. A takich właśnie ukazuje The Knick. Dodam jeszcze, że serial jest znakomicie wyreżyserowany, zwraca uwagę pięknymi zdjęciami, przepuszczonymi przez delikatny fitlr sepii, interesującym kadrowaniem i niepokojącą muzyką autorstwa Cliffa Martineza. Mam nadzieję, że The Knick zostanie z nami na dłużej, a w kolejnych sezonach scenarzyści postarają się utrzymać dotychczasowy, bardzo wysoki poziom. Gdyby nie fakt, iż pełno tu leków, igieł, skalpeli, zabrudzonych bandaży i krwi, napisałabym: miodzio!!! Zdaje się, że… i tak napisałam. Ups…
{youtube}Z880Wxny860{/youtube}