587211-jasnie-pan Kiedy czytamy książki, wydaje się nam, że mamy do czynienia z nieskończoną liczbą fabuł. Teoretycy literatury twierdzą, że tak nie jest. Ich zdaniem istnieje ograniczona liczba klasycznych wzorców, sztuka polega zaś na ułożeniu i wykorzystaniu elementów (bohater, miejsce akcji, czas akcji, cel bohatera) w oryginalny sposób, a także na opowiedzeniu historii w nieszablonowy sposób. W efekcie powstaje kolejna (mniej lub bardziej oryginalna) wariacja klasycznej fabuły. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ podczas lektury powieści Jaśnie pan przez cały czas towarzyszy czytelnikowi uczucie, że pisarz zręcznie żongluje znanymi motywami, dodaje kilka własnych przypraw i w efekcie powstała zmyślna, wyrafinowana i wyszukana historia.

 
Jaśnie pan to przełomowa powieść wybitnego katalońskiego pisarza Jaume Cabré, przyjęta z uznaniem przez krytykę i obsypana literackimi nagrodami. Powstała w 1991 roku,  przed książkami Wyznaję i Głosy Panamo, więc polski czytelnik poznaje jego twórczość w nieco innej kolejności. Jaśnie Pan, podobnie jak poprzednie powieści, został przełożony przez genialną tłumaczkę Annę Sawicką, iberystkę i znawczynię kultury katalońskiej, która jest także autorką wstępu wprowadzającego czytelnika w historyczne realia utworu.
 
Jaśnie pan to znakomita panorama społeczna, a zarazem satyra, która pozwoliła autorowi w sposób dosadny, dowcipny, ale też brutalny ukazać kilka prawd dotyczących natury ludzkiej. Akcja rozgrywa się w Barcelonie, w elitarnych kręgach, na kilka tygodni przed końcem 1799 roku, u samego schyłku XVIII wieku. Dzięki swadzie i gawędziarskiemu stylowi pisarza gładko wślizgujemy się w świat intryg, namiętności i walki o władzę – w sam środek „targowiska próżności”, w którym główne role odgrywają  najznakomitsi przedstawiciele śmietanki towarzyskiej: wyśmienici panowie i czcigodne matrony, których pojawienie się w salonach poprzedza pomruk pełnego zawiści szacunku, podczas gdy ich rozdęte i napuchnięte „ego” ledwo za nimi może przecisnąć się w drzwiach.
 
Głównym bohaterem, jednym z najwybitniejszych przedstawicieli zblazowanej elity towarzyskiej jest don Rafel Massó i Pujades piastujący stanowisko cywilnego prezesa Trybunału Królewskiego. Oto don Rafel: z zawodu – sędzia (znany z bezwzględnego egzekwowania prawa); z zamiłowania – astronom, prywatnie – koneser kobiecych wdzięków (czytaj: sprośny dziad), dla zaspokojenia własnej ambicji – „jaśnie pan”.
 
Don Rafel nie może się poszczycić arystokratycznym pochodzeniem, ale powetował sobie stokrotnie już ten mankament. Zajmuje wysokie stanowisko dzięki ciężkiej pracy, znajomościom, niejednokrotnie dzięki intrygom. Dzisiaj skrupulatnie egzekwuje, by tytułować go „jaśnie panem”, by pieścić uszy dźwiękiem tych słów. Don Rafel i jego żona stanowią godną siebie, chociaż zupełnie kontrastową parę. Doña Marianna, stara dewotka, ma własne ambicje i pomysł na zdobycie prestiżu i wpływów. Jako stadło niezbyt są dobrani, ale jeśli dbają dostatecznie, by nie wchodzić sobie w drogę, to osiągają nawzajem ze swoich działalności całkiem wymierne profity. Obserwując małżonków dojdziemy do wniosku, że pisarz obnaża religijną obłudę, a smaczku dodaje świadomość, że wszystko dzieje się w kraju słynącym z silnej katolickiej tradycji.
 
Małżonków Massó oraz (niemal wszystkich) pozostałych ważnych bohaterów powieści poznajemy na przyjęciu markiza de Dosrius, w pałacu przy ulicy Ample, na którym spotyka się elita towarzyska i który swym przybyciem i występem uświetnia znakomita śpiewaczka, słowik z Orleanu – Marie de l’Aube Desflors.  Diva zdążyła zasiać nieco fermentu w męskich sercach, jej zaś samej w oko wpadł młodzieniec, któremu postanowiła uświetnić wieczór w sposób szczególny. Tak oto młodziutki poeta, Andreu Perramon wpadł w objęcia artystki na kilka godzin przed jej śmiercią, a kiedy rano znaleziono ją z przebitym sercem i podciętym gardłem – stał się głównym podejrzanym w sprawie jej morderstwa. Młodzieniec łatwo mógłby udowodnić swoją niewinność, gdyby nie pech i splot nieszczęśliwych okoliczności. Świadek bowiem, który mógł potwierdzić jego alibi został wcielony do armii i właśnie otrzymał rozkaz wymarszu, a przy Andreu znaleziono dokument, który z jakiegoś powodu stał się niebezpieczny dla „jaśnie pana”. Można się domyślić, że sprytny i wpływowy polityk poruszy niebo i ziemię, by zlikwidować niewygodnego świadka , a dokuczliwy problem zamieść pod dywan.  Czy mu się to rzeczywiście uda?
 
To, na co warto zwrócić uwagę i co sprawia, że książka jest jedyna w swoim rodzaju – to styl narracji, humor i dowcip, niezwykle plastyczny język i drobne przewrotne sztuczki, którymi autor co rusz zaskakuje czytelnika: Siódmy cywilny prezes Trybunału Królewskiego w Barcelonie, drugi wśród prezesów, który nie zawdzięczał stanowiska kolorowi krwi, tylko własnym zasługom, pierwszy cywilny prezes Trybunału Królewskiego zakochany w doñi Gaietanie, baronowej de Xerta, swojej sąsiadce, westchnął smutno i wydmuchał nos.1 Dzięki tym zabiegom i przedstawieniu don Rafela w różnych sytuacjach, z najróżniejszymi niuansami, czytelnik ma wrażenie, że obcuje z człowiekiem z krwi i kości. Jego postępowanie czasem śmieszy, a czasem przeraża. Jaume Cabré stopniowo go obnaża. Pokazuje nam jego publiczny wizerunek, a potem zdziera z niego napuszoną zasłonę, całą politurę, aż docieramy do jego najskrytszych myśli, żądz, fobii, do jego brudnego sekretu. Aż zobaczymy jaśnie pana w jego śmiesznie żałosnej postaci.
 
Wróćmy jednak do motywów literackich, z których autor czerpie garściami. Autor książki zadbał nie tylko o to, by czytelnika na przemian rozbawić i skłonić do refleksji; mam wrażenie, że specjalnie nie zacierał tropów, wręcz chciał, by czytelnik odszukał ślady (nie tylko) literackich odniesień. Jaume Cabré z całą pewnością jest wielbicielem Aleksandra Dumasa. Niewinny młodzieniec wtrącony do lochu, obciążający go pakiecik listów,których treści nawet nie zna; zamieszany w sprawę wpływowy urzędnik, dla którego dokumenty stanowią obciążenie i który zrobi wszystko, by pozbyć się świadka – to elementy zaczerpnięte z Hrabiego Monte Christo. Inny motyw: niewinny młodzieniec wiedziony w procesji na miejsce kaźni, gdzie ma oddać życie w towarzystwie innego więźnia, prawdziwego opryszka – to scena kojarząca się z ukrzyżowaniem Chrystusa. Klimat finału powieści przypomina zakończenie słynnej opery Mozarta, w której pojawienie się Komandora stanowi zapowiedź kary. Oczywiście w Jaśnie panu Komandor się nie pojawi, ale czyż don Rafela nie nawiedza udręczony duch, a lawiny wydarzeń nie uruchomi ktoś zza światów? Wszystkie te motywy (a przecież skojarzeń jest więcej) Jaume Cabré zręcznie zmiksował i opowiedział własną oryginalną historię.
 
Książkę klasyfikuje się jako kryminał. Rzeczywiście na samym początku mamy do czynienia z morderstwem.  Jest trup, chociaż wcale nie ten jest istotny dla powieści. Nie będziemy śledzić dochodzenia, w zasadzie uważny czytelnik od razu domyśla się w jaki sposób i dlaczego słowik z Orleanu musiał zginąć. Jaśnie pan nie jest kryminałem, w takim samym stopniu, jak nie jest nim komedia Don Juan Moliera, albo oparta na jego motywach opera Don Giovanni Mozarta. To opowieść o upadku człowieka, który zapomniał, że prawo jest bezwzględnie surowe jednakowo dla wszystkich. To także opowieść o samotności, która jednakowo smakuje największemu nędzarzowi, człowiekowi niewinnie skazanemu, jak i bogaczowi – w momencie gdy zaczyna się budzić jego sumienie. To też przypowieść o pechu i fatum, bo gdy w gwiazdach zapisany jest zły los, to człowiek jest zupełnie bezsilny:  równie dobrze może sikać pod wiatr2.
 
1. Jaśnie Pan, Jaume Cabré, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2015, str. 95
2. Tamże, str. 386 
 
Autorka recenzji prowadzi blog: http://ksiazkioli.blogspot.com
 
Autor: Jaume Cabré
Tytuł: Jaśnie pan
Wydawnictwo: Marginesy
Tłumaczenie: Anna Sawicka
data wydania: 6 maja 2015
liczba stron: 448
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *