Terry Pratchett po raz kolejny zabiera nas w fascynującą podróż po Świecie Dysku. Proponuje w dodatku całkiem nowy środek lokomocji! Po Dysku podróżowaliśmy już bowiem statkiem, na grzbiecie wielbłąda, konno, lektyką, dyliżansem, omnibusem, a nawet latającym dywanem z Klatchu… Co teraz? Teraz przyszedł czas na… kolej! Z Ankh-Morpork wyrusza w drogę pierwszy parowóz, skonstruowany przez genialnego mechanika, Dicka Simnela. Przedsięwzięcie finansuje znany nam już sir Harry Król, a w speca od marketingu wciela się – równie znany – Moist von Lipwig. Panie i Panowie, czas wykupić bilety! Para w ruch…!

Ojciec Dicka Simnela, domorosły wynalazca i majsterkowicz, ginie w tragicznych okolicznościach – zostaje rozerwany na strzępy przez gorącą parę, podczas dokonywania jednego z doświadczeń. Syn pana Simnela, niezrażony rodzinnym dramatem, idzie w ślady rodziciela i w swojej szopie usiłuje dociec, co też poszło nie tak. Chodziło przecież o to, że kiedy woda w kotle zaczyna wrzeć, gorąca para unosi pokrywkę… Jak wykorzystać owo odkrycie? I co zrobić, by przy okazji nie ulec cielesnej defragmentacji? Dick Simnel tak długo majstruje przy kotle, tak długo przeprowadza rozmaite doświadczenia, tak długo przesiaduje w bibliotece, usiłując zgłębić tajniki sinusa, cosinusa, nie wspominając o tangensie, tak długo wczytuje się w mądrości efebiańskich filozofów, aż wreszcie… konstruuje pierwszą w świecie Dysku machinę parową! Swój genialny wynalazek prezentuje sir Harry’emu Królowi – bogaczowi z Ankh-Morpork, który fortuny dorobił się na…ściekach. Obecnie sir Harry jest na etapie poszukiwań. Chciałby zapisać się złotymi zgłoskami na kartach historii Ankh-Morpork, a może i na kartach historii całego Dysku. I marzy mu się, że tym czymś jednak nie będą ścieki… Kiedy zjawia się u niego Dick Simnel z prototypem machiny parowej, Harry Król jest wniebowzięty. Określenie „magnat kolejowy” brzmi przecież bardzo zacnie, a i majątek można by przy okazji znacznie pomnożyć! Harry inwestuje spore sumy pieniędzy w wynalazek młodego Simnela, a swojego błogosławieństwa udziela całemu przedsięwzięciu sam tyran Ankh-Morpork – lord Vetinari. Vetinari również angażuje Moista von Lipwiga – byłego oszusta i złodzieja, obecnie zaś szanowanego Głównego Poczmistrza i Dyrektora Banku Królewskiego – w charakterze „speca od marketingu”. Wszystko zdaje się zmierzać gładko do celu, nowy wynalazek znajduje coraz to nowych zwolenników, świat staje przed ludźmi otworem, a sprowadzane z Quirmu ośmiornice, ryby i truskawki wreszcie docierają do Ankh-Morpork świeże… Nie każdy element krajobrazu przestawia się jednak tak idealnie. Oto dolny król krasnoludów staje przed nie lada problemem – grupa krasnoludzkich ekstremistów chce strącić go z Kamiennej Kajzerki i jawnie występuje przeciwko wszelkim nowościom! W tym także przeciwko machinie parowej! Przywódca krasnoludzkich ekstremistów wraz ze swoimi poplecznikami dopuszczają się brutalnych ataków na wieże sekarowe, a także planują znacznie większy przewrót…

Wielbicielką talentu literackiego, niebanalnego poczucia humoru i nieokiełznanej wyobraźni Terry’ego Pratchetta jestem już od ładnych paru lat i na każdą jego kolejną powieść „ze świata Dysku” czekam z wielkim utęsknieniem. Para w ruch z nawiązką spełniła wszelkie pokładane w niej oczekiwania, zwłaszcza że pojawia się tutaj jeden z moich ulubionych Dyskowych bohaterów – Moist von Lipwig, uroczy drań, krętacz, były oszust i złodziej, który potrafi przekuć wszystkie swoje negatywne cechy w ogromne zalety. Oczywiście, za odpowiednią zachętą ze strony lorda Vetinariego… Para w ruch to kolejny doskonały popis literackich możliwości Pratchetta i kolejny dowód jego wielkiego kunsztu. Kolejna powieść, w której z prawdziwą wirtuozerią łączy wciągającą fabułę, świetne kreacje bohaterów, zjadliwy humor i genialne dialogi, ze społeczną satyrą, celnymi obserwacjami polityczno-ekonomicznymi i czytelnymi kliszami oraz schematami, wiodącymi nas ku odkryciu zawartego w tekście drugiego dna. Drugie dno zawsze u Pratchetta jest, a kiedy wreszcie do niego docieramy, zazwyczaj nie pławimy się w miodzie, lecz kosztujemy odrobinę goryczy. Otrzymujemy łyżkę dziegciu. Łyżkę dziegciu, która rozbija nieco ogólną słodycz płynącą z obcowania z Dyskowymi powieściami. Wszystko bowiem jest tu piękne, zabawne, kolorowe i dobro zawsze zwycięża, a jednak coś w tle brzęczy fałszywą melodią i nigdy nie daje się zagłuszyć. Tym razem są to krasnoludzcy ekstremiści, którzy sprzeciwiają się wszystkiemu, co „niekrasnoludzkie”. Sprzeciwiają się postępowi, sprzeciwiają się nowinkom technicznym, sprzeciwiają się obyczajowym metamorfozom, sprzeciwiają się temu, by świat szedł naprzód. Pragną tkwić w jaskini i żyć wciąż tak, jak ich przodkowie. Tak samo dzielić role społeczne, wykonywać tę samą pracę, zachowywać prastare tradycje, nie dopuszczając do nich najdrobniejszego powiewu świeżości. Przeciwników uważają za „niewiernych” i wypowiadają im swoistą „świętą wojnę”. Znamy to skądś, prawda? I tutaj właśnie tkwi owa gorycz, owa łyżka dziegciu. Jest nią niezachwiane i dość pesymistyczne przekonanie, że zawsze znajdzie się ktoś, kto uzna całą resztę za „niewiernych” i zechce pójść z nimi na wojnę. Wojnę, w której często nie bardzo wiadomo, o co chodzi. I której istoty nie pojmują zwłaszcza wplątane w nią poszczególne jednostki – marionetki politycznych przywódców, zapatrzonych we własne interesy. W Parze w ruch po raz kolejny dochodzi do głosu Pratchett-pacyfista. Znajdują się tu również – ku mojej wielkiej uciesze – całkiem zgrabnie poprowadzone wątki feministyczne. Kto dobrnie do końca, sam się przekona…

Para w ruch to kolejna znakomita rzecz Terry’ego Pratchetta i kolejna cegiełka w wielkiej układance Świata Dysku. Tych, którym podobały się poprzednie powieści Pratchetta i którzy, tak jak ja, chętnie wracają do świata płynącego przez kosmiczną przestrzeń na grzbiecie gigantycznego żółwia, nie trzeba specjalnie zachęcać, by sięgnęli po tę pozycję. Tym zaś, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z Pratchettem, szczerze zazdroszczę. Zazdroszczę odkrywania Świata Dysku od zera. Zazdroszczę świeżości spojrzenia. I tego, że wszystko jeszcze przed nimi. Ja będę z nadzieją wyczekiwać kolejnej książki wielkiego angielskiego humorysty i pozostaje mi jedynie liczyć na to, że mimo postępującej u niego choroby alzheimera, jeszcze nie raz zabierze czytelników w fascynującą podróż po kolorowym Dysku. Z Pratchettem pojadę wszędzie w ciemno. Niezależnie od tego, jaki środek lokomocji zaproponuje następnym razem.

Naszą alternatywną recenzję książki przeczytasz TUTAJ.

Tytuł: Para w ruch

Tytuł oryginału: Raising Steam

Autor: Terry Pratchett
Przekład: Piotr W. Cholewa

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Data wydania: 15 maja 2014

Liczba stron: 336


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *