W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku trzydziestoletni wówczas Will Ferguson pracował jako nauczyciel języka angielskiego w liceum na wyspach Amakusa. Pewnego dnia, podczas imprezy z okazji kontemplacji kwiatów wiśni (tak, Japończycy robią imprezy, by kontemplować kwiaty wiśni i bynajmniej nie są to grzeczne przyjęcia przy ciasteczkach i zielonej herbatce), oświadczył swoim współpracownikom, że zamierza wyruszyć z frontem kwitnienia sakura aż na Hokkaido. Autostopem. Sam autor przyznaje, iż w chwili, gdy wygłosił podobne oświadczenie, był akurat „bardziej pijany niż zazwyczaj” i nazajutrz niewiele pamiętał. Ale pamiętali inni. Japońscy „inni”, na których podobna obietnica wywarła ogromne wrażenie. Dyrektor liceum pochwalił nawet pomysł i powiedział, że Will wie, czym jest prawdziwe serce Japonii. A później przy każdej okazji opowiadał o tym różnym osobom, mówiąc: „William będzie podążał za sakura aż po Hokkaido”. Ferguson nie miał zatem wyjścia. Złożona na oparach sake obietnica musiała zostać spełniona. Tak nakazywał przecież honor! Pierwszą obserwacją, której dokonał autor, była ta, że wbrew obiegowym opiniom Japonia NIE jest małym krajem… Czy Ferguson rzeczywiście spełnił obietnicę i dojechał z frontem kwitnienia wiśni aż na odległe Hokkaido? Czy wytrzymał trudy podróżowania autostopem po nieznanych bezdrożach, będąc postrzeganym jako olbrzymi (w sensie wysoki-i-nie-tak-smukły-jak-Japończycy) gaijin, który z pewnością jest a) niebezpieczny, b) para się działalnością przestępczą, c) nie ma pieniędzy, skoro nie jedzie pociągiem, d) jest maniakiem seksualnym i nosicielem chorób wenerycznych oraz wirusa HIV, bo przecież Ameryka to synonim wyuzdania i braku zasad moralnych? Ferguson szybko przekona się, że Japończycy nie zawsze są tak powściągliwi, jak się ich powszechnie przedstawia i że Japonia kryje w sobie o wiele więcej, niż pokazują przewodniki. A także pozna kilka prawd o samym sobie. Być może nawet odkryje… czym jest prawdziwe serce Japonii? O ile dla obcokrajowca jest to w ogóle możliwe…
Muszę przyznać, że w książce Fergusona naprawdę ślepo się zakochałam. A książek o Japonii przeczytałam już wiele, bo jest to kraj, który od wielu lat niezmiennie mnie pasjonuje. W drodze na Hokkaido wyróżnia się spośród setek podobnych publikacji świeżością spojrzenia na kraj Kwitnącej Wiśni i jego mieszkańców. Nie znajdziecie tutaj niczego o tokijskich spalinach i wielkich korporacjach, które doprowadzają ludzi do karoshi – tj. śmierci z przepracowania. Nie przeczytacie o skomplikowanych powitalno-pożegnalnych rytuałach, o teatralnym sposobie wręczania wizytówek i o patriarchacie. Nie będzie tutaj również niczego o gejszach z Kioto, przepysznie haftowanych kimonach i ceremonii parzenia herbaty. Ferguson pisze o bezdrożach Japonii, o swoistych bocznych drogach, oddalonych od wielkomiejskiego zgiełku, wysokich biurowców i centrów handlowych. Pisze również o ludziach, których poznał w trakcie swojej podróży. A to prawdziwa galeria indywiduów. Każdy jest inny, każdy realizuje odmienny model życia, ma swoje własne marzenia, ambicje i plany na przyszłość. Każdy ma również swoją własną historię, jak choćby starszy pan Nakamura, były jeniec wojenny. Spotkanie z panem Nakamurą staje się dla Willa Fergusona najbardziej dramatycznym i obfitującym w emocje momentem podróży, a także pretekstem do luźnych rozważań o trudnej, amerykańsko-japońskiej historii.
W dużej mierze jednak książka Fergusona pisana jest z dystansem, ironią i ogromnym poczuciem humoru. Autor opowiada o Japończykach z szacunkiem, ale też chwilami drwi z nich, jak również i z samego siebie. Sposób opisywania oglądanego świata, jego mieszkańców i kultury nigdy nie przebiega według schematu opartego na kontraście: dobre-złe. Ferguson nie boi się krytyki, nie boi się mówić o tym, czego u Japończyków nie rozumie albo co mu się nie podoba, zawsze jednak stara się ująć wszystko w nawias, zaznacza, że on pochodzi z innej rzeczywistości, ma inne zasady i pewne zjawiska ogląda z zewnątrz, okiem gaijina – obcokrajowca, którym dla Japończyków ani na chwilę nie przestaje być. Posługuje się przy tym językiem barwnym, przejrzystym, nie stroniąc od miłej dla ucha potoczności. Zdaję sobie sprawę z faktu, iż nie każdy „kupi” poczucie humoru Willa Fergusona, do mnie jednak trafiło bez reszty i niejednokrotnie zdarzyło się, że podczas lektury śmiałam się głośno i do łez. A często czytam w miejscach publicznych…
W drodze na Hokkaido polecam wszystkim tym, którzy lubią dobrą i oryginalną literaturę podróżniczą. Nie jest to zwykły przewodnik po Japonii, a raczej zabawna i mądra powieść o niezwykłej włóczędze przez kraj, który od wieków stanowi inspiracje dla podróżników i pisarzy z całego świata. Jeżeli chcecie dowiedzieć się czegoś o froncie kwitnienia wiśni, o japońskim rozumieniu słowa „marzenie”, o automatach pachinko, o legendzie związanej z wyspą Sado, o japońskich kastach i społeczności burakumin, o rzeźbach buddyjskich bóstw i świętych, wykutych w skale na granicy prefektur Yamagata i Akita, a także wybrać się do wioski Tanoura, w której toczy się akcja wzruszającej powieści Sakae Tsuboi Dwanaście par oczu (naprawdę bardzo, bardzo wzruszającej!!!) – sięgnijcie po tę pozycję. W drodze na Hokkaido zabierze was w niezwykłą podróż, którą śmiało można określić „podróżą sentymentalną”. Nieważne bowiem, jak wielką ironią i dystansem zasłania się tutaj autor – na pierwszy rzut oka widać, że pobyt w Japonii w dużej mierze ukształtował jego charakter i sposób myślenia. Być może nawet uczynił z niego prawdziwego pisarza.
Autoru: Will Ferguson
Tytuł: W drodze na Hokkaido. Autostopem przez kraj Kwitnącej Wiśni
Tłumaczenie: Jarosław Włodarczyk
Tytuł oryginału: Hokkaido Highway Blues
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Data wydania: 6 kwietnia 2011
ISBN: 9788324590384
Liczba stron: 528