W tej niewielkiej książce kryje się wielość możliwości interpretacji, inteligentna gra z czytelnikiem i literacką konwencją, niezwykły, niesamowity nastrój przesiąknięty symboliką. Historia i jej poszczególne elementy, choć krótka, na długo zapadają w pamięć i wciąż na nowo prowokują do poszukiwania możliwych wyjaśnień.
Zagadkę stanowi już sam tytuł i nazwisko autora. Surogat to zamiennik. Kto lub co i kogo lub czego jest w tej książce zamiennikiem? Po lekturze całości można znaleźć co najmniejkilka hipotez w odpowiedzi na to pytanie. A czy nazwisko Witold Tauman jest również znaczące, czy przypadkowe? Nie jest to w końcu prawdziwe nazwisko autora, a jego pseudonim, co więcej – na zapoczątkowany wydaniem Surogata eksperyment składać się będą jeszcze dwie inne książki, zatytułowane Taktotu i Koncept nr 14 (odpowiednio podpisane nazwiskami Jakuba Dąbrowskiego i Samuela Kretesa). Zarówno imię Witold, jak i niepozorne słówko „Tau” ma swoją symbolikę – czy w tym momencie już szukamy za daleko? Poza tym postać pisarza o tym samym imieniu i inicjale pojawia się w samym tekście…
Oryginalna i z wprawą zrealizowana koncepcja Taumana prowokuje do takich poszukiwań. W Surogacie w zasadzie każde zdanie czy akapit może coś znaczyć, w tym stosunkowo niedużym tekście (ok. 140 stron) udało się autorowi nagromadzić wiele symboli i odniesień, a mimo to czytelnik nie odczuwa przesytu, najwyżej rosnące niedowierzanie, jakie towarzyszy nam w zetknięciu z absurdem. Ten absurd jednak rządzi się własną logiką, której tropienie jest jedną z intelektualnych zabaw dostępnych podczas lektury.
Ale, zacznijmy może od początku. Oto na pierwszych kartach poznajemy F. F. jest obiecującym, trzydziestoletnim, młodym naukowcem, przed którym kariera uniwersytecka stoi otworem, a jedynie on nieco ociąga się z jej rozpoczęciem. Pewnego ranka przed śniadaniem przyjeżdża po niego dwóch mężczyzn odzianych w białe kitle – to sanitariusze pogotowia. Wysłano ich po F., by zabrali go do szpitala, ponieważ cierpi on podobno na jakąś groźną, tajemniczą chorobę. Jaką? Tego być może dowie się, jeśli będzie miał szczęście, tymczasem musi z nimi jechać, jeśli chce się ratować. F. stawia opór, pomysł z chorobą wydaje mu się niedorzeczny, w końcu jednak, za namową ciotki, decyduje się podążyć z sanitariuszami i trafia do szpitala, w którym dzieją się rzeczy przedziwne…
Dla osób, które odrobiły lekcje z klasyki literatury, już nawet dzięki temu ogólnemu opisowi stanie się jasne, że Tauman nawiązuje wprost do słynnego Procesu Franza Kafki. W istocie Surogat zawiera wiele elementów odnoszących się do Procesu, zarówno w warstwie fabuły, symboliki oraz bohatera, który spełnia wszelkie kryteria literackiego Everymana, jak i sposobu kreowania świata, w którym dominuje oniryczna atmosfera grozy i wszechobecny absurd widoczny nie tylko w zasadach rządzących przedstawionym światem (w tym wypadku szpitalem, który jest miejscem akcji niemal całej opisanej historii), ale także psychiką bohatera, którego reakcje na rozmaite zdarzenia, odczytane dosłownie, wydają się nam absurdalne. A jednak cały czas jesteśmy prowokowani, by poza odczytaniem dosłownym, starać się przejrzeć znaczenie symboliczne powieści – co może owocować rozmaitymi, czasem zaskakującymi wnioskami. F. zagubiony w gąszczu szpitalnych korytarzy z pogranicza jawy i snu, zderzający się z absurdalnymi zaleceniami i postępowaniem lekarzy, spotyka rozmaite postacie, z których każda co innego mówi mu o istocie szpitala i jego mitycznego Dyrektora, który ma rzekomo moc uzdrawiania. F. jednak nie wie już, komu ma wierzyć, kolejne informacje, zamiast rozjaśniać sytuację, tylko bardziej ją zaciemniają…
Proces, choć najbardziej oczywisty, nie jest jedynym nawiązaniem literackim w książce Taumana, jednak w tym miejscu, choć mnie korci, powstrzymam się od dalszych analiz – największą zabawą podczas lektury jest bowiem właśnie tropienie zostawianych przez autora wskazówek i sugestii. Dodam jednak w tym miejscu, że choć nawiązania literackie są tu dość wyraźne i liczne, Tauman nie pisze wcale Procesu na nowo, ale tworzy opowieść, która z tamtym dziełem intensywnie koresponduje. W tym sensie Surogat wydaje mi się bronić przed zarzutem wtórności. Na przykład szpital i logika, która rządzi jego funkcjonowaniem w Surogacie nawiązuje do dziwacznego sądu z kart Kafkowego Procesu – w obu przypadkach bohater zdaje sobie sprawę, że panujące tu zasady są inne niż w „normalnym” szpitalu czy sądzie i niezgodne ze zdrowym rozsądkiem, jednak w miarę upływu czasu jakby się do nich przyzwyczaja… A jednak oba te miejsca różnią się od siebie na tyle, że znając sąd z Procesu Kafki wciąż jest się zaskoczonym Taumanowym szpitalem. Podobne nieoczywiste podobieństwa i różnice odnaleźć można między winą K. a chorobą F.
Dodajmy do tego drugoosobową narrację, która sprawia, że sam czytelnik staje się bohaterem książki; poczynania F. są tu bowiem opisane jako nasze własne, a postacie napotykane przez F. do nas, czytelników, się zwracają… Muszę przyznać, że autorowi udało się przekonująco wykreować w swojej książce klimat niepokojącego absurdu. Udana jest tu również językowa stylizacja, bo choć nieporównywalna z Procesem, to jednak Surogata czyta się z przyjemnością i łatwiej niż arcydzieło Kafki (pod względem językowym opowieść ta jest bardziej współczesna). Czasem użyte tu symbole i nawiązania wydają się bardzo czytelne, w innych miejscach są na tyle niejednoznaczne i mgliste, że dają do interpretacji bardzo szerokie pole. Podobnie już po zakończeniu lektury całość może być różnie interpretowana i rozumiana, co uważam za wielką zaletę tej książki (i kolejne udane nawiązanie do Procesu).
Surogat, ten barwny, postmodernistyczny eksperyment pełnymi garściami czerpiący z literatury i kultury, sam w sobie może być interesującą, niesamowitą opowieścią, jednak im lepiej znamy klasykę literatury, mitologię czy nawet koncepcje religijne, tym więcej uda się nam z tej niewielkiej książki wyczytać, tym więcej metafor wyciśniemy z całości i jej poszczególnych fragmentów. Książkę polecam szczególnie tym, którzy z przyjemnością czytali Kafkę czy Topora a nawet słynną Alicję w Krainie Czarów, cenią sobie literackie eksperymenty i nie obrażają się na autorów, którzy unikają pisania pewnych rzeczy wprost. Czy autor chce nam przekazać życiowe prawdy, dokonać analizy człowieczeństwa, obnażyć pułapki, na jakie trafiamy w różnych etapach naszego życiorysu, czy też jest to jedną wielką drwiną z czytelnika wbrew swej woli wtłoczonego w rolę Everymana? Warto się o tym przekonać na własnej skórze.
Witold Tauman – postać fikcyjna, autor Surogatu oraz Erzacu.
Tytuł: Surogat
Autor: Witold Tauman
Seria: Szpunt do Antałka
Format: 121×194
Oprawa: miękka
Premiera: marzec 2014
ISBN: 978-83-64307-06-5
Kategoria: proza polska