Wolna miłość to zbiór felietonów Romy Ligockiej pisanych w latach 2011-2013 dla miesięcznika Pani oraz tych stworzonych specjalnie do tejże publikacji. Każdy, niezależnie od daty powstania, ukazuje autorkę w ten sam sposób – szczerze aż do bólu. Staje ona przed swoimi czytelnikami ‘naga’ – nie wstydzi się swych ułomności, kompleksów, popełnianych błędów. Ta prostolinijność urzeka, bo nierzadko również czytelnik może się w dziele Ligockiej przejrzeć jak w lustrze. Pisarka wiele w życiu przeszła i to właśnie mądrość życiowa jest największą zaletą jej twórczości. Pewnie dlatego nie przeszkadzają liczne truizmy, które się w jej tekstach przewijają. Wyróżnia je bowiem coś wyjątkowego – ciepło, radość, kobiecość. Niosą ukojenie i emanują spokojem, docierają do głębi czytelnika, nawiązując z nim tajemniczą, bliską więź. To intrygujący kolaż złożony z silnych emocji, wrytych w pamięć sytuacji, wnikliwych refleksji, a co istotne napisany oszczędnie, zrozumiałym językiem.

Zmieniałam w życiu wiele razy poglądy na wszystko; na politykę, na miłość też. I niech nikt mi nie mówi, że nie mamy do tego prawa. Chodzi nie o to, jak często zmieniamy poglądy, tylko z powodu jakich doświadczeń. (…) Ja dzisiejsza naprawdę nie jestem tą wczorajszą i nawet jej sobie dobrze nie przypominam, pisze autorka w swoim pierwszym felietonie zatytułowanym (oczywiście) „Wolna miłość”. Mimo upływu czasu, 76-letnia dziś Ligocka zdaje się nie dopuszczać do siebie myśli o starości. Akceptuje siebie w pełni, czuje się młodo, ubiera się jak chce i ma w nosie konwenanse: Zawsze miałam niekonwencjonalny stosunek do wieku. Ubierałam się ‘niepoważnie’, zachowywałam się niezbyt godnie, zakochiwałam się i zakochuję ciągle jeszcze jak nastolatka. Zupełnie mi nie przeszło.  Pisarka uważa, że starość jest rzeczą umowną i nie daje się w nią póki co wtłoczyć, bo wiek to tylko puste cyfry, bez treści. Zdaje sobie jednakże sprawę z upływu czasu i zgadza się na niego, bo oznacza [on] tylko to, że wszystko możesz i niczego nie musisz, a więc pełen komfort. Mimo tego przyzwolenia na przemijanie, zdaje się ona mieć raczej pesymistyczne usposobienie, jest zresztą często o nie pytana.

Jak reaguje? W swoim stylu: W gruncie rzeczy różnica jest przecież tylko taka, że pesymista martwi się przedtem, a optymista potem. Autorka co roku próbuje, pogodzić w sobie młodość i dorosłość, ale wciąż pojmuje siebie jako ‘zagubioną małą dziewczynkę’. Jest bardzo wrażliwa i ma dużą wyobraźnię, jak każda osoba parająca się pisaniem. Cechują ją również [n]agość, (…), więcej nawet – uczucie, że chodzi się po świecie bez skóry, to nieustannie przenikające do wnętrza ciała zimno i drżenie… Serce, które się kołacze, oddech, którego nagle może nam zabraknąć… Roma Ligocka nie ukrywa, że akt tworzenia jest nieustannie związany z samotnością i bólem (nieomal fizycznym), bo jak twierdzi [p]isze się całym sobą: głową, sercem, ciałem, wysiłkiem mięśni. Pisarka włożyła w swoją najnowszą książkę dodatkowy trud – zawarła w niej również własne rysunki. Właściwie wszystkie mają melancholijny wydźwięk, bo i w niej samej dużo żalu, połączonego (na szczęście!) z garścią dobrych rad: Wiem, że piszę często, może zbyt często, rzeczy smutne. Ale piszę dlatego, że tak bardzo pragnę, żeby ludzkość, która już tak dobrze radzi sobie z niedomaganiami ciała, nauczyła się leczyć słabości duszy. A dopóki tak nie będzie, starajmy się być szczęśliwi. Jeśli mamy kogoś bliskiego – przyjaciółkę, matkę czy kochanka – przytulmy się do nich i jeśli trzeba, popłaczmy sobie razem. To lepsze niż prozac – naprawdę. Pomóc może także radość z drobnych rzeczy, jak choćby wiosną wypita w parku kawa.

Ligocka jednak dość krytycznie patrzy na świat – jest świadoma tego, że szczęśliwym jest się tylko przez chwilę. Mimo to, warto o ten przebłysk walczyć, bo pozostaje w nas na zawsze. I choć autorka jest mocno poraniona przez życie, wiele wycierpiała z powodu (braku) miłości, czego nie ukrywa (Biedne to moje serce, pokaleczone, poranione, pełne blizn lepiej lub gorzej zagojonych, nieraz krwawiących jak stopy tancerki), to nadal ma potrzebę uczuć. Zrozumiała, że kocha i nie może żyć bez miłości. Nawet jeśli naraża się na kolejne zranienie (przyznaje, że należy do kobiet, które kochają za bardzo), to i tak warto zaryzykować. Po to, by przez chwilę zapomnieć o samotności i przynależeć do kogoś choćby na moment…

Podczas lektury Wolnej miłości odniosłam wrażenie, jakbym była na sympatycznym spotkaniu z kimś bliskim, z kimś, kto ma bogaty bagaż doświadczeń życiowych i liczne metamorfozy za sobą, dzięki którym zyskał duże doświadczenie. Roma Ligocka opisuje nam nie tylko swoje emocje, ale i miejsca – mieszkanie (np. łóżko obok którego siedzą pluszowe misie, bo przecież nigdy nie jest za późno na maskotkę czy dużą ilość luster), czy najbliższą jej postać w literaturze – Annę Kareninę. Wyjaśnia, dlaczego na bezludną wyspę zabrałaby książkę i kawę; demaskuje chętnie oglądane programy telewizyjne (Im większy twój upadek, tym ładniej możemy pokazać go w telewizji). Pisze o sprawach niezwykle aktualnych, jak np. anoreksja czy problemach współczesnych kobiet z „opanowaniem trójcy: dziecko-mąż-praca”. Widać wyraźnie, że autorka posiada umiejętność wyczuwania niepokoju, lęku i cierpienia u swoich bohaterów. Jest wyrozumiała dla nich, bo sama mimo, iż jest dojrzałą kobietą, wie, jak daleko jej do ideału: Dziś wiem, że nie ma spokoju, a doświadczenie to mit. Gdybyś wiedziała o mojej niepewności, bezradności, gdybyś wiedziała, że ja też ciągle jeszcze myślę o tym, czy partner mnie nie zdradza, czy dobrze wyglądam i „co ludzie powiedzą”, ciągle nie wiem, co jutro zrobię ze swoim życiem, dokąd pojadę… Choćby dla takich szczerych wyznań, warto sięgnąć po tę wyjątkową publikację nieprzeciętnej, kruchej kobiety.

Cytaty za: Wolna miłość, Roma Ligocka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013.

Tytuł: Wolna miłość
Autor: Roma Ligocka
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2013
Liczba stron: 192
Oprawa: twarda
Format: 123×197 mm
ISBN:   978-83-08-05236-5
Kategoria: biograficzne i wywiady, proza polska