Polecam wszystkim tę książkę, bo jest zwarta, sugestywna, pełna polotu i przewrotnie zabawna. Nie mogę czytelnikowi obiecać, że cały czas będzie pękał ze śmiechu, ale przyrzekam mu złośliwą przyjemność, jaką daje przenikliwa analiza absurdu.

Tak o Wykładzie profesora Mmaa pisze wprzedmowie do książki Bertrand Russell, brytyjski filozof, logik, matematyk, działacz społeczny i eseista oraz laureat literackiej Nagrody Nobla za rok 1950. Przy całej mojej czołobitnej sympatii wobec Stanisława Lema, który w swojej recenzji zjadliwie krytykował* książkę Themersona, zmuszona jestem zgodzić się z Russellem – Wykład… to książka zaskakująca, przewrotna, błyskotliwie zabawna, ale przy tym poruszająca niebanalne tematy. Niełatwo zaklasyfikować ją gatunkowo; sam autor planował ją, rozpoczynając swą pisarską pracę, jako eseje quasi-filozoficzne, jednak w trakcie pisania coraz bardziej odchodził od pierwotnej koncepcji, choć elementy eseju wciąż są tu widoczne. Ostatecznie w nasze ręce trafia powieść parodystyczna i satyryczna, nosząca wiele znamion postmoderny, dopracowana i dowcipna, erudycyjna i erudycji wymagająca od czytelnika, którego zadaniem podczas lektury jest wybornie się bawić i tropić ukryte w niej sensy – tych zaś nie brakuje. Jak pisze Russell: Książka parodiuje tak wiele różnych punktów widzenia, że czytelnik nie może się zorientować, który – jeśli w ogóle – cieszy się aprobatą autora.

Jednym z kluczy do odczytania powieści jest czas jej powstania – pisarz swoją pracę rozpoczął w czerwcu burzliwego roku 1941, skończył zaś w roku 1944, kiedy jeszcze wciąż trwała II wojna światowa. Mamy tu więc wiele humoru, udanej parodii, dotyczą one jednak nie tylko świata naukowego i realiów uniwersyteckich, jak może sugerować tytuł, ale też totalitaryzmów, polityczno-społecznej opresji, państwa policyjnego. Znajdziemy tu żądło błyskotliwej satyry wbite zarówno w lewicę, jak i w prawicę, zaskakujące zabawy słowem, a przede wszystkim dowcipną metaforę ludzkich społeczeństw z ich rozmaitymi problemami i przywarami przedstawionych poprzez wyrazistą metaforę… kopca termitów i termiciej społeczności. Inspiracją dla Themersona, jak sam pisał w liście do ukochanej żony, Franciszki, był Maurice Maeterlinck i jego znakomite eseje filozoficzno-przyrodnicze: Życie pszczół (1901), Życie termitów (1926) oraz Życie mrówek (1930).

Książkę otwiera początek tytułowego wykładu szacownego profesora Mmaa, o którym bezstronny kronikarz zanotował, iż miał on opinię mądrego u tych, którzy mieli opinię niegłupich u tych, którzy mieli opinię tępaków u tych, którzy mieli opinię idiotów u prof. Mmaa. Jednocześnie miał jednak opinię fantasty u tych, którzy mieli opinię postrzelonych u tych, którzy mieli opinię dziwaków u tych, o których on sam twierdził, że są prawdziwymi naukowcami. Jak więc widać, mamy do czynienia ze złożoną i niełatwą do oceny postacią. Wykład wybitnego naukowca traktuje zaś, co znamienne, o gatunku… homo. Przedziwnym homo, który w tajemniczy sposób utrzymuje wertykalną pozycję ciała, a swoją substancję skojarzeniową, a więc mądrość swego gatunku, trzyma nie WEWNĄTRZ, lecz NA ZEWNĄTRZ swej powłoki cielesnej, mianowicie na celulozie, która jest dla termitów doskonale pożeralna. Pożerając ją, studiują przy okazji zawarte na niej zapiski, dochodząc do, w istocie, fascynujących wniosków na temat ludzkości. Jak jednak pisze sam autor: równolegle do owego systematycznego wykładu biegnie normalne życie osiedla terminów, będącego dość pokrzywionym zwierciadłem naszej rzeczywistości. Bieg tego normalnego życia przyniesie niejedno niespodziewane wydarzenie, w którym znaleźć można trafną i ironiczną aluzję do świata ludzi, szczególnie zaś świata ludzkich totalitaryzmów.

Humor pojawia się tu w różnej formie, ale zawsze jest wysokich lotów. Jego źródłem przede wszystkim jest specjalnie spreparowany język opisu społeczności termitów, które porozumiewają się węchem, zatem zamiast podczas wykładu coś im wyłożyć, profesor stara się im to wypachnieć, zaś celulozowe zapiski ludzkie przez termicich naukowców nie są dobrze zbadane lecz znakomicie rozżarte. Przykładów takich jest bez liku, a ich efekt humorystyczny – gwarantowany. Dowcip Themersona nie kończy się  jednak na języku; stanowią o nim liczne zabawne analogie do świata ludzi; choć czasem wywołują śmiech podszyty niepokojem, kiedy np. widzimy efekty opresyjnego działania termiciej policji, żelaznej ręki władzy kopca. Mamy tu humor sytuacyjny, jak choćby wtedy, kiedy ekspedycja naukowa odnajduje egzemplarz człowieka nietrzeźwy i leżący w rowie; natychmiast też przystępuje do badań, które jednakże zostają brutalnie przerwane, gdy ich obiekt niespodziewanie odzyskuje przytomność. Warto wreszcie zauważyć, że zachowania i zwyczaje ludzkie, kiedy przyjąć inną (termicią) perspektywę, nie wydają się już tak normalne i logiczne, jak zdążyliśmy się przyzwyczaić… Nie brak tu jednak również momentów dramatycznych, niewesołych i przywodzących na myśl przygnębiające skojarzenia z tym, do czego zdolni bywają ludzie w (nie)sprzyjających okolicznościach.

W powieści Themersona mamy parodię środowiska akademickiego, faszystów i lewicy, proletariatu, mistyków i filozofów; spotkamy termicie odpowiedniki postaci takich, jak  Nietzsche, Freud czy Schopenhauer, których przemyślenia to prawdziwe „perełki”, podobnie jak ideowe i naukowe starcia dwóch opozycyjnych naukowych środowisk: termitów racjonalistów z termitami uduchowionymi. Mamy wiele powodów do śmiechu, jest to jednak mądry śmiech i mądra, prowokująca do myślenie rozrywka.

Wykład profesora Mmaa jest więc przewrotną próbą odpowiedzi na pytanie „kim jest człowiek?”, ale próbą bezpretensjonalną, erudycyjną, urzekającą swą lekkością. Znajdujemy tu przemyślenia filozoficzne, społeczne i obyczajowe; czasem polityczne. Jest to lektura jednocześnie inteligentna, wymagająca i zabawna; jedna z tych w gruncie rzeczy niewielu powieści, które warto czytać więcej niż raz – bo za każdym razem można w niej odnaleźć coś nowego, jakiś wcześniej ukryty sens. Z pewnością sensów tych znajdzie się tym więcej, im więcej ma się wiedzy o szeroko pojętej kulturze i historii, ale nie trzeba wcale być omnibusem, by cieszyć się tą lekturą. Powieść ta, stworzona w duchu najlepszych powiastek filozoficznych i nawiązująca do słynnych dzieł utopistów (takich jak Podróże Guliwera), jest prawdziwą intelektualną przygodą, która daje umysłowi jednocześnie pożywkę, rozrywkę i wytchnienie. Błyskotliwe poczucie humoru, groteska i purnonsens najwyższej próby dopełniają obrazu prawdziwej literackiej perełki.

Stefan Themerson (ur. 25 stycznia 1910 w Płocku, zm. 6 września 1988 w Londynie) – awangardowy artysta, prozaik, poeta, eseista, filozof, filmowiec i kompozytor; twórca koncepcji poezji semantycznej. Pisał w języku polskim, francuskim i angielskim.

Tytuł: Wykład profesora Mmaa
Autor: Stefan Themerson
Ilustracje: Franciszka Themerson
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: nowy kanon
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 368
Format: 135×200 mm
Oprawa: twarda z obwolutą
ISBN-13: 9788377478349
Kategoria: proza polska, literatura piękna

*Lem, S. (2010) Falsyfikat, [w:] tegoż, Wejście na orbitę. Warszawa, Agora.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *