Dawno nie cieszyłam się tak na żadną muzyczną biografię. Ostatnio przeczytałam ich dość sporo, kilka mam też w planach, jednak to właśnie opowieść o Dave’ie Grohlu zagrała na szczególnie czułych strunach mojej duszy. Powód jest prozaiczny – wychowałam się na Nirvanie, a teraz mam okazję do niezbyt odległej, sentymentalnej podróży w czasie. Dave Grohl to jednak nie tylko Nirvana i dzięki książce Jamesa poznałam go z całkiem innej perspektywy.

Za czasów Nirvany Dave i Krist (Novoselic – basista) współtworzyli zespół skąpani głęboko w cieniu wyrazistego, charyzmatycznego i do tego jeszcze urodziwego Cobaina. Podczas gdy dziewczęta i chłopcy chodzili w koszulkach z Kurtem, a część z nich marzyła skrycie o umieszczeniu chłodnego ostrza sztyletu między łopatkami Courtney Love, jego równie wyrazistej żony, Dave i Krist istnieli gdzieś na obrzeżu świadomości fanów i fanek zespołu. W oczywisty sposób byli niedoceniani, ale takie są reguły szołbiznesu i nawet kontrkulturowa Nirvana nie zdołała się przed nimi obronić. Ja sama dopiero po latach, obserwując Grohla w jego nowym zespole Foo Fighters, dostrzegłam w nim potencjał skrzętnie ukryty w czasach Nirvany – potencjał prawdziwego lidera. Grohl reprezentuje jednak zupełnie inny typ frontmana niż jego tragicznie zmarły przyjaciel. Choć obaj mieli nieprzeciętne poczucie humoru, u Kurta było ono podszyte smutkiem i jakimś rodzajem melancholii, czasem gniewu. Grohl na tym tle wydaje się być postacią znacznie bardziej, powiedzmy, radosną. Kurt był postrzegany jako natchniony artysta zbuntowany wobec świata, Dave wydaje się być człowiekiem, który bierze życie, jakim jest, wyciska je jak cytrynę, ale nie jest przy tym pozbawiony wrażliwości.

W tę wrażliwość, podobnie jak w wierność ideałom, nie wszyscy wierzą. Kiedy rozpadła się Nirvana i Dave zdecydował się iść dalej własną drogą, atakowały go z różnych stron cokolwiek sprzeczne zarzuty. Jedni mówili, że odcina kupony od sławy, kopiuje swoje dawne dokonania (i, rzecz jasna, dokonania Kurta), inni zaś, że właśnie zanadto oddalił się od stylu Nirvany, ż zamiast pozostać bezkompromisowym artystą, stał się muzycznym celebrytą. Osobiście nie zgadzam się z żadnym z tych zarzutów i z przyjemnością stwierdzam, że autor książki poświęconej Grohlowi, nie zgadza się z nimi także. Na tym jednak nie koniec – przede wszystkim bowiem Martin James na kartach swojej opowieści przedstawia mi Dave’a Grohla od strony (lub może nawet: kilku stron), od której w ogóle go nie znałam, skupiona, jak zdecydowana większość fanek Nirvany, na osobie Cobaina. Niespodziewanie dla mnie samej, odkryłam, że Grohl jest człowiekiem dużo bardziej złożonym i interesującym, a także bardziej utalentowanym artystą, niż przypuszczałam. Książka Jamesa nie jest jednak laurką czy pomnikiem wystawionym muzykowi za życia. Przeciwnie, wydaje się (choć nie mogę tego zweryfikować), że Dave, o którym pisze autor, jest bardzo autentyczny. A na pewno chciałabym, aby taki był.

Dave Grohl ma za sobą bogatą przeszłość (a przed sobą – świetnie zapowiadającą się przyszłość) jako człowiek i jako artysta – dobrze opisuje to autor książki: Będąc zatem kimś więcej niż perkusistą Nirvany, Dave Grohl przeszedł długą drogę – od punk rocka i jego zasmarkanych, opozycyjnych początków do prawdziwej sławy. To człowiek, którego historia jest równie ekscytująca jak obecne życie (…). Mnie samej jednak równie ciekawa wydaje się jego osobowość; czytając książkę, miałam wrażenie, jakbym odkrywała tego faceta na nowo. Muszę przyznać, że nieczęsto mam takie odczucia w stosunku do osób wciąż żyjących (i, jak w tym wypadku, cieszących się dobrym zdrowiem).

Z książki Jamesa wyłania się obraz Grohla jako generalnie wesołego, dowcipnego i sympatycznego gościa, otwartego na ludzi, aczkolwiek też nieco powściągliwego, raczej skromnego (zważywszy okoliczności to nawet bardzo skromnego), ale znającego swoją wartość. Dave – artysta to z kolei człowiek wszechstronnie utalentowany, pracowity i pełen energii,  który stopniowo zdobywał kolejne stopnie rockowego wtajemniczenia: gitarzysty, perkusisty, autora piosenek, wreszcie wokalisty i frontmana. Do listy jego talentów można dodać jeszcze grę na basie i na pianinie. Oto prawdziwy multiinstrumentalista! Przy tym wszystkim uważany jest za jednego z najlepszych perkusistów rockowych, dzięki czemu współpracował z wieloma innymi sławami, m.in. z NIN, Davidem Bowie czy The Prodigy (których uwielbia).

Mimo sukcesów, mimo fascynującego życia, pozostał sobą. Choć może pozwolić sobie na najdroższe hotele, wciąż zdarza mu się sypiać w przyczepach czy pustostanach. W odnoszącym sukcesy muzyku i cieszącym się życiem człowieku wciąż pozostało trochę punkowej duszy. By zrozumieć ten pozorny paradoks, warto przeczytać tę książkę. Warto ją przeczytać także dla zwykłej przyjemności. To naprawdę dobrze napisana biografia; jej stosunkowo prosty styl bardzo dobrze się czyta, nie brak tu anegdot, dowcipów (w tym niezła kolekcja dowcipów o perkusistach, z których część… Dave sam opowiada), ale są też fragmenty, które wywołują po prostu uśmiech szczerej sympatii czy wzruszenia, jak w momencie, w którym Grohl wspomina Kurta Cobaina – bezpretensjonalnie, bez zadęcia, z autentyczną, przyjacielską czułością. Te pozytywne emocje kontrastują z informacjami o tym, jak zdruzgotany był muzyk po śmierci przyjaciela – do tego stopnia, że nosił się z zamiarem skończenia z muzyką (cieszę się, że tego nie zrobił). Generalnie wielkim atutem książki jest mnogość wypowiedzi samego jej bohatera. Jamesowi udała się rzecz karkołomna – połączenie profesjonalnego stylu z atmosferą koleżeńskiej pogawędki; jeśli mówimy o biografii muzyka rockowego, jest to strzał w dziesiątkę.

Książka Jamesa jest także bardzo aktualna. Autor kończy swoją opowieść, gdy jej bohater ma 42 lata, teraz liczy sobie 44. Zważywszy to, jak dużo czasu zajmuje przygotowanie obcojęzycznej książki odmomentu napisania do druku, jest to bardzo dobry wynik. Na blisko 300 elegancko wydanych stronach czytamy o fascynującym życiu muzyka, o pokonywaniu przeciwności losu, a także o świecie wielkiej muzyki. Będzie to także gratka dla fanek i fanów Nirvany – przedstawienie historii zespołu z punktu widzenia Grohla rzuca nowe światło na kultową grupę i jej historię. Nie warto jednak poprzestawać w lekturze na tym, bowiem okazuje się, że historia Foo Fighters, choć tak różna, ma czytelnikom także wiele ciekawostek do zaoferowania.

Na koniec tradycyjnie muszę zaznaczyć, że podobnie jak pozostałe publikacje Wydawnictwa Anakonda książka jest świetnie wydana. Trwała, elegancka, twarda oprawa, wysokiej jakości papier, czytelny druk i dopracowanie edytorskie (w tym przypisy) to zdecydowane atuty tej publikacji, która będzie ozdobą każdej półki. W obliczu tych zalet bez trudu wybaczam korekcie kilka drobnych potknięć…

Jako dawnej fance Nirvany książkę czytało mi się znakomicie – chyba najlepiej z wszystkich z tej serii, jakie przewinęły się przez moje ręce. Jednocześnie muszę przyznać, iż przez to, że do dziś czuję z tym zespołem emocjonalną więź (a także sporo wiem na jego temat), wysoko ustawiłam poprzeczkę tej publikacji. Autor zdecydowanie sprostał moim oczekiwaniom, a nawet je przerósł, serwując mi wraz z historią życia Grohla wiele faktów dotyczących Nirvany, o których nie miałam pojęcia. Co jednak najważniejsze, fakty te opakowano w ciekawą, atrakcyjną i zabawną formę, dzięki której lektura była przyjemnością. Dla fanek i fanów Nirvany czy Foo Fighters – lektura obowiązkowa, pozostali znajdą tu niejedną ciekawostkę ze świata wielkiego rocka.

Tytuł: Dave Grohl. Nirvana & Foo Fighters
Autor: James Martin
Wydawca: Anakonda
Seria: Gwiazdy sceny
Okładka: twarda
Liczba stron: 302
Data premiery: 22 maja 2013
Kategoria: biograficzne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *