Nowa powieść Michelle Moran była jedną z najbardziej przeze mnie wyczekiwanych premier tego roku. Autorka, która dotąd znakomicie sprawdzała się w starożytnych klimatach – wystarczy wspomnieć jej poprzednie książki opowiadające o losach staroegipskich królowych: Nefertiti, Hatszepsut czy Selene, córki Kleopatry – tym razem przenosi akcję powieści w czasy nowożytne, w krwawe realia Rewolucji Francuskiej, by opowiedzieć o burzliwym życiu innej niezwykłej kobiety o silnym charakterze i wyrazistej osobowości, znanej dziś na całym świecie założycielki Muzeum Figur Woskowych – madame Tussaud.

Akcja powieści toczy się w XVIII – wiecznej Francji, w ostatnich latach panowania Ludwika XVI i Marii Antoniny. Rodzina Marie Grosholtz – bo tak brzmiało panieńskie nazwisko bohaterki – pochodzi ze Szwajcarii, ale to w Paryżu zaczyna odnosić największe sukcesy. Dziewczyna wraz ze swym wujem, Philippe Curtiusem, prowadzi Salon de Cire – wystawę, na której można obejrzeć woskowe podobizny sławnych ludzi. Nie tylko paryżanie, ale i turyści z całej Europy przychodzą na bulwar du Temple, by podziwiać niezwykle realistyczne figury rodziny królewskiej, amerykańskiego ambasadora Thomasa Jeffersona, Jeana-Jacquesa Rousseau, kontrowersyjnej metresy poprzedniego króla, madame du Barry czy budzącego odrazę markiza de Sade. Dla większości zwiedzających jest to jedyna szansa, by być na bieżąco z wydarzeniami politycznymi i nowinkami ze świata mody, w dodatku w tak atrakcyjnej formie, toteż interes kwitnie. Marie jest nie tylko niezwykle utalentowaną artystką, mającą nadzwyczajny dar do zapamiętywania rysów twarzy i późniejszego ich odtwarzania, najpierw w glinie, potem w wosku, ale również kobietą ambitną, praktyczną, mającą głowę do interesów, całkowicie skoncentrowaną na swojej pracy i robieniu kariery. Jest niezależna, wie, czego chce i dąży do realizacji swoich planów. Dzięki jej talentowi, determinacji i poświęceniu Salon de Cire, w czasach, kiedy polityka zmieniała się równie szybko jak moda, stał się równie ważnym źródłem nowin jak dziesiątki gazet, które codziennie drukowano we Francji. Dużą w tym rolę odgrywały także wtorkowe spotkania organizowane przez Curtiusa gromadzące towarzystwo stanowiące swego rodzaju barometr rejestrujący gwałtownie zmieniające się nastroje społeczne. Wśród gości najczęściej spotkać można było Robespierre’a, ponurego prawnika z Arras, królewskiego brata i księcia Orleanu w jednej osobie, fanatycznego dziennikarza i prawnika Marata, a także Camille Desmoulinsa i jego piękną narzeczoną Lucile. W tym gronie najmilej widzianym gościem jest Henri Charles, młody naukowiec, bardzo bliski sercu dziewczyny.

Marie z niepokojem obserwuje, jak goście wuja coraz śmielej występują przeciwko monarchii. Ona sama znajduje się w niedwuznacznej sytuacji – jako nauczycielka rzeźby królewskiej siostry, Madame Elżbiety, rezydująca od czasu do czasu w Wersalu, należy jednak do trzeciego stanu, który coraz bardziej zdecydowanie domaga się swoich praw. Balansuje na granicy dwóch światów, igra z niebezpieczeństwem, próbując zachować równowagę pomiędzy sympatią, współczuciem i lojalnością dla rodziny królewskiej a zdrowym rozsądkiem nakazującym jej trzymać z rewolucjonistami. Kiedy nadchodzi czas Terroru, zostaje zmuszona do wykonywania masek pośmiertnych osób straconych na gilotynie. Straszliwa i makabryczna misja staje się ponurą codziennością Marie, ale w niepewnych i krwawych czasach nie gwarantuje bezpieczeństwa jej rodzinie. Zdruzgotana losem swej królewskiej uczennicy i jej najbliższych, załamana tragiczną śmiercią swych braci do ostatka służących królowi i wyjazdem narzeczonego, który nie zdołał jej przekonać do porzucenia Salonu de Cire i rozpoczęcia nowego życia z dala od chaosu rewolucji, Marie rozpaczliwie próbuje odnaleźć się w świecie, w którym nie można być pewnym dnia ani godziny. Kiedy odmawia wykonania maski pośmiertnej swej przyjaciółki, Madame Elżbiety, zostaje natychmiast uznana za wroga rewolucji.

Nie mogło być inaczej. Historia opowiedziana przez Michelle Moran zwyczajnie mnie zauroczyła. Zachwyciły mnie realia XVIII – wiecznej Francji odmalowane z pieczołowitą starannością: barwny rozmach Wersalu z cuchnącymi uryną, a jednocześnie porażającymi pięknem komnatami rojącymi się od dworaków i służby, tętniące życiem place i bulwary Paryża w najbardziej burzliwym okresie przed obaleniem monarchii i pogrążone w rewolucyjnym chaosie ulice będące niemymi świadkami okrucieństwa i barbarzyństwa, które ofiarą mógł paść dosłownie każdy. Nie myślałam, że możliwe jest tak wierne, a jednocześnie tak sugestywne i działające na wyobraźnię oddanie realiów i nastrojów społecznych panujące w czasie Rewolucji Francuskiej. Narastająca atmosfera niezadowolenia trzeciego stanu i rosnącej nienawiści do królowej Marii Antoniny jako symbolu tracącej popularność z dnia na dzień monarchii, działania sprytnych wichrzycieli umiejętnie manipulujących nastrojami doprowadzonego do ostateczności tłumu oraz idealistycznie nastawionych działaczy pokroju Lafayette’a czy Jeffersona, szaleństwo terroru, paranoja i upadek jego twórców, tworzą niezapomniany, kipiący od emocji klimat i tło tak wyraziste, że nie trzeba wielkiego wysiłku i zaangażowania, by się w nim zatracić. Portret rewolucji jest wyjątkowo wielopłaszczyznowy, Moran ukazuje nam dwie strony medalu i racje obu stron – a także ich wypaczenia, olbrzymi kontrast i brak porozumienia, który doprowadził do tragedii. Z jednej strony – arystokracja, której zależy na zachowaniu swoich przywilejów, odrzucająca możliwość jakichkolwiek ustępstw, żyjąca w swoim własnym świecie i zgnuśniała do tego stopnia, że nie potrafi w porę dostrzec realnego zagrożenia. Bierny król, który ma trudności z podjęciem jakiejkolwiek decyzji, królowa – więźniarka sztywnej etykiety, nieustannie krytykowana i powszechnie znienawidzona – są zbyt słabi, zbyt zaskoczeni rozwojem sytuacji i zbyt bezradni, by zapobiec biegowi wypadków. Z drugiej strony – kluczowe postaci rewolucji, zdeterminowani, żądni zmian mężczyźni spierający się o kształt przyszłego ustroju, zatracający się we własnych ambicjach lub ideałach, pogrążający się w szaleństwie przemian, wreszcie składający także swe życie na ołtarzu rewolucji. Michelle Moran udało się uchwycić nie tylko atmosferę i grozę tamtych wydarzeń, ale też ich przebieg i sedno. Jej powieść to pasjonująca kronika Rewolucji Francuskiej, a przedstawione w niej burzliwe i krwawe lata Terroru to nie tylko historia tamtego okresu w pigułce, ale także niezwykle realistyczne i fascynujące tło dla losów wyrazistej postaci głównej bohaterki: niezwykle utalentowanej, ambitnej, znającej swoją wartość kobiety, która chciała sama decydować o swoim życiu. Marie Grosholtz miała to szczęście, że mogła realizować się jako artystka i kobieta interesu u boku swego wuja i nauczyciela, człowieka o wyjątkowo szerokich jak na tamte czasy horyzontach. Pozwolił jej decydować o swej przyszłości, a nawet zapisał jej cały swój majątek w testamencie. Bystra i inteligentna, miała głowę do interesów: zwlekała z zamążpójściem, nie chcąc, by mąż i dzieci odciągali ją od pracy i jako jedyna kobieta w swoich czasach spisała kontrakt przedmałżeński, by zachować majątek. Umiała dostosować się do każdej sytuacji – choć ówczesna sytuacja polityczna była chaotyczna i zagmatwana, bez problemu potrafiła za nią nadążyć na swojej wystawie. Nie traciła zimnej krwi, gdy chodziło o bezpieczeństwo jej najbliższych: choć wiele ją to kosztowało, wykonywała maski pośmiertne straconych na gilotynie ofiar, wśród których nierzadko były osoby, które znała i ceniła. Nie pozwoliła, by jej życie i dokonania zdefiniował koszmar rewolucji – mimo wielu przeciwności losu nie poddała się i po jej zakończeniu ponownie odniosła ogromny sukces po drugiej stronie Kanału, gdzie zyskała sławę jako Madame Tussaud.

Autorce udało się odmalować zaskakująco wielowymiarowy portret epoki – jeden z najwierniejszych i najbardziej malowniczych, jakie poznałam. Równie zachwycająca rozmachem i realizmem jest postać tytułowej bohaterki – wrażliwej młodej kobiety, ambitnej artystki o wyrazistej, nietuzinkowej osobowości, inteligentnej i zdeterminowanej, by odnieść sukces. Madame Tussaud zapisała się w dziejach jako kobieta, która mając do dyspozycji nadzwyczajną wyobraźnię i niepośledni talent, utrwalała w wosku wydarzenia rozgrywające się wokół niej i ludzi tworzących historię; była jedną z tych kobiet, których siła, odwaga, hart ducha i osiągnięcia mogą stanowić inspirację dla niejednej przedstawicielki płci pięknej także w dzisiejszych czasach. Jej burzliwe i niezwykłe losy to wyjątkowo wdzięczny temat, który Michelle Moran w pełni wykorzystała, tworząc intrygującą, zachwycającą i ponadczasową opowieść, od której nie będziecie mogli się oderwać do ostatniej strony.

Autorka: Michelle Moran
Tytuł: Madame Tussaud
Tytuł oryginału: Madame Tussaud
Przekład: Monika Wyrwas – Wiśniewska
Wydawca: Sonia Draga
Data wydania: 9 czerwca 2013
Liczba stron: 440
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-7508-680-5
Kategoria: powieść historyczna, biografie

Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *