Nie nachodzi Was czasem ochota, by rzucić całe swe dotychczasowe życie, związane z nim zmartwienia, bolączki i problemy, a następnie zaszyć się na zagubionej pośrodku oceanu rajskiej wyspie, by spędzać czas na leniwym kontemplowaniu piękna otaczającej przyrody?

J. Maarten Troost tak właśnie zrobił. Jego eskapistyczne ciągoty, niespokojny duch i rosnąca niechęć do przytłaczająco szarego, ustabilizowanego życia sprawiają, że decyduje się rzucić prestiżową pracę konsultanta w waszyngtońskiej filii Banku Światowego, zrezygnować z frustrującego american lifestyle’u generującego poczucie braku spełnienia i bezcelowości oraz wrażenia, że jego życie zmierza donikąd i postanawia uciec do świata, który w rzewnych wspomnieniach jawi mu się jako raj na ziemi – na wyspy południowego Pacyfiku. Z radością porzuca szaleńcze tempo życia, wszechobecny konsumpcjonizm i ogłupiający wyścig szczurów na rzecz leniwego, niespiesznego życia na malowniczej, choć bynajmniej nie sielskiej wyspie, gdzie czas mija na niefrasobliwym wykonywaniu prostych, naturalnych czynności, celebrowaniu drobnych przyjemności i delektowaniu się pięknem natury. Kiedy jego żona Sylvia dostaje propozycję pracy na Vanuatu, jednej z pacyficznych wysepek, ochoczo pakują dobytek do kilku walizek i z optymizmem wyruszają w drogę.

Wymarzone miejsce na ziemi leży w pierścieniu ognia na Pacyfiku, nękają je wybuchy wulkanów i trzęsienia ziemi, a w związku z trwającym pół roku sezonem huraganów trzeba się liczyć z ulewnymi deszczami wywołującymi równie niebezpieczne lawiny błotne. Tu ciepłe, błękitne wody roją się od rekinów, na lądzie grasują gigantyczne, jadowite stonogi, a rządy absurdalnie skorumpowanej władzy nie są w stanie zagwarantować wyspie politycznej stabilności. Całe szczęście, że ludzie są tu uprzejmi i pogodni, choć bywają też gwałtowni i nieprzewidywalni emocjonalnie, a to w połączeniu z niechlubną i wcale nie tak odległą w czasie tradycją kanibalizmu może – a nawet powinno – niepokoić. Sytuacji nie poprawiają trudności w komunikacji wynikające z niezwykłej różnorodności językowej na Vanuatu, rosnąca przestępczość oraz wciąż stanowiąca ogromny problem malaria. Mimo tych wszystkich – kolokwialnie mówiąc – niedogodności, Maarten i Sylvia bez wahania osiedlają się w stolicy Vanuatu, Port Vila.

Zjawiskowe piękno przyrody i niefrasobliwy tryb życia wyspiarzy utwierdzają małżonków w przeświadczeniu, że dokonali właściwego wyboru. Ich nowe życie obfituje w bardzo różnorodne doświadczenia – począwszy od całkiem przyziemnych zmagań z cyklonem i jego skutkami, poprzez przygody z olbrzymią stonogą, na narkotycznych wizjach po zażyciu tradycyjnej kavy skończywszy. Bo z czym może się równać zajrzenie w głąb czynnego wulkanu, wzięcie udziału w lokalnej uroczystości bratania się mieszkańców osad, której punktem kulminacyjnym jest zbiorowa rozpusta, lub rozmowa z wodzem otwarcie przyznającym się do aktów kanibalizmu? Jednak mimo tych wszystkich atrakcji Maarten z biegiem czasu zaczyna dostrzegać zmiany, jakich nie spodziewał się na rajskiej wyspie. Ze zgrozą i konsternacją stwierdza, że na Vanuatu kolonialna przeszłość z czasów angielsko – francuskiego kondominium jest wciąż żywa, a podziały rasowe niebezpiecznie się utrwalają. Także na urocze, pacyficzne wysepki dotarł zachodni styl życia niszczący tradycyjną kulturę i stosunki społeczne, przynosząc moralną zgniliznę i wszelkie możliwe bolączki wielkich miast. Na Fidżi, gdzie Maarten i Sylvia przenoszą się, oczekując w bardziej cywilizowanych warunkach narodzin swojego pierwszego dziecka, natrafiają na wszystko to, od czego chcieli uciec: tętniącą życiem i tonącą w śmieciach metropolię, której ulice po zmroku stają się równie niebezpieczne, jak w Ameryce. Egzotyczny styl życia coraz mniej odpowiada ich wyobrażeniom i Maarten i Sylvia zaczynają poważnie myśleć o powrocie do Stanów. Do domu.

J. Maarten Troost napisał książkę wyjątkową, będącą barwnym połączeniem skrzącego dowcipem, intrygującego reportażu podróżniczego z refleksyjno – nostalgiczną obyczajówką obrazującą zagubienie współczesnego człowieka w nieprzyjaznym, a przecież cywilizowanym świecie i będącą wyrazem uniwersalnej ludzkiej tęsknoty za eskapizmem, ucieczką od szarej codzienności w barwną, sielską i rajską egzotykę. Na haju do raju to spisana lekkim piórem, pełna autoironii i humoru relacja z wyprawy na wyspy mórz południowych, które miały stać się domem autora, a okazały się jedynie przystankiem na drodze do celu. Troost z niezwykłym wdziękiem i emfazą opisuje swoje doświadczenia i perypetie na Vanuatu i Fidżi, a jego wynurzenia czyta się nie tylko z niesłabnącym zainteresowaniem, ale i uśmiechem na ustach. Pod jego piórem nawet najbardziej mrożące krew w żyłach przygody zamieniają się w zabawne incydenty, na kolejnych stronach aż roi się od sugestywnych przykładów komizmu słownego i sytuacyjnego wynikającego z nieporadnych prób odnalezienia się w zupełnie odmiennej kulturze, które rozśmieszają do łez.

Autora, oprócz wyjątkowego dystansu do samego siebie i zaraźliwego poczucia humoru, wyróżniają nie mniej intrygujące cechy. Okazuje się być bystrym i uważnym obserwatorem, który niezwykle wnikliwie potrafi analizować rzeczywistość i celnie puentować swoje spostrzeżenia. Szczególnie wiele uwagi poświęca porównaniu zachodniego i wyspiarskiego stylu życia z uwzględnieniem ich wad i zalet, kulturowej spuścizny i kolonialnej przeszłości pacyficznych wysp. Dobra znajomość historycznych, obyczajowych i politycznych realiów w połączeniu z jego dociekliwością, otwartością i ciekawością świata oraz lekkim piórem gwarantują wyjątkowo satysfakcjonującą lekturę o godnych odnotowania walorach poznawczych. Jeśli dodać do tego drugie dno w postaci bardziej uniwersalnych, słodko – gorzkich przemyśleń na temat prób odnalezienia swojego miejsca w życiu, bolesnych konfrontacji marzeń z rzeczywistością czy refleksji dotyczących kierunku, w którym zmierza świat, książka Troosta staje się tym bardziej zajmująca, nietuzinkowa i atrakcyjna dla szerokiego grona czytelników. Jeśli więc nadal marzycie o błogiej, rajskiej egzystencji na rajskiej wyspie… sięgnijcie wpierw po książkę Na haju do raju.

Autor: J. Maarten Troost
Tytuł: Na haju do raju
Tytuł oryginału: Getting stoned  with savages
Przekład: Anna Dwilewicz
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Data wydania: kwiecień 2013
Liczba stron: 294
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-245-9271-5
Kategoria: podróżnicze, pamiętniki

Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *