Zanim przejdę do zrecenzowania nowej powieści Orsona Scotta Carda, muszę powiedzieć jedno: kocham tego pisarza i (prawie) wszystko, co wyszło spod jego ręki. Dlatego W przededniu mogło wywołać u mnie tylko jedną z dwóch możliwych reakcji: zachwyt albo zgrzytanie zębów poprzedzone długimi godzinami płaczu w ciemnym pokoju. Na szczęście dla najnowszej książki Carda (a przede wszystkim dla mnie) W przededniu okazało się powieścią dobrą, jeśli nie nawet bardzo dobrą. Dlaczego? Tego dowiecie się z recenzji.

Victor jest młodym mechanikiem, jednym z członków rodziny górniczej, zamieszkałej na statku El Cavador. Wolni górnicy, gdyż tak o sobie mówią, zajmują się wydobywaniem materiałów z asteroidów, które później wysyłane są na Lunę. Z daleka od Ziemi zdani są tylko na własne siły oraz dobroć innych rodzin, które mogą być oddalone od nich o dni lub tygodnie. Dlatego, gdy obserwatorka nieba zauważa ogromny statek kierujący się w ich stronę z prędkością zbliżoną do prędkości światła, rodzina Vico musi szybko zdecydować co robić i kogo o tym poinformować.

Akcja powieści rozgrywa się 100 lat przed wydarzeniami kultowej już Gry Endera. Dlatego pierwszą rzeczą, która pojawiła się w mojej głowie na myśl o prequelu sagi o Enderze (pomimo całej sympatii do pana Carda), była wizja autora odcinającego kupony od serii, która przyniosła mu aż dwie nagrody Nebula i Hugo. Więc, pomimo dziwnego podniecenia spowodowanego samą myślą powrotu do uniwersum Endera, nie byłam nastawiona zbyt pozytywnie do W przededniu. Zaskoczenie okazało się bardzo miłe. Potwierdziło bowiem, że Cardowi nie na darmo przyznano te prestiżowe nagrody.

Dla wszystkich fanów i fanek sagi o Enderze nowa powieść Carda jest możliwością poznania wydarzeń sprzed pierwszej wojny z Formidami. Jednak osoby, które nie znają twórczości tego autora również dostrzegą niesamowitość opisywanej przez Carda historii. Bo chociaż niektórzy mogą uważać, że to zwykły odgrzewany kotlet, to po lekturze nie uda im się zaprzeczyć, że W przededniu posiada wszystkie cechy, które powinna mieć dobra powieść.

Zacznijmy więc od samej historii. Fabuła jest podzielona na trzech bohaterów: Vico, Lema Jukesa i Wita O’Toole’a. Losy dwóch pierwszych rozgrywają się w kosmosie, Wit zaś znajduje się na Ziemi. Spodziewamy się jednak, że ich ścieżki w jakiś sposób się przetną. Dzięki temu nie dość, że z ciekawością poznajemy kolejne wydarzenia z życia każdego z bohaterów, to dodatkowo nasza wyobraźnia, podsyłająca możliwe scenariusze spotkania tych postaci, podsyca ową ciekawość do stanu niemożliwego. Pragniemy bowiem jak najszybciej poznać losy bohaterów, dowiedzieć się, co wydarzy się za chwilę. Od pierwszego kontaktu z prozą Carda wiedziałam, że ten człowiek ma prawdziwy dar zaciekawiania swoich czytelników, dzielenia się z nimi kreacjami swojej wyobraźni. Wsiąkłam w historię Endera i czuję, że udało mu się wciągnąć mnie również w cykl o pierwszej wojnie z Formidami. Jednak podział powieści ma także inny, równie ważny cel. Dzięki niemu otrzymujemy perspektywę różnych punktów widzenia, poznajemy motywacje każdego z bohaterów, zaznajamiamy się z jego otoczeniem i myślami. Card dał nam możliwość wyrobienia sobie własnego zdania na wiele tematów, rozpoczynając od tych stricte zakorzenionych w fabule powieści, a kończąc na zagadnieniach dotyczących moralności i kondycji człowieka.

Również postaci wykreowano w sposób nieomal mistrzowski. Choć powieść ma niecałe 400 stron, dowiadujemy się o nich wystarczająco dużo, by móc poznać ich motywację, starać się zgłębić ich psychikę i osobiste przemyślenia. Autor od czasu do czasu podrzuca nam informacje, które zdają się nie mieć większego wpływu na samą fabułę, jednak znacząco rozszerzają nasze postrzeganie postaci. Pomimo że wszystkie postaci zostały stworzone z wielkim wyczuciem detalu, widać że Card największą wagę przypisał dwóm bohaterom: Victorowi i Lemowi. To świetnie opisane postaci, które mimo wielu podobieństw, zdają się stać po przeciwnych stronach barykady. Obaj są młodzi i utalentowani, obaj zrobią wszystko, by ratować swoich ludzi. Jednak Lem jest człowiekiem ulepionym z innej gliny, człowiekiem nienawidzącym własnego ojca i zależności od niego. W relacje tych dwóch osób, a właściwie postaci Lema i całej rodziny znajdującej się na El Cavadorze, Card bardzo delikatnie acz sugestywnie wprowadza problematykę nietolerancji i dominacji, którą wprost genialnie ukazał w Ksenocydzie. To dodaje W przededniu smaczku poprzednich powieści o Enderze.

Bardzo łatwo jest lekceważyć przedpowieść. Przecież rozgrywa się w przeszłości – napisał w posłowiu Aaron Johnston, współautor W przededniu, i ja zgadzam się z nim w stu procentach. Jak opowiedzieć historię, której zakończenie już znamy? Zadanie wydaje się niemożliwe, tak jak niemożliwe jest rozśmieszenie słuchaczy po uprzednim zdradzeniu puenty dowcipu. Jednak Card nie stara się opowiadać nam tej samej historii, choć w pewnym momencie połączy się ona z tym, co znamy z poprzednich powieści. Pierwsza wojna z Formidami ma bowiem swoją własną historię, która rozpoczyna się w sposób jeszcze nam nieznany. To nowa, niesamowita przygoda, do której zaprasza nas utalentowany autor o bardzo bogatej wyobraźni.

Autor: Orson Scott Card, Aaron Jonhston
Tytuł: W przededniu
Cykl: Pierwsza wojna z Formidami
Data wydania: 19 marca 2013
Liczba stron: 376
Wydawca: Prószyński i S-ka
Gatunek: s-f, fantasy

Zapraszamy również do zapoznania się z recenzjami poprzednich powieści Carda: Mówcy Umarłych, Ksenocydu i Endera na Wygnaniu oraz z informacjami na temat filmowej adaptacji Gry Endera

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *