Ballada o wzgardliwym wisielcu oraz dwie gawędy styczniowe jest książką niezwykłą – wznawiana co jakiś czas, zekranizowana, napisana przepiękną polszczyzną, arcyciekawa, a mimo to nadal prawie nieznana. Nikt mi o niej na studiach słowem nie wspomniał… W styczniu tego roku została ponownie wydana przez wydawnictwo Zysk i S-ka z okazji 150 rocznicy wybuchu powstania styczniowego. Na wstępie w oczy rzuciła mi się przede wszystkim piękna okładka, na której wykorzystano zdjęcia i grafiki pochodzące ze zbiorów Biblioteki Narodowej.

Książka Rembeka to właściwie zbiór trzech opowiadań o sporej objętości. Bohaterem tytułowej Ballady o wzgardliwym wisielcu jest pułkownik Aleksander Kamiński (zbieżność imienia i nazwiska ze słynnym harcmistrzem zdaje się zupełnie przypadkowa), Polak służący niegdyś w armii rosyjskiej, a w 1863 roku pełniący funkcję prokuratora, przed którym zostaje postawione pozornie proste zadanie. Zarówno władze rosyjskie, których jest przedstawicielem, jak i wysłannik Rządu Narodowego, naczelnego organu władzy powstańczej, któremu służy potajemnie nakazują mu, by postawił w stan oskarżenia niejakiego Juliana Chodakowskiego. Młodzieniec został aresztowany na miejscu zamordowania wysokiego funkcjonariusza rosyjskiego i ma zostać skazany i stracony na podstawie fałszywych dowodów, ponieważ jest to wszystkim na rękę. Kamiński nie powinien się wahać – każda z władz, której służy (pozornie bądź prawdziwie) nakazuje mu wydać Chodakowskiego na pastwę rosyjskiego sądu. On jednak ma jeszcze jednego pana – sumienie…

Najbardziej podobała mi się w tym opowiadaniu lekko kpiąca narracja, a także znakomite połączenie klimatu politycznych rozgrywek będących tłem dla dogorywającego powstania, obrazu warszawskiej socjety oraz przepychanek między Rosjanami a Polakami z elementami realizmu magicznego. Nastrój nocnych rozmyślań bohatera, zamglone ulice Warszawy oświetlone latarnią czarnoksięską, które Aleksander obserwuje przez okno, rozmawiając z wyimaginowanym duchem, oczarował mnie do reszty. Musiałam zatrzymać się na chwilę, zamknąć oczy i stanąć obok bohatera, aby przeżyć pełną grozy przygodę wywołującą dreszcz emocji.

Dwa pozostałe opowiadania połączone są ze sobą miejscem akcji i sylwetkami postaci. Na świat powstania styczniowego patrzymy oczyma Jeremina, syna carskiego generała, który dzieli się z nami przemyśleniami dotyczącymi wojny, nieuzasadnionego zabijania, śmierci. Nie zapomina się o tym, że mimo iż włożone w usta wroga, pozostają przepełnionymi żalem uwagami polskiego autora o polskim narodzie. Pierwsza gawęda zabiera nas do wsi, w której rosyjscy dragoni przechwytują powstańczego kuriera, druga jest tłem dla niesamowitej rozmowy toczącej się między Jereminem a schwytanym polskim żołnierzem, dotyczącej motywów zrywu, jego przebiegu i przypuszczalnych skutków. Z jednej strony doświadczenie i twardy charakter Markowskiego, z drugiej wątpliwości i rozterki młodzieńca o dobrym i szlachetnym sercu.

Dzięki autorowi patrzymy na świat powstania 1863 roku oczyma bohaterów niejednoznacznych. Jednym jest prokurator działający na dwa fronty, wydający na śmierć niewinnego człowieka, drugim wróg Polski, który wcale nie jest zły. Świat przedstawiony jest brutalny i prymitywny, panuje w nim przekonanie, że „człowiek człowiekowi wilkiem”. Nie jest to obraz, który będzie się podobał każdemu, ale jest prawdziwy. Powstanie upadło przez rozłamy w polskim społeczeństwie, przez ogromny odsetek zdrajców ojczyzny wśród arystokracji, przez wielowiekowe traktowanie chłopów na równi ze zwierzętami rolniczymi i zamiatanie tych oczywistości pod dywan niczego nie zmieni.

Stanisław Rembek, historyk i nauczyciel, nie był popularny w czasach powojennych. Niektórzy ciągle zastanawiają się – dlaczego? Dla mnie jest to w miarę jasne. Treści, które poruszał, okazywały się niezbyt wygodne zarówno dla gnębicieli polskiego narodu, jak i dla tych, którzy o niepodległość i wolność walczyli. Przecież nie od dzisiaj wiadomo, że „prawda w oczy kole”. Władze nie tolerowały wzmianek o próbach wyzwolenia się spod rosyjskiego jarzma, natomiast Polacy, pragnący gloryfikować i wielbić każdy przejaw buntu przeciwko najeźdźcom, nie chcieli słuchać o tym, iż nie zawsze historia naszych zrywów powstańczych była czysta jak łza.

Biorąc pod uwagę z lekka drażliwą problematykę, wydaje się dość dziwne, że Ballada… została w ogóle wydana w drugiej połowie lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Po tym fakcie skazano już jednak Rembeka na zapomnienie. Gdyby jego powstańcze opowieści mówiły tylko o bohaterstwie Polaków walczących ramię w ramię, o pięknej śmierci na polu bitwy i hołdach dla poległych, byłby być może ulubionym pisarzem podziemnych drukarni. Niestety, jego gawędy mówią prawdę, która dla ludzi choć trochę interesujących się historią jest oczywista, ale o której nie każdy chce pamiętać.

Nie wszyscy Polacy pragnęli niepodległości, nie wszyscy byli szlachetni i odważni, nie cały naród ruszył do walki z ciemiężycielem. Większość chłopów wcale nie chciała ginąć za „pańską” sprawę, mieli dość powstańców, którzy przychodzili do wsi po jedzenie, zostawiając czasem po sobie płaczące kobiety i niejednego trupa. W szeregach wroga nierzadko trafiał się okrutnik i morderca pochodzenia polskiego, a zdrajcy panoszyli się na każdym szczeblu powstańczej hierarchii. Sprawy to oczywiste, nikt z nas nie ma przecież klapek na oczach i nie wierzy, że naród jak jeden mąż chwycił za broń i poszedł bić Moskala, bo gdyby tak było, to niepodległość wywalczylibyśmy już w pierwszym dniu powstania. Tak więc Ballada o wzgardliwym wisielcu mówi po prostu prawdę. Chwilami bolesną, ale mimo wszystko przepełnioną wielkim patriotyzmem autora i jego żalem nad utraconą okazją. Prawdę opisaną językiem pięknym, pozwalającym delektować się prawdziwą polszczyzną, a przy tym lekkim i wciągającym.

Wszystkie trzy opowiadania Rembeka powiązane są z powstaniem styczniowym, ale autor traktuje to wydarzenie jako pretekst do rozważań o wierności zasadom i samemu sobie, o postawach wobec władzy oraz narodu. W jego książce nie doszukamy się jednoznacznego podziału bohaterów na złych Rosjan i dobrych Polaków, z pewnością znajdziemy tam za to złych i dobrych ludzi.

Autor: Stanisław Rembek
Tytuł: Ballada o wzgardliwym wisielcu oraz dwie gawędy styczniowe
Data wydania: 2013
Liczba stron: 344
Oprawa: miękka
Wydawca: Zysk i S-a
Kategoria: powieść historyczno-obyczajowa

Autorka recenzji prowadzi bloga poświęconego kulturze: http://zielonowglowie.blogspot.com/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *