Plan był taki: idę na Hobbita do kina, które wyjątkowo oferuje seans nie w 3D i nie z dubbingiem. Taki kaprys. Wygospodarowałam na to całe popołudnie, a harmonogram dnia ułożony został tak, by nic nie stanęło na przeszkodzie w realizacji tego celu. Plan był dobry. Wykonanie, niestety, okazało się katastrofą. Nie uwzględniwszy zimy, śniegu i ulicznego ruchu, dotarłam zdyszana do kina, gdy film trwał już w najlepsze. Zdecydowana obejrzeć cokolwiek, nabyłam bilet na pierwszy z brzegu seans. Tak trafiłam na Sesje.

Polska premiera Sesji odbyła się 23 stycznia 2013 roku i nie wygląda na to, by to z jej powodu kina doświadczały szczególnego natłoku widzów pragnących obejrzeć najnowszy obraz reżysera Bena Lewina. A szkoda. Sesje  to pierwszy od osiemnastu lat film reżysera, którego znamy jako twórcę kultowego serialu o perypetiach młodej prawniczki Ally McBeal. Scenariusz, przygotowany przez Lewina, opiera się na prawdziwej historii Marka O’Briena, trzydziestoośmiolatka, który po zachorowaniu w dzieciństwie na polio, został całkowicie sparaliżowany.

Swoje życie spędza w pozycji leżącej: bądź na specjalnie przystosowanym wózku, bądź w żelaznym płucu, które podtrzymuje nocami i czasem w ciągu dnia pracę jego układu oddechowego. Mark to osoba obdarzona inteligencją, nieprzeciętnym poczuciem humoru i dystansem do samego siebie i swojej choroby. Jest przy tym niezwykle przyjacielski i religijny, religia, a przez nią kontakt z osobami duchownymi, pomaga mu przetrwać trudy choroby. Mimo tego, Mark czuje się osamotniony. Choć zna wiele kobiet, żadna z nich nie ma w sobie na tyle odwagi, by przyjąć jego uczucie i nawiązać z nim relację damsko-męską. Poproszony o napisanie artykułu na temat seksualności i niepełnosprawności, Mark odbywa kilka spotkań z osobami niepełnosprawnymi i postanawia coś zmienić. Oto on, mający 38 lat prawiczek, postanawia zakosztować seksu. W tym celu wynajmuje seks-surogatkę, bądź jak wolą niektórzy, seks-terapeutkę, która ma mu pomóc poznać lepiej swoje ciało i doświadczyć po raz pierwszy w życiu doznań cielesnych.

Sesje pict.1

John Hawkes, wcielający się tu w rolę Marka, dość przekonywująco zagrał niepełnosprawnego mężczyznę z zanikiem mięśni. Pozycja leżąca, w której nakręcono praktycznie wszystkie sceny, a dodatkowo także nagość w sporej części ujęć, musiała być dla niego nie lada wyzwaniem. Partnerująca mu Helen Hunt (nominowana za tę rolę do Oscara) w roli seks-terapeutki Cheryl, jest niezwykle wiarygodna i kobieca. Patrząc na nią, nie myśli się o tym, że właściwie pod otoczką z psycho-bełkotu wykonuje ona najstarszy zawód świata. Początkowo jej ruchy przy Marku są nieporadne, wręcz nerwowe, jednak z każdą kolejną sesją stają się coraz bardziej pewne, ich rozmowy coraz głębsze, a sympatia Cheryl do Marka coraz większa. Cheryl, mimo iż zdaje sobie sprawę, jak bardzo jest to nieprofesjonalne, staje się dla Marka przyjacielem, jednocześnie pozwalając mu na uczucia do niej.

Sesje pict.3

Na uwagę zasługuje tu także William H. Macy, który wciela się w postać ojca Brendana, kapłana, u którego Mark się spowiada, a którego postawę względem Marka i jego pomysłu określa jedno słowo: zrozumienie. Choć mógłby go potępić, nie czyni tego, jakby zdając sobie sprawę, że seks-terapia, czyli przejście kolejnego etapu w życiu, jest sposobem Marka na rozprawienie się z przeszłością i teraźniejszą chorobą. Wydaje się, że taki właśnie był pomył Bena Lewina. Poprzez liczne wspomnienia z dzieciństwa i narrację Marka w tle obrazów, chce on ukazać nie kalekę spełniającego marzenia o seksie, a fakt, że aby spojrzeć z odwagą i radością w przyszłość, konieczne jest pożegnanie przeszłości. Szczere pożegnanie, a wówczas przyszłość powita nas cudownymi niespodziankami.

Film, ponieważ opowiada historię Marka i to z jego perspektywy widziane są wszystkie wydarzenia, nie rozszerza wątku relacji Cheryl z rodziną, dla której praca przez nią wykonywana jest zapewne trudna do zrozumienia i nie zawsze akceptowana. Również ojciec Brendan, choć, jak przystało przyjacielowi, jest wyrozumiały, nie prezentuje widzom głębszej refleksji czy nawet wątpliwości związanych z tym, co Mark, mimo iż gorliwy chrześcijanin, czyni wbrew katolickiej nauce. Sam zwiastun filmowy przygotowany został tak, że człowiek ma wrażenie, iż oglądał będzie komedię, może z lekką nutką dramatu, ja zaś, choć rozbawiły mnie sytuacje komediowe i niektóre dialogi, miałam poczucie, że ten film to coś więcej niż tylko zabawne teksty zebrane w spójną całość.

Sesje pict.2

Obraz Lewina zasługuje na to, by go obejrzeć i zatrzymać się nad nim choć na chwilę. Również ze względu na sposób, w jaki prezentuje on nagość. Nie jest to nagość ani nachalna, ani perwersyjna, ani obsceniczna czy lubieżna. Jest to nagość naturalna i prawdziwa. Taka, przy której gwizdać czy buczeć nie wypada. To nagość zgodna ze słowami kobiety, która przyjęła Cheryl w łaźni rytualnej: Nie można mieć problemów z akceptacją swojego ciała. To jest twoje ciało. Ciało, które stworzył dla ciebie Bóg. Tę właśnie prawdę ukazują nam Sesje, tej właśnie prawdy Cheryl uczy Marka w czasie terapeutycznych sesji.

Moja ocena: 8/10

{youtube}sNHOZqFiRQk{/youtube}

Tytuł polski: Sesje
Tytuł zagraniczny: The Sessions
Reżyseria: Ben Lewin
Scenariusz: Ben Lewin
Rok produkcji: 2012
Premiera kinowa: 18 stycznia 2013
Czas trwania: 1 godz. 35 minut
Gatunek: dramat
Kraj produkcji: USA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *