Jeśli myślisz, że na Długiej Ziemi spotkasz babcię Weatherwax, Rincewinda lub ŚMIERĆ, jesteś w błędzie. Jeśli myślisz, że na Długiej Ziemi spotkasz Qaxów czy Xeelee, również się rozczarujesz. Długa Ziemia odbiega tematycznie i stylistycznie od znanych dzieł Terry’ego Pratchetta i Stephena Baxtera. Dla kogo zatem autorzy napisali tę książkę, jeśli nie dla swoich wiernych fanów i fanek? Odpowiedź jest prosta – dla wszystkich. Bez wyjątku. Mówią bowiem nie tylko o fantastycznych, nieskończonych światach, ale również wiele o ludzkiej naturze i o naszej prawdziwej Ziemi – Ziemi Podstawowej.

O tym, że istnieją światy równoległe, przekonywali się na przestrzeni wieków różni ludzie, prawdziwi przypadkowi bohaterowie, którzy nie zdawali sobie sprawy ze swojego talentu do naturalnego przekraczania ich granic. Aż w końcu profesor Willis Linsay konstruuje rewolucyjny sprzęt – pudełko z plątaniną drucików podłączonych do ziemniaka. Można by z politowaniem postukać się w głowę na widok podobnego dziwactwa, gdyby nie fakt, iż owo dziwactwo potrafi zdziałać cuda. Wciskasz guziczek i oto znajdujesz się w świecie równoległym. A właściwie w światach, bo pudełeczko z ziemniakiem pozwala ci wędrować dalej i dalej. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że profesor pewnego dnia znika bez śladu, a kroker trafia do Sieci wraz z instrukcją obsługi, stając się hitem wśród dzieci i młodzieży. Każdy bowiem chce skonstruować swoje ustrojstwo i na własnej skórze przekonać się, o co właściwie tyle krzyku. I tak dochodzimy do Dnia Przekroczenia, w którym po raz pierwszy ludzkość używa osobliwego pudełka Linsaya, stawiając pierwsze kroki w równoległych światach. A później następuje fenomen Długiej Ziemi – migracje, kolonizacje i ogólna fascynacja nowymi terytoriami, a także możliwościami, jakie oferują.

Joshua Valiente jest jednym z naturalnych kroczących, w ogóle nie potrzebuje krokera, co bardzo szybko odkrywa. W dodatku w jego wypadku określenie „urodzony samotnik” można traktować dosłownie. Joshua, na skutek osobliwego splotu wydarzeń, rzeczywiście urodził się w świecie równoległym i choć przebywał w nim zupełnie sam jedynie kilka minut, usłyszał Ciszę, która wypełniła mu umysł na zawsze i która nigdy już nie przestanie go wzywać. A na przeciwległym krańcu Długiej Ziemi ktoś tę Ciszę usłyszał również, z czego bohater nie będzie sobie jeszcze przez pewien czas zdawał sprawy. Fakt ten jednak uczynił z Joshuy wybrańca, jedynego człowieka mającego prawdziwą szansę odkryć naturę Długiej Ziemi. To z kolei ściąga na niego uwagę instytutu badawczego transEarth, a zwłaszcza współwłaściciela placówki, Lobsanga. Kim jest Lobsang? Dobre pytanie. Lobsang jest pierwszym komputerem, który udowodnił przed sądem swoje człowieczeństwo, określając siebie jako reinkarnację duszy tybetańskiego mechanika motocyklowego. Składa on Joshui propozycję nie do odrzucenia – wspólną podróż na krańce Długiej Ziemi. Czy można podobną ofertę odrzucić? Tak zaczyna się wielka wyprawa bohaterów przez nieskończone światy. Czy znajdą odpowiedzi na swoje pytania? Co odkryją po drodze? Jakie tajemnice o Ziemiach, prawidłach ewolucji i życiu we wszystkich jego aspektach przenikną? I czy uda im się wrócić?

Stephen Baxter w wielu swoich powieściach dał już wyraz zainteresowaniu historią alternatywną, ideą nieskończoności wszechświata oraz teorią ewolucji. Mówi o tym choćby nieznany właściwie w Polsce cykl Evolution. Terry Pratchett również poruszał podobny temat, między innymi w Panach i damach, gdzie wspomina, że w równoległym świecie babcia Weatherwax prawdopodobnie poślubiła Mustruma Ridcully’ego, rektora Niewidocznego Uniwersytetu. W tej książce znajdziemy także motyw śpiewających kręgów kamiennych, blokujących dostęp niepożądanych istot z innych wymiarów. Podobny wątek pojawi się również i w Długiej Ziemi. Najbardziej cieszy mnie jednak fakt, że dochodzi tutaj kolejny raz do głosu Pratchett – postmodernista i dekonstrukcjonista. Autor w swoich powieściach z serii Świat Dysku ogrywa znane z literatury, niekiedy banalne, niekiedy wyrafinowane koncepty, schematy fabularne, motywy, a nawet filozoficzne i literaturoznawcze teorie. Jedna z moich ulubionych książek – Wyprawa czarownic – jest właściwie bezpośrednim odwołaniem do fenomenologii i dekonstrukcjonizmu, a nawet historiozofii. To jak żywy dialog z Derridą i Husserlem na temat teorii głoszących, że wszystko sprowadza się do tekstu. W Długiej Ziemi nie znajdziemy aż takiej umowności i rozbijania fikcji literackiej, ale żonglerkę popularnymi tropami – owszem.

Znany koncept goni tutaj znany koncept. Mamy zatem przede wszystkim motyw podróży, będącej w rzeczywistości introspekcją, pretekstem do przyjrzenia się sobie i poddania rewizji swojego systemu wartości – podróży, która tak naprawdę jest podróżą wgłąb samego siebie. Mamy problem samotności, jawiącej się z jednej strony jako wielkie pragnienie, a z drugiej jako wielkie przekleństwo człowieka. Mamy motyw globalnej wioski i klaustrofobicznej Ziemi, zbyt małej, by pomieścić wszystkich jej mieszkańców. Mamy potrzebę przestrzeni, tkwiącą w każdej ludzkiej istocie, podobnie jak chęć, by móc zacząć wszystko od nowa, w innym, lepszym miejscu. Któż z nas nie myślał o tym choć raz w życiu? Mamy także motyw kruchości człowieka wobec ogromu i wszechpotęgi natury. I wreszcie mamy elfy, trolle, męską przyjaźń (a przynajmniej coś w tym stylu) i pseudo-romantyczny wątek. Wszystko tu jest. Na Długiej Ziemi. Banał goni banał, można rzec. Oczywiście. Z tych ogranych tematów i wątków Pratchett i Baxter tworzą jednak niezwykłą fabularną mozaikę, niepowtarzalną wizję nieskończonych światów, oferujących kopalnię różnych możliwości, a także źródło wiedzy o tym, jakimi drogami miała sposobność podążyć ewolucja.

Długa Ziemia stawia mnóstwo pytań, na które nie zawsze oferuje odpowiedzi. Gdzie przebiega granica człowieczeństwa? Co jest największym zagrożeniem ludzkości? Czy „nowe” musi się zawsze wiązać z upadkiem „starego”? Czy nauka to jedyna rzeczywista siła? Czym jest Prawda i jak ją odszukać? I wreszcie, co jest na końcu tego wszystkiego? Gdzie jest koniec? I czy w ogóle jest? W Długiej Ziemi znajdziemy jeszcze jeden znany z literatury motyw – motyw wybrańca. Jedynego człowieka, który może ocalić świat. Tylko czy mu się tym razem powiedzie? Warto wybrać się w podróż po Długiej Ziemi. Jeśli nie dla czystego powietrza, otwartej przestrzeni, żyjących oceanów, humanoidalnych fok, trolli śpiewających tak cudownie, że aż ocierających się o ultradźwięki, czy złowrogich i niebezpiecznych elfów, to choćby po to, by posłuchać rozmów mizantropa z pierwszym komputerem, który przed sądem udowodnił, że jest człowiekiem. Czy można postarać się o lepszy i barwniejszy duet? A fragment, w którym dla odstresowania boksują i – piorąc się po gębach – recytują wiersze Wordswortha, to czysta poezja właśnie.

Baxter i Pratchett pracują obecnie nad kontynuacją swojego pierwszego wspólnego dzieła. Jeśli spodoba wam się Długa Ziemia, przygotujcie się na Długą wojnę. Ja z pewnością wyruszę w bój.

Fragment książki przeczytasz TUTAJ.

Autorzy: Terry Pratchett, Stephen Baxter
Tytuł: Długa Ziemia
Tytuł oryginału: The Long Earth
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 10 stycznia 2013
Liczba stron: 368
Oprawa: miękka
Format: 142 x 202 mm
Kategoria: fantastyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *