XIX-wieczna Anglia to realia chętnie wykorzystywane w wielu dziedzinach sztuki. Właściwie każdy znajdzie tutaj coś dla siebie – jakiś szczególnie interesujący go fragment historii, gospodarki czy życia społecznego. Faktem jest jednak, że prezentowane nam elementy tamtej rzeczywistości w dużej mierze przedstawiają jedynie jej pozytywny wymiar. Tymczasem, jak pokazuje Bernard Cornwell w Złodzieju z szafotu, wcale nie było wtedy tak kolorowo.

Londyn, 1817 rok. Rider Sandman, były żołnierz i bohater bitwy pod Waterloo, popada w poważne kłopoty. Jego ojciec popełnia samobójstwo, nie tylko hańbiąc przy tym cały swój ród, ale i zostawiając rodzinę z ogromnymi długami. Rider stara się wyciągnąć swoich bliskich z finansowego kryzysu, grając zawodowo w krykieta, jednak to wciąż za mało, by godnie żyć. Na dodatek rodzice jego ukochanej Eleonor, widząc problemy mężczyzny, nakazują im zerwać zaręczyny. Gdy Sandman zaczyna tracić wiarę w to, że kiedykolwiek uda mu się uporać z kłopotami, jakimi obarczyła go śmierć ojca, dostaje list z nakazem przybycia do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Tam otrzymuje dość niecodzienną, ale bardzo dobrze płatną ofertę pracy – ma upewnić się, że skazany na śmierć za zabójstwo hrabiny Avebury młody malarz Charles Corday zasługuje na karę. Głównym powodem zamieszania jest fakt, że prosząca o łaskę dla swojego syna matka chłopca pracuje jako szwaczka królowej Charlotty i uzyskała jej wstawiennictwo. Oczywiście, nikt nie wymaga od Sandmana szeroko zakrojonych działań – wystarczy tylko, że zbierze dostatecznie obciążające chłopca dowody, które uspokoją władczynię. Tymczasem już pierwsza rozmowa z Charlesem wzbudza w Riderze poważne podejrzenia co do słuszności jego skazania, toteż postanawia on zdobyć więcej informacji.

Fabuła rozwija się stopniowo. Kilkadziesiąt pierwszych kart stanowi wprowadzenie, które niekiedy może trochę nużyć, jednak tuż po wizycie Ridera w więzieniu akcja nabiera tempa. Cała historia jest bardzo dobrze przemyślana i logicznie skonstruowana, choć może nie powala na kolana pod względem skomplikowania intrygi. Trudno jest się również ustosunkować do zakończenia. Autor stosuje tutaj co prawda wzbogacony, ale mocno już wytarty (zwłaszcza przez kino akcji) schemat „wszystko na ostatnią chwilę”, w rezultacie czego odnosi się wrażenie, że zabrakło mu pomysłu na lepsze rozwiązanie i tuszuje to, atakując nas nadmiarem akcji. Zdecydowanym plusem są natomiast szczegółowe i plastyczne opisy, jak choćby więzienia Newgate – niemal czuje się tę ciężką atmosferę wypełnioną strachem i cierpieniem. Język powieści po części nawiązuje do tego, jakim posługiwano się w tamtym czasie w Anglii, zachowując wyraźne różnice w wypowiedziach poszczególnych bohaterów w zależności od ich pochodzenia czy wykształcenia. Ten zabieg dodatkowo sprawia, że książkę czyta się szybko i przyjemnie.

Bohater powieści mógłby posłużyć za wzór idealnego żołnierza. Waleczny, honorowy i nad wyraz uczciwy zdecydowanie odstaje od realiów, w jakich przyszło mu żyć. Jego poczucie sprawiedliwości nie pozwala mu zrezygnować ze śledztwa, mimo że to, co mu za to oferowano, rozwiązałoby wszystkie jego problemy. Może jest chwilami zbyt porywczy, ale kto po takich doświadczeniach umiałby ciągle trzymać nerwy na wodzy? Pozostali bohaterowie stanowią niejako przekrój przez ówczesną londyńską społeczność. Mamy więc wysoko postawionych urzędników, obrzydliwie bogatych i znudzonych życiem szlachciców, trzymane pod kloszem panny z dobrych domów, a także i te, które same na siebie zarabiają. Prócz tego są jeszcze wojskowi, artyści, drobni złodzieje, tancerki czy płatni mordercy. Wszyscy oni tworzą nie do końca pozytywny, ale porywający obraz ogromnie zróżnicowanego społeczeństwa.

Złodziej z szafotu przedstawia też wiele faktów i kilka realnie istniejących postaci. Oczywiście, wszystko opatrzone jest odpowiednimi przypisami. Na końcu znajdziemy krótką notkę odautorską omawiającą karę śmierci i procedury z nią związane w czasie, kiedy toczy się akcja powieści. Można pokusić się o stwierdzenie, że książka ta wyraża zdanie autora na temat niesprawiedliwości ówczesnego sądownictwa, jak i również społeczeństwa, które publiczne egzekucje traktowało jak wyśmienitą rozrywkę. Nie jest to więc jedynie powieść o charakterze rozrywkowym, ale i ciekawie zaserwowana lekcja historii.

Złodzieja z szafotu mimo wszystko trudno jest określić mianem kryminału. To raczej świetna powieść historyczna z takim właśnie wątkiem. Sprawa rozwiązywana przez Sandmana jest bowiem genialnym sposobem na ukazanie ówczesnej rzeczywistości. Dodajmy, że przedstawia ją w sposób bardzo prawdziwy, z zachowaniem historycznych realiów. Miłośników gatunku z pewnością nie rozczaruje, a tych, którzy sięgnęli po tę książkę z myślą o kryminale, może zachęcić do zagłębienia się w tego typu literaturze.

Tytuł: Złodziej z szafotu
Autor: Bernard Cornwell
Wydawca: Bellona
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-111-2206-2
Tłumaczenie: Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik
Wymiary: 125×195 mm
Liczba stron: 456
Oprawa: miękka
Gatunek: powieść historyczno – przygodowa, kryminał

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *