Powroty po latach bywają trudne. I niebezpieczne. Rzadko zdarza się, aby taki come back niósł ze sobą nową wartość, podbudowaną doświadczeniem i świeżym oglądem sytuacji. Zdecydowanie częściej przypomina on próbę reanimowania trupa, którego ktoś z niewiadomych powodów wyciągnął z szafy. Albo pod przykrywką sentymentu serwuje się odgrzewanego kolejny raz kotleta, nabierającego powoli zielonkawej barwy, tudzież usiłuje się wmówić, iż ów ochłap mielonego mięsa jest w rzeczywistości soczystym kawałkiem przepiórki, drogim jak wszyscy diabli. Do której kategorii należy Wrogie przejęcie?

Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że na pewno zalicza się do dwóch ostatnich. Dwadzieścia lat, dzielących wydanie trzeciego i czwartego albumu to szmat czasu – trudno się więc dziwić, iż wiele rzeczy się pozmieniało. Wrogie przejęcie powstawało w zupełnie innym klimacie politycznym, w uszczuplonym składzie (w którym zabrakło Rodka) i w odmiennej formie (odcinków drukowanych w Nowej Fantastyce, zebranych potem w integralu). Zmienił się klimat opowieści, styl Polcha przeszedł lifting i tylko jedno pozostało takie samo: historia Kovala wciąż wciąga, ekscytuje i intryguje, i to na wielu poziomach.

Fabularnie Wrogie przejęcie spina wszystkie wątki, proponując niekiedy zaskakujące rozstrzygnięcia – z drugiej jednak strony, biorąc pod uwagę, iż jednym z głównych tematów tego i poprzedniego albumu była zakrojona na szeroką skalę intryga szpiegowska, nagłe twisty fabularne nie powinny dziwić aż tak bardzo. Zdziwienie może wynikać za to z innego powodu – o ile bowiem wcześniejsze części były mimo wszystko realistycznymi opowieściami sensacyjnymi, tak we Wrogim przejęciu dużą rolę odgrywa motyw snu i rzeczywistości wirtualnej. Więcej – mam wrażenie, iż komiks pod pewnymi względami zdaje się rezygnować z logiki przyczynowo-skutkowej na rzecz logiki sennej, pełnej elips, niedopowiedzeń i oniryczności. Przyznam, że wprowadza to nieco chaosu do narracji, ale tez znacząco podnosi jej walor. Nie znaczy to jednak, iż ostatnia część Funky Kovala w całości wyzbywa się realistycznego sztafażu – wręcz przeciwnie, te dwa bieguny ładnie się łączą i przenikają. Zaryzykowałbym też tezę, iż we Wrogim przejęciu większą rolę odgrywa warstwa technologiczna, zwłaszcza związana z kwestią komputerową – dość powiedzieć, iż ważnym wątkiem komiksu jest walka Kovala w obrębie systemu informatycznego Drolli, który Funky infekuje niczym wirus, wpływając na wydarzenia tak na Ziemi, jak i w świecie obcych.

Jak pisałem wyżej, nie obeszło się również bez zmian w oprawie graficznej. I dzięki Bogu, bo gdyby album miał wyglądać jak Wbrew sobie, byłoby kiepsko. Na szczęście w ostatniej części Polch odświeżył nieco swoją kreskę: zachowując swój „oldschoolowy” styl, jednocześnie mocno uprościł tła (niekiedy zadowalając się nawet jednolitymi plamami barw), a przede wszystkim poprawił rysunek postaci. Koniec z groteskowymi gębami i wielgachnymi ustami, jakich sporo było w poprzednim albumie – tym razem bohaterowie wyglądają jak ludzie i nawet, gdy ich twarze zniekształcają silne emocje, nie tracą ludzkiego wyglądu. Świetnie wyglądają także plansze, w których dobrano klucz kolorystyczny odbiegający od reszty komiksu – czy to skąpane w pomarańczach i brązach sny Kovala, czy też dialog między Funkym, Drittem a Planistą, gdzie mocne, czerwone detale stanowią znakomity kontrapunkt dla tła i postaci, ukazanych w różnych odcieniach szarości.

Wrogie przejęcie to bardzo dobre zwieńczenie opowieści o kosmicznym awanturniku. Co prawda nie wszystkim musi spodobać się dość niejednoznaczne i dla niektórych może konfudujące zakończenie, mnie jednak przypadło ono do gustu – do nieprzewidywalnego Kovala pasuje jak ulał. Album jednak warto przeczytać nie tylko ze względu na to, iż stanowi zakończenie świetnej serii – sam w sobie prezentuje serię świetnych pomysłów scenariuszowych i graficznych, obok których nie da się przejść obojętnie. A czy może być dla komiksu lepsza rekomendacja?

 

Funky Koval. Bez oddechu (I) – recenzja
Funky Koval. Sam przeciw wszystkim (II) – recenzja
Funky Koval. Wbrew sobie (III) – recenzja

Tytuł: Funky Koval. Wrogie przejęcie
Scenariusz: Maciej Parowski
Rysunki: Bogusław Polch
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: listopad 2011
Liczba stron: 48
Format: A4
Okładka: miękka, kolorowa
Papier: kredowy
Druk: kolorowy